Twoja firma nie zarabia, bo masz
niewłaściwych znajomych? Napraw to!

Żebyśmy się dobrze zrozumieli.

Jeżeli biznes ci nie idzie, to nie jest wina twoich znajomych. Ostatecznie to ty podejmujesz wszystkie decyzje w swojej firmie, a nie oni.

Nie namawiam cię też, żebyś wykasował z telefonu numery wszystkich ludzi, którzy zarabiają mniej niż ty, i zerwał z nimi kontakty. To byłby jakiś absurd.

Chodzi o coś innego.

Rzecz w tym, żebyś świadomie poszerzał grono swoich znajomych o osoby, które mogą cię zainspirować, doradzić i pomóc w prowadzeniu firmy.

Popatrz na różne środowiska zawodowe. Aktorzy często utrzymują relacje z innymi aktorami. Nauczyciele z nauczycielami. Prawnicy z prawnikami. Każda z tych grup ma własne tematy do rozmowy, własnych bohaterów i własne problemy. Dzięki temu ludzie mogą wymieniać się doświadczeniami i pomagać sobie nawzajem, co bardzo pomaga m.in. w budowaniu marki osobistej.

Jeżeli więc jesteś przedsiębiorcą i nie masz kontaktu z innymi właścicielami firm, to owszem, coś tu jest nie tak. Masz niewłaściwych znajomych, bo kogoś w tym gronie brakuje.

Jak to naprawić?

Odpowiedź na to pytanie pomoże nam znaleźć Bartek Popiel, autor bloga Liczysiewynik.pl, poświęconego przedsiębiorczości, przede wszystkim biznesowi online.

Linki do osób i firm wymienionych w tym
odcinku podcastu

Prezent dla słuchaczy

Jak przekonać do siebie klientów
30 technik zdobywania klientów. Zapisz się do Klubu MWF i pobierz PDF Chcę to 

Tych odcinków też warto posłuchać

Podcast do czytania

Marek Jankowski: W swoich kursach i wpisach na blogu mówisz o relacjach i o tym, że otaczanie się w biznesie właściwymi ludźmi jest bardzo ważne. Dlaczego tak jest?

Bartek Popiel: Przygotowując się do tej rozmowy, znalazłem kilka rzeczy, które mają potwierdzenie w nauce. Na Harvardzie przeprowadzono badania – przez ostatnich 75 lat obserwowano 724 mężczyzn, badając ich poziom zadowolenia z życia. Rezultat pokazał, że najwięcej szczęścia w naszym życiu przynoszą relacje z innymi ludźmi.

Z badań wynikało, że osoby, które otaczają się przyjaciółmi i są w długich związkach, są zdrowsze i szczęśliwsze, a po 80. roku życia mają lepszą pamięć. Zarobki zwiększają poziom szczęścia tylko do pewnego stopnia. Po osiągnięciu określonej wysokości zarobków poziom zadowolenia przestaje rosnąć proporcjonalnie do nich.

Czytałem też w jednej z książek bardzo ciekawe ćwiczenie: zamknijmy oczy i spróbujmy przypomnieć sobie jakąś szczęśliwą chwilę. Następnie zadajmy sobie pytanie, czy w tym wspomnieniu byli przy nas inni ludzie. Dziewięć na dziesięć osób odpowiada, że tak. Można oczywiście osiągnąć pewien stan szczęścia samodzielnie, ale jest to trudniejsze – warto mieć wokół siebie ludzi.

W książce pt. Vital Friends Tom Rath, autor, stwierdza, że stajemy się podobni do ludzi, którymi się otaczamy. Gdy weźmiemy pod lupę pięciu naszych bliskich znajomych i ich zarobki, okaże się, kim jesteśmy i jaka jest nasza stopa życiowa. W książce przytoczono szereg badań naukowych udowadniających, że jeśli chcemy zarabiać więcej, powinniśmy otaczać się ludźmi, których zarobki są wyższe od naszych. Gdy tak zrobimy, część ich ambicji i motywacji przeleje się także na nas. To, kim się otaczamy, naprawdę ma znaczenie.

Jeśli ktoś chciałby zmienić coś w swoim życiu – być zdrowszy, zacząć biegać, inaczej się odżywiać – najszybciej może to osiągnąć nie przez tricki motywacyjne, tylko dzięki zmianie swojego otoczenia, dodaniu do niego osób, które zarażą nas takim stylem życia, na jaki chcemy się przestawić. Sprawdźmy więc, czy w naszej okolicy ludzie umawiają się na bieganie. Dołączmy do nich, wybierzmy się z nimi na jakiś bieg, by połknąć bakcyla. Podobnie jest w przypadku poszukiwań motywacji do nauki – zawsze w takim przypadku radzę, by trzymać się z kujonami. Oni zawsze są przygotowani, robią zadania i powtórki.

Gdy chcesz coś poprawić w swoim życiu, pomaga zmiana otoczenia, towarzystwa

Jeśli pójdziesz na przyjęcie ze swoimi znajomymi, którzy zdrowo się odżywiają, i wszyscy oni będą zamawiać sałatki, to głupio ci będzie zamówić kebab. Z drugiej strony, jeśli odżywiasz się zdrowo, a wybierzesz się gdzieś w luźniejszym towarzystwie, to jest większa szansa, że stwierdzisz „a, co tam, nie zaszkodzi mi, zrobię wyjątek” i zamówicie pizzę. Ulegamy wpływowi otoczenia.

Nicholas Christakis, autor książki Connected, w jednej ze swoich prezentacji pokazuje na przykładzie otyłości, że wpływ na nas mają nie tylko nasi znajomi, ale też znajomi naszych znajomych, a nawet znajomi znajomych naszych znajomych. Naprawdę polecam.

Czy relacje z innymi ludźmi mają znaczenie w życiu? Jak najbardziej. Nie da się być samotnym satelitą we wszechświecie, trzeba się otaczać ludźmi – od tego zależy rozwój kariery, budowanie biznesu, nauka oraz nasze samopoczucie. Możemy iść do pracy, w której nie zarabiamy kokosów, ale jeśli działamy tam w superekipie, pracuje się nam nieporównywalnie lepiej niż w świetnie płatnej pracy pośród toksycznych ludzi.

Znajomość z odpowiednimi osobami ma też wpływ na rozwój kariery zawodowej. Czytałem, że ok. 80% stanowisk jest przydzielanych poprzez znajomości, a jeśli ogłoszenia o pracę w ogóle są publikowane, to tylko ze względów formalnych. Sam tak zrobiłem – powiedziałem współpracownikom: potrzebujemy do zespołu konkretnych osób, rozejrzyjcie się wśród znajomych i osoba, która przyprowadzi odpowiedniego kandydata, dostanie premię za rekomendację. Dodatkowa zaleta takiego rozwiązania jest taka, że człowiek, który poleci swojego znajomego, po części bierze za niego odpowiedzialność.

Wróćmy do osób, którymi musi otaczać się przedsiębiorca. Wspomniałeś o otaczaniu się ludźmi, którzy dobrze zarabiają, w celu zwiększenia własnych zarobków. Ale jak takich ludzi może znaleźć początkujący przedsiębiorca i w jaki sposób przekonać ich do spędzenia czasu w swoim towarzystwie?

Opowiem ci swoją historię. Po założeniu firmy doszedłem do wniosku, że muszę poznać ludzi, którzy też prowadzą własną działalność. Mogłem skorzystać ze szkół biznesu, ale w nich wykładali etatowcy, od których nie nauczyłbym się niczego więcej niż z książek. Zależało mi na poznaniu praktyków. Szukałem więc przedsiębiorców z mojego miasta poprzez GoldenLine i próbowałem się z nimi umówić na obiad i rozmowę. Efekt był taki, że 90% z nich w ogóle mi nie odpisało, a pozostali nie byli zbyt chętni na takie spotkanie z żółtodziobem. Z dzisiejszej perspektywy wcale im się nie dziwię – mają inne priorytety, prowadzenie biznesu jest czasochłonne.

Moja żona pracowała w punkcie GSM i w nagrodę za dobre wyniki sprzedaży dostała kamerę. Patrzyłem na tę kamerę i wpadłem na pomysł: będziemy robić wywiady! Napisałem do mojego znajomego przedsiębiorcy, Tomka, zaproponowałem przeprowadzenie z nim wywiadu i zamieszczenie go na YouTubie. Zgodził się, więc nagraliśmy pierwszą rozmowę. Materiał wyszedł fatalnie, dźwięk był beznadziejny, światło kiepskie, ale i tak osiągnąłem efekt – coś się ruszyło. Spytałem Tomka, z kim mógłbym zrobić podobny wywiad, a on podał mi kilka namiarów. Wszystko zaczęło się toczyć efektem kuli śnieżnej. W taki sposób trafiłem też swego czasu do ciebie, Marku. W końcu ludzie zaczęli sami do mnie pisać i oferować się na wywiad.

Blogowanie bez wątpienia również pomaga. Ktoś może poczytać nasze artykuły, zobaczyć, że działamy i robimy to regularnie – to punktuje. Oprócz tego wkupić się w czyjeś łaski możemy też prostymi rzeczami. Jeśli będziemy aktywnie działać na czyimś fanpage’u, pisać komentarze, udostępniać wpisy i zadawać pytania, to on nas zapamięta. Jeśli potem odezwiemy się do niego z prośbą, jest większa szansa, że będzie chciał nam pomóc, bo nie będziemy dla niego anonimowi – takich ludzi się faworyzuje.

Trochę podobnie wygląda to w szkole – jeśli nauczyciel ma ucznia, który jest zawsze przygotowany i aktywny na lekcjach, to ocenia go łagodniej, chętniej przymyka oko na wpadki. Czasem pisze do mnie ktoś z prośbą o udostępnienie jakiejś informacji na moim fanpage’u. Jeśli zupełnie nie znam tej osoby, to nie mam na to ochoty, ale jeśli kojarzę tę osobę z aktywności pod moimi wpisami, to jestem bardziej chętny do pomocy. Tak to działa, to naturalne.

Influencerzy chętniej pomagają tym, którzy komentują i udostępniają ich treści

OK, to jest dobre, żeby nawiązać ten pierwszy kontakt. A co ja, jako początkujący przedsiębiorca, mam do zaoferowania komuś bardziej doświadczonemu ode mnie, działającemu na wyższym poziomie? Możemy się wkupić w jego łaski, ale jak utrzymywać relacje?

Mam znajomego, który prowadzi bardzo dużą firmę. W naszej relacji dostrzegłem, że im skuteczniej wdrażam w życie jego rady, tym chętniej mi pomaga. Pierwsze wskazówki nie są trudne do uzyskania. A jeżeli już poprosisz kogoś o pomoc, wcielisz w życie jego rady, opiszesz mu wyniki i docenisz jego wiedzę, to on chętniej pomoże ci w przyszłości. Jeśli ktoś dzieli się swoim doświadczeniem, to chciałby zobaczyć efekty.

Masz rację, to motywuje. My też prosimy często o recenzje w Apple Podcasts, żeby mieć feedback ludzi, czy dany odcinek im pomógł, coś zmienił w ich firmie lub życiu.

Z czasem to się trochę wyrównuje i można wymieniać doświadczenia. Wielu przedsiębiorców jest dziś zafascynowanych nowymi technologiami i ich skutecznością marketingową, ale dla tradycyjnych biznesów często jest to czarna magia. Może się zdarzyć tak, że weteran biznesu przyjdzie poprosić nas o radę, gdy będzie miał problem z czymś, z czym my jesteśmy już obyci.

Co sądzisz o spotkaniach networkingowych? Czy uważasz, że są to dobre miejsca, by spotkać odpowiednich ludzi?

Moje doświadczenia wskazują, że spotkania networkingowe są najgorszą formą nawiązywania nowych znajomości. Byłem na kilku takich spotkaniach i nigdy więcej nie pojadę. Panują tam zasady, według których musimy pogadać z kimś dwie minuty i iść dalej. Ja wolę rozmawiać dłużej i zyskać pięciu dobrych znajomych, więc zupełnie się to w moim przypadku nie sprawdza.

Odnoszę wrażenie, że nikogo na takim spotkaniu nie obchodzi, czym się zajmuję – wszyscy chcą się zareklamować i tylko czekają, aż skończę mówić o sobie. Przypomina to bazar, na którym nie ma klientów – są wyłącznie straganiarze, każdy chce coś sprzedać. Wolę, gdy relacje budowane są naturalnie, np. na konferencji tematycznej lub szkoleniu, gdzie spotykają się ludzie zainteresowani konkretnym tematem – nikt nie przychodzi tam tylko po to, żeby coś sprzedać.

Chciałbym opowiedzieć jeszcze o czymś bardzo ważnym – budowaniu relacji poprzez pasję. Wielu z nas ma problem z nawiązywaniem nowych znajomości. Boimy się przeprowadzić do innej miejscowości, która mogłaby stworzyć nam większe możliwości rozwoju, tylko dlatego, że nikogo tam nie znamy.

Przechodziłem przez to, gdy przeprowadzałem się z Mysłowic do Olkusza. W nowej miejscowości nie znałem nikogo poza moją obecną żoną i jej rodzicami. Zawsze chętnie uprawiałem sporty, więc gdy zobaczyłem, że w Olkuszu rusza sekcja capoeiry, stwierdziłem: dobra, idę! Na zajęciach poznałem wiele osób. Podobna sytuacja powtórzyła się, gdy zapisałem się na breakdance. Po pół roku mieszkania w Olkuszu spotykałem na ulicach więcej znajomych niż moja żona, która się tam wychowała.

Zapisujmy się na kółka, ponieważ poprzez pasję łatwo nawiązuje się nowe relacje. Mam znajomego, który rozkręcił własną firmę, wybudował dom i odchował dzieci, po czym postanowił skupić się trochę na sobie – kupił Harleya. Okazało się, że dzięki tej decyzji zaczął dokonywać takich transakcji, jakich nie udawało się nigdy wcześniej. Na wspólnych wyjazdach z innymi pasjonatami motocykli poznał ludzi podobnych do siebie – wystarczająco dobrze sytuowanych, by mogli sobie pozwolić na Harleya i trzytygodniowe urlopy, bo tyle trwają podobne wyjazdy.

Wartościowe relacje biznesowe zaczynają się czasem od wspólnego hobby

Na spotkaniu networkingowym rozdamy 300 wizytówek, które potem i tak wylądują w piecu. Wspólna pasja pozwoli poznać ludzi, których się polubi i obdarzy zaufaniem, a wspólne interesy staną się przyjemnością i będą tylko kropką nad „i”.

Gdy mówiłeś o relacjach z doświadczonymi biznesmenami, które mogą z czasem stać się bardziej partnerskimi stosunkami, pomyślałem o spotkaniach Mastermind. Takie grupy są popularne w Stanach Zjednoczonych, ale nie słyszałem, żeby ktoś organizował je w Polsce. Słyszałeś o czymś takim?

Jak najbardziej! Informację o takich spotkaniach przedsiębiorców znalazłem kiedyś na amerykańskich blogach i zachwyciła mnie ta idea. W 2011 roku podjąłem próbę stworzenia grupy Mastermind – zamieściłem ogłoszenie na blogu, spośród chętnych osób wybraliśmy te, które najbardziej pasowały do naszego profilu, i się udało. Grupa działała przez ponad rok, ostatecznie rozpadła się po wakacjach, gdy trudno było nam wszystkim się ponownie zorganizować.

Później jeszcze dwa–trzy razy tworzyliśmy podobne Mastermindy – jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się więcej na ten temat, zapraszam do kontaktu mailowego. Spotkania były pięcioosobowe i odbywały się online, każdy z nas w trakcie sesji miał u siebie włączony specjalnie przygotowany arkusz na Google Drive. Arkusze były podzielone w pionie i poziomie, każda z zebranych osób miała swoje okienko. W poziomej linii wymienieni byli uczestnicy, w pionie – odpowiedzi zebranych osób.

W USA zazwyczaj moderator spotkania zmienia się z każdą sesją, u nas była to zawsze jedna osoba – bardzo dobrze zorganizowany kolega, który świetnie sprawdzał się w tej roli. Spotkanie przebiegało następująco: witaliśmy się, sprawdzaliśmy, czy wszystko dobrze działa, a następnie opowiadaliśmy o dobrych rzeczach, jakie przydarzyły nam się w ciągu ostatniego tygodnia. Przedsiębiorcy często nie zdają sobie sprawy, ile dobrego się dzieje – moim zdaniem zawsze warto się nad tym zastanowić, zamiast skupiać się wyłącznie na problemach i codziennych trudach.

Kolejnym punktem spotkania były pytania do grupy Mastermind. Każdy z uczestników opowiadał o problemie, który ostatnio spędza mu sen z powiek. Gdy już wszyscy opowiedzieli o swoim tygodniu i zadali pytania – robiliśmy trzyminutową przerwę, w czasie której każdy notował w rubrykach pozostałych osób słowa kluczowe będące jego propozycjami na rozwiązanie przedstawionych zagadnień. Po przerwie braliśmy na tapetę każdego z członków grupy i kolejno przedstawialiśmy swoje propozycje rozwiązania jego problemu. Dzięki temu od aż czterech osób mogliśmy uzyskać odpowiedź na nurtujące nas pytanie.

Mocno polecam organizowanie się w grupy Mastermind – są bardzo proste w działaniu, pomocne i inspirujące. Najlepiej jest, gdy wszyscy uczestnicy są na podobnym poziomie biznesowym, ale działają w różnorodnych branżach – dzięki temu możemy usłyszeć opinię kogoś spoza naszej specjalności, stosującego zupełnie inne metody, mającego odmienne nawyki. Może się okazać, że zaadaptujemy do naszej branży nowe, zupełnie innowacyjne rozwiązanie, które w innych sektorach biznesowych stosowane jest od lat. To niesamowicie otrzeźwiające doświadczenie.

Pomysły stosowane od dawna w innych branżach w twojej mogą być innowacją

A czy kiedykolwiek spotkaliście się na żywo, czy była to grupa wyłącznie internetowa?

Większość z nas mieszkała w jednym okręgu, jeden chłopak przyjechał do nas znad morza i wtedy udało nam się zebrać w pełnym składzie. Pozostałe spotkania odbywały się w mniejszych grupkach, a kontakt z tymi ludźmi mam do dziś. Nadal się widujemy, ale już w luźniejszej atmosferze.

Co ma zrobić osoba, która po wysłuchaniu tej rozmowy dojdzie do wniosku, że obecni znajomi, którymi otacza się od lat, podcinają jej skrzydła? Czy powinna zerwać z nimi kontakty? Jeśli tak, to czy takie dobieranie sobie znajomych nie jest trochę nieludzkie? Co zrobić, żeby być wobec nich i siebie fair?

Trzeba najpierw sobie zadać pytanie: w jaki sposób ci ludzie podcinają nam skrzydła? Co złego robią? Są uszczypliwi, docinają? Mam znajomych z innych bajek, różnimy się, ale szanujemy, nasze relacje zawsze są fajne i życzliwe, mimo odmienności. Musiałbyś doprecyzować to pytanie.

Jeśli w grupie ludzi, którzy dotychczas pracowali razem na etacie, jeden założy firmę, może się okazać, że nabierze zupełnie innego spojrzenia na wiele spraw. Nagle zyska inny pogląd na pensję, rozwój i czas pracy. Znajomi przestają już być osobami z jednej bandy, mogą pojawić się też napięcia związane z różnym poziomem i sposobem życia.

Myślę, że dzieje się to naturalnie, coś samoczynnie wygasa. Jeżeli mamy wolne w innym czasie, to się rozmijamy i te stosunki same się ochładzają. Podobnie jest ze znajomymi ze szkoły średniej czy studiów – kiedyś można było tworzyć zgraną paczkę, ale gdy kończy się pewien etap życia, kontakt często urywa się w naturalny sposób. Czasem te relacje mogą odżyć po latach, gdy ktoś z dawnej ekipy np. też zakłada firmę i chce odnowić znajomość.

OK, to inna sytuacja – mamy wśród znajomych marudę, nic mu nigdy nie pasuje. Lubimy tę osobę, to przyjaciel, zawsze pomocny, ale jest pesymistą i zatruwa nas złą energią. Co wtedy?

Mało mam takich osób wśród znajomych, chyba mam szczęście do ludzi [śmiech]. Ale zdarza się, że dopytuję: czemu tak sądzisz, skąd się wzięło takie przekonanie?

Ostatnio miałem taką rozmowę, gdy ktoś stwierdził: Bartek, ty tak ciśniesz, rozwijasz firmę, ale pieniądze to nie wszystko, nie są najważniejsze. Spytałem: a co jest dla ciebie ważniejsze? Odpowiedział, że zdrowie. Wytłumaczyłem mu, że dla mnie ogromnym komfortem jest, jeśli z chorym dzieckiem mogę być za godzinę u lekarza w prywatnej placówce, zamiast stać pięć godzin w poczekalni przychodni. Gdy lekarz wypisze receptę, to nie muszę się głowić, czy wydać pieniądze na leki, czy na jedzenie. I widziałem, że moje słowa trafiły do rozmówcy.

Nie da się powiedzieć, czy ważniejsza jest ręka, czy noga. I to, i to jest ważne! Szkodliwe jest fiksowanie się na jednej ze spraw, ale pieniądze, zdrowie i relacje są równie ważne. Ponadto pieniądze pozwalają mi zabezpieczyć siebie i rodzinę. Nie liczymy na emeryturę, staramy się myśleć o przyszłości już teraz.

Na jednym ze szkoleń uczestniczyłem w genialnym ćwiczeniu polegającym na wypisaniu spraw i problemów, które nas trapią. Gdy to zrobiliśmy, dostaliśmy polecenie zaznaczenia na kartce, ile z tych kwestii dałoby się rozwiązać za pomocą pieniędzy. Okazało się, że zdecydowaną większość – kredyty, długi, ważne sprawy do załatwienia…

Gdy więc ktoś rozpoczyna rozmowę w tym tonie, dopytuję, skąd się wzięło u niego takie przekonanie. W skrajnych przypadkach w ogóle staram się nie wchodzić w szczegóły – jednym uchem wpuszczę, drugim wypuszczę. Bo czasem tych osób w ogóle nie obchodzi twoje zdanie, chcą się po prostu wygadać. Pozwalam im na to, przytakuję i idę robić swoje. Polecam dopytywać, rozmawiać, pokazywać własny punkt widzenia.

A co, jeśli podcina nam skrzydła ta najbliższa osoba – nasz partner lub partnerka? Wiem, że napisałeś na ten temat ciekawy wpis na swoim blogu. Czy mógłbyś w skrócie powiedzieć, jak sobie z tym poradzić?

Przede wszystkim odsyłam do artykułu. Znajdziecie tam garść rozwiązań oraz wiele komentarzy zawierających kawał naprawdę fajnej wiedzy opartej na doświadczeniach wielu osób. W dużym skrócie – takie zachowanie zazwyczaj nie wynika ze złej woli. Wielokrotnie winę za to po części ponosi ta osoba, która chce coś zmienić, ponieważ nie przygotowuje się odpowiednio do zakomunikowania tej rewolucji.

Jeśli – przykładowo – mamy dość życia na etacie i chcemy założyć własną firmę, to ten pomysł i decyzja nie są tylko naszą sprawą, nie powinniśmy więc stawiać życiowego partnera przed perspektywą nagłego przebudowania całego życia. Ty, Marku, zanim przeniosłeś się na Wyspy, przez rok przygotowywałeś swój zespół do tej zmiany.

Rozwiązaniem jest rozmowa. Mąż czy żona będą nas wspierać, ale trzeba ich z tym oswoić, wytłumaczyć wszystko. Przedstawmy swój problem, pomysł, przemyślenia i plan działania. Ustalmy granicę strat, po przekroczeniu której się wycofamy. Pomyślmy o budowie poduszki finansowej, kapitału, zamianie mieszkania na mniejsze. Rozważmy obniżenie kosztów lub zwiększenie przychodów – w tym celu odsyłamy do bloga Michała Szafrańskiego. Weźmy pod uwagę, w jaki sposób będziemy żyć przez ten czas – umówmy się na przykład, że pracujemy siedem dni w tygodniu, zapominamy o weekendach, a dzieci wozimy do rodziców.

Życiowy partner chętniej cię wesprze, jeżeli omówisz z nim swoje plany

Nie jesteśmy sami, musimy myśleć o rodzinie. Jeśli podejdziemy mądrze do rozmowy, przeanalizujemy wszystko, włożymy w to pracę i postaramy się przekazać drugiej połówce swój punkt widzenia, w 9/10 przypadków uzyskamy wsparcie ze strony partnera lub partnerki.

Super. W tym, co mówisz, jest moc. Gdyby ktoś chciał dowiedzieć się więcej o tobie i o tym, co robisz – gdzie może cię znaleźć?

Zapraszam serdecznie na blog LiczySieWynik.pl, gdzie znajdziecie mnóstwo wiedzy na temat przedsiębiorczości i efektywności osobistej. Ponadto Facebook.com/liczysiewynik, a także mój prywatny profil: Bartek Popiel. Po imieniu i nazwisku można wyszukać mnie też na YouTube, przymierzam się również do podcastów i liczę, że z twoją pomocą, Marku, uda mi się z tym wystartować.

Zdecydowanie polecam. Jeśli ty lub któryś z naszych słuchaczy chciałby dowiedzieć się więcej na temat podcastów, w jaki sposób zacząć nagrywać i jak to pomaga w budowaniu marki osobistej i biznesu, zapraszam do wpisu Podcast – jak zacząć? Jak nagrać podcast bez wydawania kasy na sprzęt. Bardzo ci dziękuję za rozmowę i do usłyszenia – masz tyle ciekawych rzeczy do powiedzenia, że jeszcze się na pewno spotkamy.

Również dziękuję za zaproszenie. Pozdrawiam ciebie, Marku, i wszystkich słuchaczy podcastu Mała Wielka Firma. Do usłyszenia!

Na stronie zostały wykorzystane linki afiliacyjne. Jeżeli wejdziesz przez nie na stronę sprzedawcy i dokonasz zakupu, sprzedawca podzieli się ze mną częścią swojej marży (nie wpływa to na twoją cenę). Wymieniam wyłącznie te produkty i usługi, z których rzeczywiście korzystam i jestem z nich zadowolony.

Przeskocz do: