Jakie błędy popełniłem przy pierwszym kursie online
(i dlaczego jestem z nich dumny)

Lubisz uczyć się na cudzych błędach? Mam coś dla ciebie. W tym wpisie przyznaję się otwarcie do 10 potknięć podczas premiery mojego pierwszego kursu online.

Temat sprzedawania wiedzy przez internet fascynuje mnie od dłuższego czasu. Ostatnio postanowiłem spróbować własnych sił w tej dziedzinie. Na co liczyłem i jaki cele sobie postawiłem? Jak mi poszło? Jakie błędy popełniłem po drodze… i dlaczego jestem z nich dumny? Odpowiedzi znajdziesz poniżej.

Linki do osób i firm wymienionych w tym
odcinku podcastu

Prezent dla słuchaczy

Narzędzia do tworzenia kursów online
Jakich narzędzi używam do tworzenia kursów online? Zapisz się do Klubu MWF i pobierz listę Chcę to 

Podcast do czytania

W tym wpisie przeczytasz

Kilka dni temu zakończyła się sprzedaż mojego kursu online dla podcasterów PodcastPro, w którym uczę, jak możesz zbudować swoją markę za pomocą podcastu. I podsumowałem sobie, dla własnych potrzeb, błędy, które popełniłem przy okazji przygotowania i sprzedaży kursu online. Pomyślałem, że warto się podzielić tymi błędami, bo być może zastanawiasz się, jak stworzyć kurs online, lub przygotowujesz właśnie swój kurs i ta wiedza przyda ci się jeden do jednego, ale nie tylko w takiej sytuacji.

Myślę, że te błędy i wnioski są na tyle uniwersalne, że wiele projektów realizowanych w firmach można usprawnić właśnie dzięki tym moim doświadczeniom, dlatego chcę się tym z tobą podzielić.

Eksperyment z pięcioma założeniami

Dla mnie ten kurs był eksperymentem, nigdy wcześniej nie robiłem kursu online i chciałem przede wszystkim dowiedzieć się, czy to jest coś, co w moim przypadku się sprawdzi, czy to jest coś, co mi się spodoba i co ja będę w stanie zrobić dobrze. Wcześniej oczywiście interesowałem się kursami online, słuchałem o nich w różnych podcastach, czytałem o nich, rozmawiałem o nich w Małej Wielkiej Firmie z gośćmi, którzy robią własne kursy, ale nigdy sam tego nie próbowałem, więc chciałem się dowiedzieć, czy pomysł, który chodził mi po głowie, się sprawdzi, czy ludzie to kupią, czy treść i forma takiego kursu będą odpowiednie, czy uda mi się spiąć całą stronę technologiczną i ogarnąć komunikację z klientami. To jest nie tylko bycie w pogotowiu w czasie kampanii sprzedażowej, ale to jest też grupa na Facebooku (a nigdy wcześniej nie prowadziłem grupy na Facebooku) i to są webinary, które w ramach kursu również są oferowane uczestnikom.

1. Zdobycie wiedzy

Czyli pierwsze założenie tego eksperymentu. To był cel w postaci sprawdzenia, czy to jest coś dla mnie, czy będę czuł się w tym dobrze i czy dam radę.

2. Oszacowanie realnej wartości podcastu

Drugie założenie było takie, że kurs pomoże mi poznać realną wartość podcastu Mała Wielka Firma, sprawdzę, czy ten podcast ma potencjał biznesowy. Dotychczas Mała Wielka Firma nie zarabiała jako podcast, mówiłem o tym nie raz, że to jest moje hobby i nie przynosi ono pieniędzy, nie licząc drobnych kwot z linków afiliacyjnych, głównie ze sprzedaży książek. Kurs był dla mnie takim testem, czy to, co robię, jest ważne dla odbiorców, bo co innego konsumować darmową wiedzę, która jest gdzieś tam umieszczona w internecie, a co innego wydać pieniądze i w ten sposób udowodnić twórcy, że to, co on proponuje, ma dla nas realną wartość liczoną w złotówkach.

