Jak osiągać lepsze wyniki, biorąc na siebie mniej zadań? Twoja doba nie jest z gumy, więc posłuchaj rad praktyka esencjalizmu

Jak pracować mądrze, a niekoniecznie ciężko?

To dość modne ostatnio pytanie, na które wiele osób próbuje znaleźć odpowiedź. Bo gdyby udało się ją znaleźć, życie byłoby prostsze i piękniejsze.

Przedsiębiorcy wpadają często w pułapkę, którą można by porównać do popularnej w parkach rozrywki gry Whack-a-mole (Walnij kreta).

Z otworów w maszynie wyskakują łebki stworków, które trzeba szybko zbijać młotkiem. Problem w tym, że im dłużej gramy, tym szybciej i gęściej wyskakują kolejne łebki. Wygrana jest niemożliwa – prędzej czy później automat nas pokona, bo nie da się zbić wszystkich kretów.

Czy nie tak właśnie wygląda czasem praca przedsiębiorcy? Goni od jednego projektu do drugiego, zapętla się w tym i z czasem nie wie już, co robi, po co to robi i czy przyniesie mu to jakiekolwiek korzyści.

Sposobów na uwolnienie się z tej niekończącej się spirali zadań jest esencjalizm. Pisał o nim w książce Esencjalista Greg McKeown, przekonując, że jeżeli zajmujesz się wieloma sprawami naraz, twoja energia się rozprasza i w każdej dziedzinie osiągasz tylko niewielki postęp.

Czy można to zmienić? Jak zostać praktykującym esencjalistą? W jaki sposób nauczyć się skupiania się na zadaniach, które są zdecydowanie najlepsze, i odrzucania tych pozostałych – nierzadko nawet całkiem niezłych?

Wybór gościa, któremu zadałem te pytania, może ci się wydać dość zaskakujący. Zapewniam jednak, że ten człowiek wie, o czym mówi! Jest ekonomistą z kilkunastoletnim doświadczeniem, autorem bloga i podcastu Finanse Bardzo Osobiste, nazywa się Marcin Iwuć i na własnej skórze (i biznesie!) przetestował główne założenia Esencjalisty. Chcesz wiedzieć, jakie efekty mu to przyniosło?

Linki do osób i firm wymienionych
w tym odcinku podcastu

Prezent dla słuchaczy

Notatki z książki „Esencjalista”
Esencjalizm w praktyce – dołącz do Klubu MWF i pobierz notatki, które pomogą ci w planowaniu Chcę to 

3 rzeczy do zrobienia po wysłuchaniu tego podcastu

  1. Zanim zaangażujesz czas i energię w realizację jakiegoś zadania, zastanów się, czy jest ono tego w ogóle warte.
  2. Wytnij szum, czyli zrezygnuj z zadań, które odciągają cię od realizacji ważniejszych dla ciebie celów.
  3. Zajmij się realizacją zadania – z czasem dzięki odpowiednim usprawnieniom będziesz mógł wkładać w to mniej wysiłku.

Podcast w wersji wideo

Aby używać odtwarzaczy multimedialnych, musisz wyrazić zgodę na użycie plików cookies usług odtwarzaczy
Ok, zgadzam się

Tych odcinków też warto posłuchać

Podcast do czytania

Marek Jankowski: Co ostatnio czytałeś?

Marcin Iwuć: Ostatnio pracuję z książką Radka Kotarskiego Inaczej. Nie bez powodu użyłem słowa „pracuję”, bo ja książki zawsze najpierw czytam, a później robię wszystko, żeby wcielić w życie ich założenia.

W tej chwili właśnie robię notatki z Inaczej.

Co takiego tam znalazłeś, że zamierzasz wdrożyć w życie?

Cały czas szukam sposobów na usprawnienie moich działań. Radek przejrzał różne badania naukowe i wyciągnął z nich to, co jest prawdziwe i nieprawdziwe w kontekście efektywnej pracy w zakresie określania celów, motywacji i wypoczynku. Odsiewa ziarna od plew, zbierając rzeczy, które mają uzasadnienie naukowe.

W książce pojawiła się m.in. strona z modelowym dniem Radka i o 8:00 jest tam coś takiego, jak złota godzina. To jest czas, kiedy możemy przemyśleć, co naprawdę chcemy tego dnia zrobić. W moim kalendarzu też często coś takiego się znajduje, co bardzo bawi moją żonę i zespół. Ale jak zobaczyłem to u Radka, to od razu im to pokazałem, bo utwierdziłem się w przekonaniu, że warto to robić. Teraz wyciskam moją złotą godzinę jak cytrynę!

Powiedziałeś, że pracujesz z tą książką i właśnie o pracy z książkami chciałbym dzisiaj porozmawiać. Niedawno widzieliśmy się na konferencji Influencers Live we Wrocławiu, na której wspomniałeś ze sceny o książce Grega McKeowna Esencjalista. To był wprawdzie tylko moment, ale zrobił na mnie takie wrażenie, że postanowiłem o tym z tobą pogadać. Wydaje mi się, że czasem lecimy przez te książki jedna po drugiej, czujemy głód wiedzy i szukamy coraz lepszych metod pozwalających osiągać różne cele, ale samo szukanie jeszcze nie przyniesie nam efektów. Dopiero wdrożenie tych rozwiązań ma sens. Zacznę od pytania: dlaczego książka Esencjalista zrobiła na tobie aż takie wrażenie?

Kiedy wiele lat temu odszedłem z korporacji, żeby rozwijać swoją firmę, odczuwałem spory stres, że skończył się stały dopływ gotówki z etatu i przez jakiś czas trzeba żyć z wcześniej uzbieranych oszczędności. Zatem gdy tylko pojawiały się jakieś oferty współpracy czy wystąpień, dość skwapliwie z tego wszystkiego korzystałem.

Z jednej strony bardzo się z tego cieszyłem, bo dawało mi to pewien spokój i poczucie bezpieczeństwa, ale z drugiej strony nałożyłem sobie tych rzeczy na talerz naprawdę dużo i po kilkunastu miesiącach takiej pracy byłem naprawdę wycieńczony.

W dodatku pomysły, z którymi zaczynałem moją pracę, nie były realizowane.

Książka Esencjalista wskazała mi miejsce, w którym popełniałem błąd. Pokazała mi, jak ważne jest odrzucanie nawet bardzo dobrych propozycji, żeby móc skupić się na tym, co jest najlepsze. Jest to pozycja napisana bardzo konkretnie.

Jeżeli jednak tylko ją przeczytasz, możesz dojść do krótkiego wniosku: prosta idea – rób mniej, ale lepiej. Kropka.

Kiedy jednak naprawdę się w nią zagłębisz i wyciągniesz konkretne przykłady zastosowania esencjalizmu w życiu, zaczynają dziać się fajne rzeczy.

Ta książka bardzo mi pomogła. Przeczytałem ją chyba trzy razy i czterokrotnie przesłuchałem audiobook. Niektóre ustępy znam na pamięć, mam też sporo notatek, do których regularnie wracam, odhaczając to, co udało mi się już wprowadzić.

Skakanie z książki na książkę skutkuje jedynie krótkoterminowym zastrzykiem motywacji, który szybko przemija i nie przynosi żadnych efektów w życiu.

Do treści książki jeszcze wrócimy, ale powiedz, czy ty zawsze pracujesz tak z książkami, czy może Esencjalista był wyjątkiem.

Wiedza niekoniecznie jest potęgą – dopiero zastosowanie tej wiedzy w praktyce przynosi efekty

Z tą książką spędziłem najwięcej czasu, ale rzeczywiście z innymi też pracuję podobnie. Kiedyś książki non fiction, pewnie jak wszyscy, po prostu czytałem, wyciągając z nich po jednej, dwóch rzeczach. Ale od kilku dobrych lat, gdy trafię na jakąś wartą zapamiętania myśl, zatrzymuję się i staram się przetestować to u siebie.

Oszczędza mi to sporo czasu, bo nie czytam niczego bez potrzeby. Moim zdaniem wcale nie jest tak, że im więcej książek, tym lepiej, a wiedza to potęga. Dopiero stosowana wiedza to potęga.

Jak wygląda ta praca z książką w szczegółach? Notatki robisz na bieżąco czy po konkretnych fragmentach? Wydaje mi się, że sięgając kolejny raz po tę samą książkę, mogę strasznie się nudzić, bo wchłaniam identyczną treść. Poza tym mogę iść na skróty i nie zwracać już uwagi na pewne fragmenty. Trochę jak przy poprawianiu swojego własnego tekstu, kiedy nie widzi się już błędów, a ktoś inny świeży okiem wyłapie je od razu. W jaki sposób wycisnąć z tej treści maksimum wartości?

Moje książki są zawsze pokreślone. Piszę po nich długopisem, ołówkiem, podkreślam ważne dla mnie fragmenty. Na Kindle’u też zaznaczam wybrane elementy i dodaję komentarze. Nie jest to jednak jeszcze moment, kiedy się nad tą lekturą zatrzymuję. Po prostu czytam, bo jestem ciekawy treści.

Pewnie czytanie książki od deski do deski kolejny raz byłoby nudne, ale z pomocą przychodzą audiobooki. Słucham ich często równolegle z czytaniem, np. podczas spacerów, treningu na siłowni czy zmywania naczyń, i często zdarza się tak, że wyłapuję w ten sposób myśl, na którą w ogóle nie zwróciłem uwagi, czytając. To wszystko zupełnie inaczej wybrzmiewa, jeśli odbierane jest w innym kontekście.

Etap wdrażania w życie przychodzi później. Siadam wtedy do tego, co zaznaczyłem, i zastanawiam się, co mogę z tym zrobić.

Co jest dla ciebie największą nauką, jaką wyniosłeś z Esencjalisty?

Bardzo prostą, choć trudną do wprowadzenia myślą jest zrozumienie, że to ja mam wybór. Że to ja, a nie okoliczności czy inni ludzie, jestem architektem mojego życia.

Bardzo często mówimy sobie: muszę coś zrobić, a ta książka pokazuje, że wcale nie muszę. To jest mój wybór, którego nikt nie może mi odebrać: ani pracodawca, ani klienci, ani nikt inny. Sami możemy go siebie pozbawić, biorąc na siebie zbyt dużo. Jeżeli musimy coś zrobić, to dlatego, że sami się w tej sytuacji postawiliśmy.

Wbrew pozorom nie jest tak, że w życiu ciągle coś musimy; zwykle jest to kwestia naszego wyboru

Kiedy przestaniemy mówić sami do siebie, że musimy coś zrobić, i zastąpimy to stwierdzeniem, że chcemy to zrobić, wszystko się zmienia. Możemy sobie zaraz potem zadać kolejne pytanie: czy to jest na pewno to, co chcemy robić?

Na początku obszar, w którym możemy być architektami swojego życia, jest może mały, bo mamy sporo spraw, które trzeba dokończyć. Z czasem, gdy każdą sprawę przed włożeniem na talerz przepuścimy przez system ekstremalnych kryteriów, możemy zacząć kształtować swoje życie na spokojnie.

Mam wybór – to dobrze brzmi. Mówimy tu jednak o asertywności, bo czujemy się na siłach odmówić pewnym ludziom albo zrezygnować z projektu, który wcześniej planowaliśmy zrealizować. Czy w tym wszystkim nie jest najtrudniejsze właśnie odmawianie i pogodzenie się z tym, że przyszłość nie będzie wygladała tak, jak ktoś sobie wyobrażał?

Na pewno nie można ograniczyć wniosków z tej książki do jednego stwierdzenia: mam wybór. Zapytałeś o jedną rzecz i to właśnie było to, co otworzyło mi oczy w czasie, kiedy rzeczywiście dużo rzeczy brałem na siebie i dużo musiałem.

Tak naprawdę trzeba tu wyróżnić trzy bardzo ważne punkty.

Pierwszy: eksploracja i ocena tego, czym się zajmę. Esencjalista to osoba, która zanim przystanie na jakąś propozycję, poświęci dużo czasu i energii na jej ocenę.

Kiedy dostaję zaproszenie na konferencję, nie mówię od razu: „tak”, tylko uprzedzam, że muszę się zastanowić, i proszę o więcej szczegółów. Ocenę, czy chcę się w to angażować, ułatwiają ekstremalne kryteria, które Greg McKeown szczegółowo omawia.

Druga sprawa: eliminacja, czyli zdanie sobie sprawy z tego, że większość rzeczy, którymi się zajmujemy, to jest swego rodzaju szum, który można wyciąć. Wystarczy podnieść słuchawkę i powiedzieć: „drodzy państwo, współpracujemy ze sobą i jest super, ale nie mogę robić innych rzeczy, więc przykro mi – będziemy tę współpracę wygaszać”. Warto wyciąć ze swojego życia rzeczy, które robimy z przyzwyczajenia, obowiązku albo sami nie wiemy dlaczego. To bardzo uwalniające doświadczenie.

I jest wreszcie trzeci krok: skoncentrowanie się na wykonywaniu danego zadania w sposób bezwysiłkowy, korzystając z różnych procesów czy nawyków.

Te dwa pierwsze etapy są najtrudniejsze.

Załóżmy, że chcę działać zgodnie z tym modelem. Dostaję propozycję, nad którą zaczynam się zastanawiać, ale ten proces nigdy się nie kończy! Rzadko dysponujemy 100% ilością informacji, nie możemy przewidzieć konsekwencji pewnych decyzji. W którym momencie powiedzieć: „stop, już się naanalizowałem, czas podjąć decyzję”?

Wbrew pozorom wcale nie jest to takie skomplikowane.

Spisałem sobie listę ekstremalnych kryteriów, czyli przygotowałem checklistę, filtr, przez który przepuszczam tę propozycję.

Zadaję sobie następujące pytania:

  • Czy ta propozycja jest zgodna z moją misją? Czy przybliży mnie do celu dotarcia do 15 milionów Polaków, którym pomogę w poprawie ich finansów?
  • Ile realnie zajmie to czasu? Czy to rzeczywiście będzie tylko godzinne wystąpienie, czy godzinne wystąpienie, do którego będę musiał się trzy dni przygotowywać?
  • Czy dobrze to oszacowałem? Muszę dodać 50-procentowy bufor, bo tak naprawdę nigdy tego nie doszacujemy. Jak zakładam, że jak coś ma mi zająć 3 dni, to pewnie zajmie mi 4,5 dnia.
  • Jeżeli zrobię tę konkretną rzecz, to czego w tym czasie nie zrobię? W esencjalizmie trzeba zdać sobie sprawę, że nawet jeśli da się robić dwie rzeczy naraz, to na pewno nie da się na nich tak samo koncentrować. Zwykle robimy coś kosztem czegoś innego: praca kosztem rodziny albo wyjazd na konferencję kosztem pisania książki.
  • Jakie są realne korzyści wizerunkowe, finansowe, jakie są dalsze konsekwencje?
  • Czy to budzi mój dziki entuzjazm?
  • Czy ta propozycja łapie się na top 10% opportunity, czyli czy mieściłaby się w 10% najlepszych propozycji, o których marzę?
  • Jak bardzo chcę to zrobić w skali od 1 do 10?

Tych pytań jest trochę więcej, ale dopiero ostatni punkt to decyzja.

Przepuszczenie przez ten filtr nowej propozycji lub zadania, które do tej pory wykonywałem, zajmuje 15 minut, ale pozwala zidentyfikować rzeczy, które chcę wyciąć, i zostawić te, które chcę robić.

Ważne jest to, że czasem wycina się rzeczy dobre i fajne, żeby dać sobie w życiu przestrzeń i czas na rzeczy bardzo dobre, o których zawsze marzyliśmy. Doba ma tylko 24 godziny, a różnica w tym, co osiągamy, bierze się z tego, na co te 24 godziny przeznaczamy.

Zastanawiam się nad kryterium: czy to budzi mój dziki entuzjazm? Mam wrażenie, że ludzie im są starsi i im mają większe doświadczenie, tym mniej mają w życiu rzeczy, które budzą ich dziki entuzjazm. Raczej już się tak nie napalamy jak małolaty…

Przede wszystkim zwróć uwagę, że to kryterium jest jednak dość nisko. To dopiero szósty punkt na mojej liście, więc jeżeli istnieje ryzyko, że mógłbym przyjąć coś tylko dlatego, że budzi to mój dziki entuzjazm, to najpierw przepuszczam to przez pięć pierwszych pytań, żeby odpowiednio stonować ten entuzjazm.

Poza tym u mnie wciąż jeszcze jest wiele rzeczy, które bardzo mnie cieszą. Może to kwestia charakteru?

Zaproszenie do rozmowy w Małej Wielkiej Firmie było właśnie czymś takim.

Dziękuję ci bardzo!

Napisałem ci od razu, że to jest to. Takich rzeczy mam w mojej pracy bardzo dużo, a wręcz powiedziałbym, że z biegiem czasu jest ich coraz więcej. To raczej nie jest kwestia specyfiki mojej pracy, tylko wynik kilku lat działania w zgodzie z esencjalizmem.

A jak w praktyce realizujesz to kryterium, czy jest to propozycja z 10% najlepszych?

Są pewne wydarzenia, o których się myśli czy marzy. I czasami taka propozycja nadchodzi.

Może być nią wystąpienie przed jakimś potężnym audytorium – robiąc coś dobrze raz, mam szansę bardzo przyspieszyć realizację mojej misji. Może to być zaproszenie do jakiegoś uznanego medium.

Zupełnie czymś innym jest prośba od kolegi kolegi, żebym rzucił okiem na jego portfel inwestycyjny, co ma mi zająć godzinkę czy dwie. Ten drugi przykład raczej nie załapie się na te 10%.

Czy odmawianie nigdy nie sprawiało ci problemu, czy nauczyłeś się go dzięki tej książce?

Kiedyś odmawianie sprawiało mi problem z dwóch powodów.

Po pierwsze – często się zapalałem do różnych projektów.

A po drugie – ja bardzo lubię ludzi i chcę mieć z nimi dobre relacje. Wydawało mi się, że odmowa komuś może na tę relację źle wpłynąć.

Na szczęście w Esencjaliście jest sporo praktycznych wskazówek pomagających odpowiednio zachować się w konkretnych sytuacjach.

Jeżeli ktoś cię o coś prosi, nie odpowiadaj od razu, tylko chwilę poczekaj. Zwykle po kilku sekundach twój rozmówca coś jeszcze dopowie i pojawią się kolejne argumenty, które pomogą ci podjąć decyzję.

Poza tym nie gódź się z automatu. Możesz powiedzieć: „Brzmi to ciekawie, ale pozwól mi sprawdzić w kalendarzu, czy będę miał wystarczająco dużo czasu, żeby się do tego właściwie przygotować.”

Maile z automatyczną odpowiedzią też ściągają z nas potrzebę odmawiania.

Gdy dzwoni do mnie nieznany numer, a ja akurat pracuję, wysyłam automatyczną odpowiedź: „Nie mogę teraz rozmawiać, proszę o SMS”. Jeśli komuś naprawdę zależy, napisze SMS, a ja będę miał więcej czasu, żeby przeanalizować sprawę.

Można też powiedzieć „nie” – ale z humorem. To akurat przychodzi mi dość łatwo. Gdy ktoś obiecuje mi złote góry, mogę się zaśmiać i powiedzieć: „Super, fajna propozycja, ale niestety muszę odmówić.”

Teraz to odmawianie jest dla mnie jeszcze prostsze, bo mówię otwarcie, że jestem praktykującym esencjalistą, a to znaczy, ze muszę często mówić „nie”, i wszyscy to rozumieją.

Bardzo często mówię także: „Nie, niestety nie mogę pomóc, ale znam kogoś, kto może.”

Z czasem wszystko się zmienia. Kiedyś moją domyślną odpowiedzią na propozycję było „tak, jasne, chętnie”, a dziś jest to: „nie, muszę to dokładnie przemyśleć, nie robiłbym wielkich nadziei, że coś z tego będzie, ale wrócę po przemyśleniu i na spokojnie odpowiem”.

Okazuje się, że takie „nie” nie tylko nie psuje relacji, ale wręcz ją wzmacnia. Ludzie nie tracą czasu, licząc, że coś ze mną zrobią, tylko mogą iść dalej.

Nawet ta rozmowa w twoim podcaście jest dla mnie okazją do przekazania szerszemu gronu odbiorców, że esencjalizm jest dla mnie ważny. Tym samym mniej osób będzie zawracało mi głowę sprawami, które niekoniecznie są do końca przemyślane.

O, ty spryciarzu! To jest bardzo dobra taktyka… Przejdźmy teraz do trzeciego etapu: wykonaj bezwysiłkowo. Można sobie to założyć, ale jak to zrobić w praktyce? Co zmieniłeś w swoim sposobie działania, żeby wykonywanie niektórych zadań wymagało od ciebie mniej wysiłku?

Mówimy o mądrze wybranych zadaniach, pozostałe wyeliminowaliśmy. Oczywiście, czasem człowiek ma słabszy dzień i coś chlapnie, zgadzając się na jakąś propozycje. Ale teraz mam tak, że zamiast w to brnąć, bo przecież się zgodziłem, to następnego dnia dzwonię i potrafię się z tego wycofać.

Działanie w sposób bezwysiłkowy zaczyna się od tak prostej rzeczy, jak zadbanie o dobry sen. Kiedyś myślałem, że trzeba się zajeżdżać, pracować 24 godziny na dobę, a krótki sen wydawał mi się oznaką heroizmu. Tymczasem świadczy on tylko o tym, że źle planujemy swój czas.

Gdy jesteśmy wyspani, wiele spraw wydaje się łatwiejszych i pracujemy bardziej kreatywnie.

Warto wyobrazić sobie swój idealny dzień, a potem krok po kroku wprowadzać to wyobrażenie w życie

Poza tym ja pracuję bardzo wydajnie rano – mniej więcej od 7:00 do 13:00. Staram się tego czasu bardzo strzec. Mam swoją złotą godzinę, podczas której wybieram, co danego dnia zrobię, kierując się oczywiście założeniami esencjalizmu.

Mam wyłączony telefon i wszystkie powiadomienia, pracując tylko nad jedną, najważniejszą rzeczą. Jestem zanurzony w jednym kontekście i nikt mi nie przeszkadza.

Dbam też o przerwy. Po godzinie pracy robię sobie 15-minutowy spacer, podczas którego słucham książki lub podcastu wprowadzających mnie w odpowiedni temat i nastrój. To już jest taki rytuał.

Wszystko sprowadza się do tego, żeby wyobrazić sobie swój idealny dzień, a potem krok po kroku to wyobrażenie wprowadzać w życie.

O 13:00 mam trening. Idę na siłownię lub pobiegać, biorę prysznic i wypoczęty, świeży mogę sobie zrobić jeszcze popołudniowy blok pracy.

Kiedyś godzina 13:00 kojarzyła się zupełnie inaczej… To były zupełnie inne ćwiczenia! [śmiech]

Ja miałem na myśli właśnie to, o czym mówisz, ale mówię na to trening. [śmiech] O 13:00 można było kupić w Polsce alkohol.

Tak! To były czasy… A jeśli chodzi o to decydowanie, jakie rzeczy chcesz robić, a z których chcesz zrezygnować: czy ty rezerwujesz sobie czas na dokonywanie tego wyboru?

To zależy. Bardzo często mówię „nie” od razu, bo już na wstępie czuję, że to nie będzie to.

Jeżeli jakaś propozycja wymaga przemyślenia, proszę o przesłanie szczegółów na adres e‑mail. Jeżeli komuś nie chce się tego zrobić, widocznie nie jest to aż tak istotne.

Staram się nikogo nie trzymać długo w niepewności, więc nie odwlekam decyzji.

Muszę mieć jednak pewność, że w momencie podejmowania tej decyzji jestem wypoczęty. Nasza silna wola jest jak bateria. Wieczorem mamy jej niewiele, więc prawdopodobieństwo, że sięgniemy po czipsy, a nie chrupiącą marchewkę jest dużo większe. Podobnie jest z decyzjami, więc wieczorami, kiedy jestem zmęczony, nigdy nie dokonuję takich wyborów.

Teraz mam też swój zespół, który mi w tym wszystkim pomaga. Andrzej i Ania dbają o to, żebym nie brał sobie za dużo na głowę, i nawet kiedy ja sam mówię, że propozycja jest fajna, oni starają się być takimi adwokatami diabła, żebym dostrzegał wszystkie ryzyka.

Cały czas uczulam ich na ten esencjalizm.

Jak sobie radzisz z lękiem, że jednak coś cię omija? Pewnie zdarza się, że odrzucasz propozycję, która ostatecznie okazuje się lepsza, niż mogłoby ci się wydawać.

Klasyczne FOMO – Fear Of Missing Out. Miewałem coś takiego szczególnie na początku, ale temat załatwiła mi malutka książeczka sir Richarda Bransona Screw It, Let’s Do It. Znalazłem tam takie stwierdzenie: „Okazje biznesowe są jak autobusy: co chwilę podjeżdża następny.”

Okazje biznesowe są jak autobusy: co chwilę podjeżdża następna

W ogóle nie myślę o okazjach, które przepadły.

Rozmawiamy w wyjątkowym dniu. Dokładnie dzisiaj mija 8. rocznica od dnia, kiedy opublikowałeś swój pierwszy wpis na blogu Finanse Bardzo Osobiste.

Dowiedziałem się o tym od moich współpracowników, którzy zaskoczyli mnie tortem i balonami. Nie wiedziałem, o co chodzi, a to rzeczywiście bardzo ważna dla mnie data.

Co się zmieniło w twoim myśleniu i nastawieniu do pracy w ciągu tych 8 lat?

W 8 lat można skończyć podstawówkę i ja się tak trochę czuję. To, co wiedziałem na początku, a co wiem dzisiaj, można porównać do rozwoju dziecka, które rozpoczyna podstawówkę i z czasem staje się absolwentem gotowym pójść do liceum.

Ale właśnie! On nadal się uczy i ja też zdaję sobie sprawę, jak wiele jeszcze przede mną.

Ray Dalio w swojej książce Zasady napisał, że to, czego nie wie, jest wielokrotnie większe od tego, co wie, więc trzeba zachować pokorę i skromność i cały czas rozwijać wiedzę.

8 lat temu miałem bardzo uproszczoną, dwuwymiarową wizję rzeczywistości: pracuj z pasją, pracuj ciężko, jakoś to będzie.

Dziś wiem już, że trzeba pracować nie ciężko, a mądrze, z pasją – owszem, pod warunkiem że sobie tę pasję wyrobisz, a zamiast „jakoś to będzie” zaplanuj swoją pracę i wtedy będzie dobrze.

To rzeczywiście bardzo cenna nauka po 8 udanych latach. Który z projektów przepuszczonych przez twoje sito jest dla ciebie w tej chwili najbardziej ekscytujący i wiążesz z nim największe nadzieje?

Uświadomiłem sobie, że nie zrealizuję sam mojej misji uzbrojenia 15 milionów Polaków w wiedzę finansową, dzięki której będą mogli realizować swoje pasje i marzenia.

Kiedyś myślałem, że pomoże mi w tym mój zespół, ale teraz dojrzałem do tego, że siła tkwi w społeczności. Powinienem się z nią spotykać, dawać im wiedzę, dzięki czemu oni staną się apostołami tej misji.

Jestem więc skupiony na tym, żeby utrzymywać kontakt z tą społecznością, co daje mi ogromną radość i siłę. Widzę, jak wspaniali są to ludzie. Wyciągnęli z tego, co mówię, jedną, dwie, trzy rzeczy, wdrożyli u siebie i coś się zmieniło na lepsze. A teraz podają to dalej i to jest coś niesamowitego.

Kiedyś pojawi się licznik pokazujący, ile nam jeszcze zostało do tych 15 milionów. Może za kolejnych 8 lat, może szybciej, może później, ale nadejdzie taki dzień, że pojawi się tam cyfra 15 000 000.

I co wtedy zrobisz?

Pewnie odpocznę. A potem zacznę z czystą kartką. Tak właśnie robi się w esencjalizmie.

Piękny plan! Życzę ci zatem realizacji tej misji w 100% jak najszybciej. Dzięki wielkie.

To ja tobie dziękuję. Chyba jeszcze nigdy nie miałem tak fajnej i ciekawej rozmowy, która skłaniałaby mnie do takich refleksji. Zwykle mówię o bardziej przyziemnych rzeczach: o finansach, o inwestowaniu… Mam nadzieję, że ta rozmowa w jakiś sposób pomoże twoim odbiorcom, tak jak mi kiedyś pomogła ta książka.

Na stronie zostały wykorzystane linki afiliacyjne. Jeżeli wejdziesz przez nie na stronę sprzedawcy i dokonasz zakupu, sprzedawca podzieli się ze mną częścią swojej marży (nie wpływa to na twoją cenę). Wymieniam wyłącznie te produkty i usługi, z których rzeczywiście korzystam i jestem z nich zadowolony.