Czy to dobry pomysł na biznes? 7 kroków, żebyś miał pewność

Gdy masz pomysł na biznes, jesteś jak zakochany nastolatek.

Wszystko trzeba ci powtarzać dwa razy, bo myślami jesteś gdzie indziej. Nie wiesz, jaki dziś dzień tygodnia. Co noc przewracasz się z boku na bok i myślisz tylko o tym, jak osiągnąć cel.

Ale jest jeszcze coś, co nie pozwala ci zasnąć. Coś, do czego nie przyznasz się nawet najbliższym.

Choćbyś zapewniał wszystkich dookoła, że stuprocentowo wierzysz w swój pomysł, to natrętny głos w twojej głowie powtarza, że to nieprawda.

W głębi serca boisz się porażki. Boisz się, że gdyby to było tak piękne, ktoś przed tobą już by to zrobił. Boisz się, że jeżeli plan się nie powiedzie, wyjdziesz na nieudacznika. Znajomi będą cię poklepywać po ramieniu i pocieszać: „Nie przejmuj się, stary. 80% firm upada w ciągu pierwszych 3 lat”.

Jednak nie chodzi tylko o twoje zranione uczucia. Co będzie, jeżeli wpakujesz wszystkie pieniądze w projekt, który nie wypali? Z czego będziesz żył?

Jak przetestować coś, czego jeszcze nie ma?

Nie jesteś pierwszą osobą, która zadaje sobie te pytania i nie zna na nie odpowiedzi. Bo niby skąd miałbyś je znać? Jeżeli wymyśliłeś coś naprawdę odkrywczego, to przecież nie istnieją żadne dowody, że pomysł wypali i przyniesie ci pieniądze.

W takiej właśnie sytuacji są założyciele wielu internetowych startupów. Jak sobie radzą? Korzystają z metody Lean Startup. Opisał ją Eric Ries w swojej książce, która ukazała się także w Polsce.

Jedna z pierwszych zasad Lean Startup jest kompletnie niezgodna z intuicją. Mówi ona: udostępnij klientom produkt zanim go ukończysz.

Na chłopski rozum to nie ma sensu. Jeżeli dam klientom coś, co nie jest do końca dopracowane, to będą rozczarowani. Zrobią mi czarny PR i nigdy do mnie nie wrócą, prawda?

Niekoniecznie.

Powiedzmy, że postanowiłeś sprzedawać przez internet buty, ale nie masz pewności, czy ludzie będą chcieli zamawiać je bez przymiarki. Teoretycznie powinieneś najpierw dogadać się z dostawcami, potem zbudować porządny sklep z szeroką ofertą i dopiero wtedy zacząć sprzedawać. To wszystko wymaga czasu i pieniędzy. Chyba że…

Zbuduj prototyp, który działa

Idziesz do sklepu w pobliżu, robisz zdjęcia butów i wrzucasz je do sieci w tej samej cenie. Dopiero gdy przekonasz się, że ludzie chętnie je kupują, zaczynasz budować sklep. Masz wątpliwości, czy to działa? Może przekona cię, że tak właśnie zaczynał Nick Swinmurn, założyciel Zappos.com.

Produkt o najmniejszej niezbędnej funkcjonalności (określany skrótem MVP) nie jest doskonały, ale działa. Zaspokaja konkretną potrzebę albo rozwiązuje problem. Jeżeli tak, to ludzie mimo niedociągnięć chcą z niego skorzystać. A ty dowiadujesz się, czy faktycznie jest sens inwestować w dany pomysł, czy poszukać innego.

Dodatkowa zaleta jest taka, że przez cały czas dostajesz dodatkowe informacje od klientów. Mówią ci, co im utrudnia korzystanie z twojego rozwiązania i jakich funkcji im brakuje. Dzięki temu rozwijasz projekt tak, jak tego chcą użytkownicy. Trzymając się przykładu ze sklepem z butami: jeżeli ludzie mówią ci, że największą barierą są dla nich opłaty za wysyłkę, to negocjujesz z firmami kurierskimi. Tworzenie trójwymiarowych animacji może zaczekać.

A co w sytuacji, gdy nawet MVP jest tak skomplikowany, że pożera za dużo zasobów?

Najpierw sprzedaj ideę, potem produkt

Rozwiązaniem może być MVA – Minimum Viable Audience. Chodzi o to, żebyś najpierw znalazł klientów, a dopiero potem zaczął budować produkt. Sprzedaj obietnicę i sprawdź, czy ludzie ustawią się w kolejce, żeby ją kupić.

Jak to zrobić w 7 krokach?

  1. Znajdź problem do rozwiązania.
  2. Wymyśl sposób, jak go rozwiązać.
  3. Zapytaj innych, czy też mają ten problem.
  4. Jeżeli temat chwycił, powiedz zainteresowanym o swoim rozwiązaniu.
  5. Zbierz informacje zwrotne, żeby doprecyzować problem i rozwiązanie.
  6. Rozpocznij przedsprzedaż.
  7. Zbuduj produkt.

Chcesz dowiedzieć się więcej? Posłuchaj 101. odcinka podcastu Mała Wielka Firma.

Aha, jeszcze jedno.

Twój pomysł jest bezwartościowy, dopóki go nie zrealizujesz.

Wróć, jest jeszcze gorzej. Nie dość, że nie przynosi żadnych korzyści, to jeszcze zżera twoje zasoby (bo jednak o nim myślisz, zanim zająć się czymś bardziej produktywnym, zgadza się?).

Skoro masz już pomysł, to znaczy że wykonałeś kroki 1 i 2 z powyższej listy. Pora na następny etap. Nie odkładaj go na później.

Wpadłeś na coś, co pozwoli ludziom oszczędzać energię? Napisz na swoim profilu na Facebooku: „Kiedy ostatnio porównywaliście swoje rachunki za prąd? Czy tylko mnie się wydaje, że płacę co miesiąc więcej?”.

Jeżeli wymyśliłeś zdrowe jedzenie dla zwierząt, rozpocznij wątek: „Hej, czytacie czasem skład kociej karmy? Chyba sam będę musiał gotować Myszołapowi obiady! Ktoś podrzuci jakiś przepis?”.

A może chcesz otworzyć myjnię samochodową, która przyjeżdża do domu klienta i sprząta mu samochód? Wtedy możesz zagaić: „Mam auto brudne jakbym startował w Dakarze, ale od miesiąca nie znalazłem chwili, żeby pojechać na myjnię. Kto ma tak samo, ręka w górę”.

Zobacz, czy temat chwyci. Nie pytaj po to, żeby sprzedać. Na to jeszcze za wcześnie. Na razie dowiedz się, czy ktoś poza tobą ma podobne kłopoty. Czy ten temat kogoś jeszcze obchodzi.

Gotowy na swoje pierwsze badanie rynku?

Do dzieła!

Linki do osób i firm wymienionych w tym
odcinku podcastu

Prezent dla słuchaczy

Sprytne sposoby badania rynku
Sprytne sposoby badania rynku. Zdobądź ściągę, która pomoże ci w przygotowaniu biznesplanu Chcę to 
Na stronie zostały wykorzystane linki afiliacyjne. Jeżeli wejdziesz przez nie na stronę sprzedawcy i dokonasz zakupu, sprzedawca podzieli się ze mną częścią swojej marży (nie wpływa to na twoją cenę). Wymieniam wyłącznie te produkty i usługi, z których rzeczywiście korzystam i jestem z nich zadowolony.