3. Mała skala

Trzecie założenie dotyczyło tego, że chcę to zrobić w stosunkowo małej skali. Nie chciałem robić potężnego kursu, który będzie miał z założenia bardzo szeroką grupę odbiorców. Po pierwsze, nie jestem pewien czy dałbym radę, bo to pierwszy kurs, ale po drugie chciałem się w ten sposób zabezpieczyć, żeby w razie jakichś problemów, które mogłyby się pojawić, a o których nie wiedziałem, nie było wielkiej wtopy. Więc wybrałem podcasting, który jest jeszcze stosunkowo niszowym tematem, dodatkowo zawęziłem jeszcze bardziej ten temat, bo skupiłem się na biznesowym charakterze podcastów, na budowaniu marki za pomocą podcastu i nie promowałem też tego kursu jakoś bardzo intensywnie.

Cała sprzedaż, jaka została wygenerowana, to był zasięg organiczny osiągnięty dzięki podcastom i dzięki mediom społecznościowym. Dzięki podcastom mówię w liczbie mnogiej, bo to była nie tylko Mała Wielka Firma, ale też pojawiłem się gościnnie w trzech innych podcastach, w kolejności chronologicznej: u Ariadny Wiczling, Marcina Iwucia i Michała Szafrańskiego.

4. Niedoskonały produkt

Czwarte założenie było takie, że ten kurs z pewnością nie będzie produktem doskonałym, w tym sensie, że nie włożę tam wszystkiego, co chodziło mi po głowie. I to nie do końca była idea MVP – Minimum Valuable Product, o której mówiliśmy nieraz w podcaście. Ta idea zakłada, że tworzy się produkt, który ma minimalną funkcjonalność, jest bardzo prosty, surowy, robi de facto jedną rzecz, udostępnia się go klientom i udoskonala się go, zmienia lub rozbudowuje o funkcje zgłoszone przez użytkowników tego produktu.

W moim przypadku nie do końca było to MVP, bo jednak ten kurs był dosyć rozbudowany i to nie była tylko jedna prosta funkcja, ale rzeczywiście celowo zrezygnowałem tam z pewnych funkcji po to, żeby ewentualnie dodać je pod wpływem sugestii uczestników. Nastawiałem się, że uczestnicy powiedzą mi, czego jeszcze potrzebują, poza tym, co dałem im w kursie. I jest kilka sygnałów już w tej chwili, już po tych kilku dniach, od użytkowników, świadczących o tym, że to podejście się sprawdziło.

Kurs online dla podcasterów PodcastPro z założenia jest kursem wideo. Są to slajdy z nagranym moim komentarzem. Bardzo szybko okazało się, że użytkownicy chcieliby też dostać wersję audio, żeby móc sobie słuchać powtórek, na przykład utrwalać ten materiał, powiedzmy, kiedy jadą samochodem. Udostępniłem im więc dodatkowo wersję MP3 do słuchania.

Użytkownicy pytali, czy w grupie facebookowej da się jakoś ogarnąć chaos związany z tym, że pojawiają się pytania z modułu pierwszego, za chwilę z modułu siódmego, potem z modułu trzeciego i to wszystko jest takie wymieszane. Znalazłem sposób na to, żeby ten chaos ogarnąć, i to wszystko działo się właśnie dzięki ich sugestiom. Ja wcześniej miałem pomysły, jak to zrobić, ale czekałem z wdrożeniem tych pomysłów, żeby przekonać się, że to będzie dla nich miało wartość.

Dodatkowo takim elementem, który też, można powiedzieć, bazuje na interakcji z użytkownikami, są webinary, o których wcześniej wspomniałem. Kurs składa się z 12 modułów, ale oprócz tego w ramach kursu są cztery webinary, które są poświęcone właśnie temu, żeby znowu zebrać opinie od użytkowników i poprawić, udoskonalić kurs w jego drugiej czy kolejnych edycjach.

5. Nie muszę zarobić

I ostatnie założenie, które może być dosyć zaskakujące, jest takie, że mimo iż kurs był sprzedawany za pieniądze, to ja założyłem, że nie muszę na tym kursie zarobić. Nie miałem noża na gardle, to nie było tak, że musiałem sprzedać kurs, żeby mieć na życie – ja żyję z czegoś innego. Kurs był eksperymentem i moje założenie minimum było takie, że ja nie chcę do tego kursu dołożyć, czyli założyłem, że jeżeli on pokryje mi koszty platformy, na której jest umieszczony w hostingu wideo, być może jeszcze domeny i paru innych drobniejszych wydatków, to znaczy, że nie jest najgorzej – mogło być naprawdę bardziej przykro.

Ale miałem też cel finansowy. Mój cel finansowy był taki, żeby uzyskać godziwe wynagrodzenie za czas, który włożyłem w przygotowanie tego kursu i wyceniłem sobie, że cała praca, jaką włożyłem w kurs, jest w moim mniemaniu warta 25.000 złotych. Taką kwotę wyjąłem, można powiedzieć, z kapelusza i to był mój cel satysfakcjonujący.

Jak to się wszystko skończyło i czy udało mi się ten cel osiągnąć? Powiem od razu, że tak. Na kurs zapisały się 52 osoby i przychód ze sprzedaży tego kursu wyniósł 27.244 złote. Sam jestem zaskoczony, że ten wynik był tak bliski tego, co sobie założyłem, ale bardzo się cieszę, że to się udało. Udało się to osiągnąć, mimo błędów, które popełniłem.

Popełnione błędy

Błędy, które popełniłem, podzieliłem sobie na dwie grupy. Pięć błędów dotyczy organizacji całego kursu, pięć dotyczy jego promowania.

Błędy organizacyjne

Prace nad kursem rozpocząłem w maju 2017 roku. Chciałem go początkowo wypuścić w czerwcu, ale okazało się, że to zbyt optymistyczny termin, bo pracy było więcej, niż początkowo mi się wydawało. Planowałem wypuścić go w lipcu, ale nie zdążyłem tego zrobić przed wyjazdem na wakacje, więc przełożyłem tę premierę na wrzesień.

1. Natłok spraw

Sprzedaż trwała od 25 do 29 września – od poniedziałku do piątku i pierwszy błąd polegał na tym, że ten termin zbiegł się z różnymi innymi rzeczami, które miałem wtedy na głowie. Premiera kursu była poprzedzona wypuszczeniem trzyczęściowego poradnika wideo, poradnika dostępnego za darmo pod tytułem: Podcast w biznesie – jak zacząć. Ten poradnik miał z założenia przyciągać ludzi, którzy będą optymalnymi klientami na zakup kursu. Jeżeli ktoś zostawia swój adres e‑mail, żeby dostać dostęp do poradnika Podcast w biznesie – jak zacząć, to bardzo prawdopodobne, że będzie też zainteresowany zakupem kursu o tym, jak budować swoją markę za pomocą podcastu.

Ten tydzień, kiedy ukazał się ten trzyczęściowy poradnik, tuż przed premierą kursu, był dla mnie tygodniem bardzo intensywnym. Byłem wtedy na targach w Kolonii, co wiązało się i z przelotami (byłem na sześciu lotniskach w ciągu sześciu dni), i z przejazdami między tymi wszystkimi miejscami, z intensywnymi spotkaniami od rana do wieczora, z pisaniem relacji do czasopisma.

Miałem naprawdę bardzo mało czasu, właściwie nie miałem go w tym okresie w ogóle. Dlatego nie byłem w stanie promować tego trzyczęściowego poradnika wideo, tak jak powinienem. Gdybym miał tego czasu więcej i gdybym ten poradnik promował mocniej, to prawdopodobnie przyciągnąłbym jeszcze więcej ludzi zainteresowanych zakupem kursu. Oprócz tego miałem na głowie przygotowanie czasopisma do druku, bo wydaję czasopismo i akurat zbiegło się to z terminem wydania kolejnego numeru.

Do tego też potrzebne było skupienie. Wiązało się to z poważnym wysiłkiem umysłowym i efekt był taki, że kiedy zaczynała się sprzedaż, kiedy ja powinienem być najbardziej naładowany energią, ruszyć z kopyta i przez 5 dni dawać z siebie wszystko, żeby zachęcić ludzi do zakupu kursu, ja byłem fizycznie i psychicznie wykończony. Więc pierwszy błąd polegał na tym, że niefortunnie dobrałem ten termin, dlatego że miałem wtedy masę innych spraw.

2. Koniec miesiąca

Drugi błąd to taki, że ten termin wypadał na końcu miesiąca – od 25 do 29 września. Przedsiębiorcy zatrudniający ludzi mogą w tym okresie przeznaczać zgromadzone środki na wypłaty, więc ten efekt końca miesiąca mógł się tutaj też przełożyć na decyzję niektórych osób i powstrzymać je przed zakupem kursu.

Możliwe, że kurs chciał kupić też ktoś, kto pracuje na etacie, i właśnie ten termin był dla niego niewłaściwy, dlatego że był tuż przed wypłatą i po prostu nie miał tylu pieniędzy, ile miałby w innym momencie w ciągu miesiąca. Podejrzewam, że mogło się zdarzyć tak, że niektórzy zrezygnowali z zakupu z tego powodu, że kurs był sprzedawany pod koniec miesiąca.

3. Zostawianie na ostatnią chwilę

Trzeci błąd polegał na zostawieniu bardzo wielu spraw na ostatnią chwilę. Było to powiązane z tym natłokiem obowiązków, o którym mówiłem wcześniej. Kurs rozpoczynał się w poniedziałek rano, a w piątek wieczorem przed rozpoczęciem sprzedaży zorientowałem się, że pliki do pobrania, które są częścią kursu, przez jakiś błąd się nie pobierają. Na szczęście zadziałał support WP Idea, czyli platformy, na której miałem kurs. Zgłosiłem im to w piątek po południu, oni w sobotę nad tym pracowali i w niedzielę już wszystko działało, więc udało się to rozwiązać. Niemniej miałem spory stres, co będzie i czy uda mi się z tą sprzedażą rzeczywiście ruszyć w poniedziałek, tak jak planowałem.

Ponieważ zostawiłem na ostatnią chwilę również sprawdzenie kwestii finansowych, płatnościowych, przeklikanie całego tego systemu, to zorientowałem się, że kiedy ktoś klika przycisk „Zamawiam i płacę”, wyświetla mu się strona PayPal, na której jest logo „Tylko dla Mam” – logo bloga mojej żony, które kiedyś tam ustawiłem. Później PayPal zmienił coś w swoich wewnętrznych ustawieniach i okazało się, że ja nie mogę tego logo stamtąd usunąć, nie mogę zmienić i to logo po prostu musi tam być.

Więc osoby, które kupowały kurs PodcastPro, a trafiły tam w większości przez podcast Mała Wielka Firma, w momencie, w którym trzeba było wyciągnąć portfel i zapłacić, nie widziały ani logo PodcastPro, ani logo Małej Wielkiej Firmy, widziały logo Tylko dla mam, które prawdopodobnie nic im nie mówiło. Wyglądało to bardzo kiepsko, ale niestety nie byłem w stanie nic z tym zrobić, bo było już za późno. Zgłosiłem to PayPalowi, jednak oni nic z tym nie zrobili w czasie trwania sprzedaży.

4. Płatność tylko przez PayPal

Czwarty błąd to było przyjmowanie płatności tylko przez PayPala właśnie. Wybrałem go, bo mam firmę w Wielkiej Brytanii, tutaj mieszkam i było to najłatwiejsze rozwiązanie. Nie wiem, być może jest możliwość, żeby firma zagraniczna miała na przykład konto w PayU, Tpay albo w jakimś innym rozwiązaniu, które w Polsce jest powszechne. Nie sprawdzałem tego, właśnie dlatego, że to wszystko było robione na ostatnią chwilę, więc udostępnienie tylko jednej formy płatności było kiepskim pomysłem.

Być może, gdyby to była jeszcze jakaś forma bardziej powszechna w Polsce, zadziałałoby to lepiej. Miałem kilka głosów od ludzi, którzy nie mogli zapłacić z jakichś powodów przez PayPala, więc tym osobom podawałem numer konta i trzy albo cztery osoby zdecydowały się właśnie na płatność na konto, ale nie była forma oferowana od początku. Prawdopodobnie, gdybym wybrał inny sposób płatności, to udałoby się uniknąć takich komplikacji, być może też nie stracić jakiegoś klienta czy klientów, którzy właśnie z PayPala nie mogli skorzystać, a nie zgłosili się do mnie po numer konta.

5. Brak informacji o fakturach zaraz po zakupie

Piąty błąd organizacyjny to brak informacji o tym, że faktury będą wystawione kilka dni po zakończeniu sprzedaży. W systemie, z którego korzystam, czyli w WP Idea, jest taka możliwość, żeby faktury generowały się i wysyłały automatycznie. Ta opcja była domyślnie włączona, ale ja ją wyłączyłem. Mam firmę w Wielkiej Brytanii, a moimi klientami są przeważnie przedsiębiorcy z Polski, to wiem, że polskie urzędy skarbowe mają różnego rodzaju zastrzeżenia, wątpliwości i bardzo wnikliwie patrzą na wszystkie faktury.

Te faktury trzeba wystawić porządnie, starannie, dlatego, żeby uniknąć późniejszych komplikacji związanych z poprawianiem, korektami tych faktur i żeby uniknąć problemów związanych z tym, że na przykład polski klient kupuje z inną stawką VAT-u niż brytyjski klient, wyłączyłem automatyczną wysyłkę i postanowiłem, że te faktury przed wysłaniem ręcznie sprawdzę, bo one się wystawiły automatycznie w systemie, tylko się nie wysłały.

Mój błąd polegał na tym, że nie powiadomiłem klientów z góry, że te faktury będą kilka dni po zakończeniu sprzedaży. W związku z tym musiałem odpowiadać na pytania: „Dlaczego nie dostałem faktury?”, „Czy może moje dane nie dotarły? Przesyłam te dane jeszcze raz”. Klienci mieli wątpliwości, co się stało.

Błędy związane z promocją kursu

Pozostałe błędy dotyczą samego procesu informowania o tym, że sprzedaż kursu trwa i można się na niego zapisać.

6. Brak informacji o kursie na stronie głównej MWF

Największy błąd to nieumieszczenie informacji o kursie na głównej stronie malawielkafirma.pl. Taka informacja była owszem w odcinku 184 w dniu, kiedy ruszała sprzedaż, wtedy ten odcinek się ukazał, link do kursu był w notatkach do tego odcinka, ale na głównej stronie nie było żadnej informacji o kursie. I wiem od paru osób, że ci ludzie wchodzili na moją stronę, byli pewni, że ta informacja tam będzie i nie mogli jej znaleźć.

Dodałem tę informację we wtorek wieczorem, czyli praktycznie dwa dni po rozpoczęciu sprzedaży kursu, ale to było już dosyć późno. Nowe odcinki podcastu ukazują się w poniedziałek rano, więc większość odwiedzin na stronie jest właśnie w poniedziałek i we wtorek, a w środę, czwartek i piątek jest już znacznie mniej, dlatego straciłem sporą część ruchu, który na stronie jest normalnie na początku tygodnia.

7. Mało informacji w social mediach

Następny błąd to było słabe wykorzystanie mediów społecznościowych. Pierwszy post na temat tego, że jest kurs, ukazał się na fanpage’u Małej Wielkiej Firmy na Facebooku dopiero w poniedziałek wieczorem, osiem godzin po rozpoczęciu sprzedaży. Ten post wzbudził spore zainteresowanie, miał 24 udostępnienia, ale to było aż 8 godzin po rozpoczęciu sprzedaży, właściwie cały ten pierwszy dzień od rana do wieczora został zmarnowany i później też było niewiele lepiej, bo poza tym jednym postem zrobiłem tylko dwa live’y – jeden w środę wieczorem, drugi w piątek wieczorem i to było wszystko, czyli naprawdę w bardzo małym stopniu wykorzystałem ten zasięg, który daje Facebook. W dodatku w ogóle nie wykorzystałem darmowej przestrzeni reklamowej, jaką jest zdjęcie w tle, a na zdjęciu w tle zarówno Małej Wielkiej Firmy, jak i moim koncie prywatnym była ciągle informacja o tym trzyczęściowym darmowym poradniku wideo, a powinna tam być informacja o kursie i link umożliwiający przeczytanie oferty kursu.

Wstyd mi, że ani na głównej stronie Małej Wielkiej Firmy, ani w mediach społecznościowych nie zadbałem odpowiednio o tę promocję, ale mówię o tym otwarcie, bo to wynikało z tego, że na raz działo się bardzo wiele rzeczy i po prostu nie wszystkiego dopilnowałem. Lepiej przygotować sobie to wcześniej po to, żeby kiedy już ruszy sprzedaż, tylko i wyłącznie umieszczać odpowiednie elementy we właściwych miejscach, a nie dopiero wtedy orientować się, że tu brakuje czegoś, a tam brakuje czegoś innego.

8. Niewykorzystanie preroll

Błąd ósmy to jest niewykorzystanie możliwości, jakie daje tak zwany preroll. Preroll to jest taki wstęp, który można dograć do podcastu i który jest odtwarzany przed każdym odcinkiem podcastu, streamowanym – czyli jeżeli ktoś pobierz plik MP3 na swoje urządzenie, to tego wstępu po prostu nie usłyszy, ale jeżeli ktoś słucha podcastu za pomocą aplikacji czy przez moją stronę internetową, i w momencie odtwarzania ten podcast jest na bieżąco pobierany z internetu, wtedy przed rozpoczęciem odtwarzania odcinka pojawia się taki właśnie nagrany wstęp, który można tam umieścić.

I wstęp może brzmieć na przykład następująco: „Cześć, tu Marek Jankowski, zanim posłuchasz najnowszego odcinka podcastu Mała Wielka Firma, chciałem cię zaprosić do mojego kursu online PodcastPro, z którego dowiesz się, jak budować swoją markę za pomocą podcastu, szczegóły na www.podcastpro.pl.” I tyle, trwa to, powiedzmy dziesięć sekund, nikogo raczej nie zniechęci do posłuchania odcinka, a pozwala dotrzeć do dodatkowych osób. Policzyłem sobie, że uwzględniając tylko osoby, które słuchają właśnie w taki sposób, czyli streamują te odcinki, korzystając z aplikacji, które odtwarzają preroll, dotarłbym do co najmniej trzech tysięcy osób w ciągu pięciu dni.

9. Słabe wyeksponowanie atutów kursu w ofercie

Dziewiąty błąd polegał na tym, że nie wyeksponowałem wystarczająco mocno pewnych atutów kursu PodcastPro w samej ofercie. Uzupełniałem tę ofertę na podstawie podpowiedzi od znajomych, przyjaciół, którzy sami mają doświadczenie w kursach. Widzieli tę moją ofertę, kiedy ona już była publicznie dostępna, i podpowiadali mi: „słuchaj tutaj tego nie widać, tutaj tego jest za mało, a tutaj tego nie ma wcale”.

Takie elementy, które się pojawiły, to między innymi fakt, że kurs pomaga zaoszczędzić pieniądze. Ktoś, kto wydaje na taki kurs kilkaset złotych, może zaoszczędzić nawet kilka tysięcy, dlatego że nie będzie kupował niepotrzebnego sprzętu, może te same czy bardzo podobne efekty osiągnąć za pomocą sprzętu dużo tańszego, który ja mu polecam. Nie wyeksponowałem bardzo dużego atutu kursu PodcastPro, jakim są wywiady z doświadczonymi podcasterami, bo poza tym, że w kursie ja dzielę się własnymi doświadczeniami, również zrobili to w formie rozmów wideo Ariadna Wiczling, Michał Szafrański, Marcin Iwuć i Borys Kozielski.

Była informacja o tym, że takie wywiady tam są, były podane nazwiska, ale to było gdzieś tam schowane w ofercie. I pod wpływem jednej z podpowiedzi, pokazałem kadry z tych wszystkich rozmów, w ten sposób stały się bardziej widoczne i – mam nadzieję – przyciągnęły większe zainteresowanie.

10. Brak możliwości retargetowania

Ostatni, dziesiąty błąd polegał na tym, że nie miałem możliwości docierania z reklamą do osób, które weszły i przeczytały ofertę. Robi się to za pomocą retargetowania czy retargetingu, różnie się to określa. Robi się to za pomocą piksela Facebooka. W kodzie strony czy oferty umieszcza się taki fragment zwany pikselem Facebooka i dzięki temu Facebook wie, który z użytkowników Facebooka odwiedził moją ofertę. Niestety ja tego piksela w ofercie nie umieściłem, więc nawet gdybym chciał skorzystać z takich reklam, to po prostu nie miałem takiej możliwości. Mało tego, przy okazji zorientowałem się, że mimo że mam piksel Facebooka na stronie malawielkafirma.pl, to ten piksel Facebooka był ustawiony błędnie, więc tych ludzi również nie mogłem targetować, do nich również nie mogłem docierać z reklamą!

Podsumowanie

Podsumowując, popełniłem naprawdę sporo błędów podczas pierwszej kampanii, ale mimo to sprzedaż była bardzo udana, bo przekroczyła moje oczekiwania. Pięćdziesiąt dwie osoby zainteresowane tworzeniem własnych podcastów i wzmacnianiem własnej marki za pomocą podcastu to, uważam, jest naprawdę dużo.

Czy mogłem tych błędów uniknąć i zrobić to lepiej? Na pewno tak, dlatego że mogłem zapłacić komuś, kto się na tym zna, żeby został moim konsultantem, mogłem posłuchać kolejnych podcastów na ten temat, przerobić kolejny kurs, który mi powie, jak zrobić kurs, mogłem kupić kolejną książkę. Tyle tylko, że moim zdaniem miałoby to więcej minusów niż plusów i mogę dzisiaj powiedzieć, że jestem dumny z tego, że te błędy popełniłem.

Do tej pory bowiem moje podejście było raczej takie, że wypuszczam jakiś produkt dopiero wtedy, kiedy uważam, że on jest naprawdę na bardzo wysokim poziomie i kiedy nie mam stresu, że coś pójdzie nie tak.

W tym przypadku zrobiłem wszystko, żeby tak było, zrobiłem wszystko, żeby treść dostępna w kursie była na jak najwyższym poziomie i żeby uniknąć błędów, ale równocześnie narzuciłem sobie termin i postanowiłem tego terminu dotrzymać. I kiedy okazywało się w ostatniej chwili, że jest jeszcze coś, czego nie wiem albo co warto byłoby poprawić, tak jak z tym logo na stronie PayPala, to nie powstrzymało mnie to przed wypuszczeniem tego kursu.

Wypuściłem produkt, który gdzieś w jakichś swoich drobnych elementach był niedoskonały, być może z tego powodu ktoś zrezygnował z zakupu, ale ten niedoskonały produkt już teraz pomaga ludziom osiągnąć ich cele w postaci własnych podcastów. Ulepszam kurs w tej chwili o te rzeczy, które zgłaszają użytkownicy, o te rzeczy, które im realnie się przydają, a nie o takie, które mnie wydają się dobre.

Patrząc z czysto finansowego punktu widzenia ja w ten kurs, tak czy inaczej zainwestowałem mnóstwo własnego czasu, zainwestowałem pieniądze na zakup platformy do kursu, szablonu, strony sprzedażowej i tym podobne rzeczy, więc wydatki, tak czy inaczej, zostały poniesione. I mam też przychody w postaci 27.000 zł. Gdybym zwlekał, gdybym przeciągał ten proces i udoskonalał wszystko, zanim wypuszczę kurs, wydatki by rosły. Poświęcałbym coraz więcej czasu, być może postanowiłbym dokupić jakieś dodatkowe wtyczki albo jeszcze nie wiadomo co, wydatki by rosły, a przychodów ciągle by nie było, nie miałbym dzisiaj na koncie w PayPalu tych 27.000. Premiera kursu przesunęłaby się może na październik, a może na listopad, z kolei, gdyby to był listopad, to pewnie wyszedłbym z założenia, że pierwszego czy jedenastego listopada to ludzie myślą o czym innym, potem już właściwie są Święta, więc może przesunąć to na styczeń, a do stycznia wiele rzeczy mogłoby się wydarzyć i być może w ogóle bym tego kursu nie wypuścił. Wtedy cała praca i wszystkie wydatki poszłyby na marne.

Steve Jobs powiedział kiedyś słynne słowa, które są dość często cytowane: „real artists ship” – nikt nie doceni tego, co robisz, dopóki nie udostępnisz tego klientom. Więc jeżeli jakiś pomysł chodzi ci po głowie od dawna, może już realizujesz jakiś projekt, ale ciągle uważasz, że nie jest wystarczająco dobry, to gorąco cię namawiam do tego, żebyś wyznaczył sobie termin, dotrzymał tego terminu i nawet jeżeli ten twój projekt, ten twój produkt nie będzie w stu procentach tym, do czego dążysz, to już może pomóc użytkownikom, już może pomóc twoim klientom.

Zadziała to również w drugą stronę, bo klienci pomogą ci ten produkt udoskonalić i rozwinąć tak, żeby służył im jeszcze lepiej. I być może podpowiedzą ci takie rzeczy, o których nawet nie pomyślałeś, a z kolei nie będziesz musiał w ogóle przejmować się rzeczami, które tobie wydawały się istotne, a z ich punktu widzenia nie mają kompletnie żadnego znaczenia.

Na stronie zostały wykorzystane linki afiliacyjne. Jeżeli wejdziesz przez nie na stronę sprzedawcy i dokonasz zakupu, sprzedawca podzieli się ze mną częścią swojej marży (nie wpływa to na twoją cenę). Wymieniam wyłącznie te produkty i usługi, z których rzeczywiście korzystam i jestem z nich zadowolony.

Przeskocz do: