Trzy filary sukcesu firmy:
strategia, branding, odwaga

Prowadzenie firmy to niekiedy bardzo samotne zajęcie.

Możesz zbudować sprawny zespół. Możesz codziennie spotykać się z klientami. Możesz mieć świetnych doradców. Ale to nie ma znaczenia.

Prędzej czy później dojdziesz do momentu, kiedy będzie trzeba podjąć trudną decyzję. Inni ludzie mogą ci podsuwać argumenty za i przeciw, ale na końcu to do ciebie będzie należało ostatnie słowo.

W najważniejszych kwestiach, takich jak strategia czy branding, powinieneś brać odpowiedzialność na siebie. To wymaga odwagi, ale stawką jest sukces twojej firmy.

Jak stworzyć dobrą strategię? Jak zbudować markę osobistą? Na czym polega odwaga w biznesie? Rozmawiamy o tym z Martą Krasnodębską, założycielką firmy Movabo i konsultantką biznesową. To druga część naszej rozmowy – jeżeli nie czytałeś ani nie słuchałeś pierwszej części, znajdziesz ją tu: Growth hacking.

Linki do osób i firm wymienionych w tym
odcinku podcastu

Prezent dla słuchaczy

Jak przekonać do siebie klientów
30 technik zdobywania klientów. Zapisz się do Klubu MWF i zdobądź PDF Chcę to 

Podcast do czytania

Marek Jankowski: Piszesz na swojej stronie internetowej, że są trzy rzeczy potrzebne, żeby odnieść sukces w biznesie: przyzwoita strategia, właściwy branding i odwaga, żeby działać w inny sposób. Zajmijmy się nimi po kolei, bo każda z nich wymaga objaśnienia. Co rozumiesz poprzez przyzwoitą strategię?

Marta Krasnodębska: Strategia uwzględnia sposób, w jaki chcesz prowadzić życie. Bardzo dużo osób zaczyna biznes i nieświadomie powiela wszystkie systemy, sposoby zarządzania czasempozyskiwania klientów ze swojej pracy i poprzez naśladowanie innych. Nie pomyślą, że można robić inaczej. Technologia poszła do przodu, mamy niesamowite możliwości, które pozwalają na ułożenie sobie biznesu, który wpasowuje się do naszego życia, a nie odwrotnie.

Bardzo często ludzie się mnie pytają, jak zdobywam klientów z Tokio, Australii, Los Angeles, Nowego Jorku czy Krakowa, a ja mam malutkie biurko w rogu pokoju i praktycznie prowadzę całą firmę z laptopa i telefonu. Nie mam wielkiego biura w wieżowcu, nie latam do tych klientów.

Wszystko musiało się dopasować do mojego życia, czyli miałam 15 godzin na pracę z klientami. Zaplanowałam to tak, aby wszyscy byli zadowoleni. Ile miałam czasu na pracę, to tyle pracowałam. Nie miałam go na to, żeby zrobić podcast i napisać książkę. Teraz będę miała na to czas – i też ludzie się z tego śmieją, gdy o tym mówię – bo ja z 15 godzin awansowałam na 30 tygodniowo. Ja mówię, że idę teraz na full time, czyli na pełny etat, a inni, śmiejąc się, mówią, że to jest pół etatu [śmiech], że to jest nadal bardzo mało.

Jeżeli człowiek skupi się na swoim celu, to znajdzie sposób, żeby go osiągnąć

Jeżeli człowiek skupi się na swoim celu, to znajdzie sposób, żeby go osiągnąć. Ja wiem, jak ma wyglądać moje życie. Chcę więcej podróżować, dzieci są większe, wyszłam z żałoby, bo ostatnie dwa lata były przejechane na automacie. Już jest lepiej, wiem, co chcę osiągnąć. W tym momencie planuję, jak mam to zrobić. Czyli nie mogę być przykuta do biurka i mieć bardzo dużo konsultacji na cały miesiąc czy dwa.

Poprzednio planowałam cały rok z góry, wiedziałam, kiedy rozmawiam z klientami. Jeżeli chcę podróżować, to muszę zrobić coś innego. Dlatego zamierzam wypuścić kurs, ponieważ daje on możliwość ułożenia pracy tak, że np. przez miesiąc nic nie robię, potem następuje okres sprzedaży, promocji, prowadzenia kursu, a potem znowu jest ten czas, kiedy skupiam się na budowaniu swojej listy. Czyli mogę być gdziekolwiek.

Ludzi zastanawia inna rzecz, takie pojęcie enough, czyli „wystarczy”. Planuję sobie, że w tym roku chcę zarobić 50 lub 100 tys. – i dość. Czyli jeżeli przez pierwsze cztery miesiące w roku zarobię te 100 tys., to potem nie muszę pracować, bo to mi wystarczy, mogę jechać na wakacje, objechać cały świat. Często ludzie się łapią na to myślenie: „Zarobiłam 100 tys. w cztery miesiące, to w następne spróbuję 200 tys.”. I potem przechodzą załamanie nerwowe, rodzina się do nich nie odzywa, że zbudowali firmę, która jest takim potworem pochłaniającym ich, bo zapomnieli, po co założyli firmę. Zrobili to, by spędzać więcej czasu z rodziną. Okazało się, że cały czas pracują, bo się jeszcze nie nasycili. Pieniędzy można jeszcze więcej zarobić, ale czasu z rodziną się nie odzyska.

Czyli punktem wyjścia tej przyzwoitej strategii jest twoje życie i tworzysz firmę po to, żeby pomogła ci prowadzić je tak, jak naprawdę chcesz.

Tak. I ta przyzwoita strategia zakłada to, w czym jesteś mocny, mocna i żeby nie zmuszała cię do robienia tego, czego strasznie nie lubisz. Dla mnie wyjście na scenę i przemawianie do 100 osób nie jest problemem, ja to bardzo lubię. Dla mnie to fajne, że mówię do ludzi, a oni mi nie przerywają. Mam tłum osób, który mnie słucha. Co więcej, oni mi potem na korytarzu dziękują za to, że to było fajne, co mówiłam. To jest zupełnie co innego niż środowisko domowe, gdzie mama w ogóle nie ma głosu i musi robić to, co dzieci chcą, dla świętego spokoju. Dla innej osoby sama perspektywa wyjścia na scenę to byłby stres, odwlekałaby to i w końcu nigdy by tego nie zrobiła.

Wszyscy mówią, żeby robić wideo, że jest świetne do pozyskiwania klientów. Ale jeśli ktoś jest sparaliżowany na samą myśl o tym, to nie będzie to dla niego dobrze działać. Trzeba zatem wymyślić strategię, która podkreśli mocne strony tej osoby. Może strasznie bać się wideo, ale może będzie świetna np. w podcaście. Albo jak potrafi pisać, to niech pisze. Można mieć bloga, który nie ma nic więcej poza tekstami.

Strategia powinna podkreślać twoje mocne strony. Rób to, co wychodzi ci najlepiej

Strategię należy ułożyć tak, żeby współgrała z dobrymi stronami. I jak przychodzi do mnie osoba, która mówi, że nie chce robić wideo, podcastów, jest dobra tylko w pisaniu, i pyta, jak to rozwinąć, zhackować, to mówię: „Przecież możesz zrobić wideo z twoim tekstem. Ktoś inny będzie go czytał, a jako wideo są urywki zdjęć inspirujące ludzi, którzy robią to, o czym jest tam mowa”. Dużo jest takich powycinanych wideo, na których nie ma autora tekstów. To też jest ten inny sposób myślenia. Możesz mieć wideo, nawet jeśli nie jesteś w tym dobry, tylko trzeba pomyśleć, jak to zrobić, żebyś w nim osobiście nie występował, a ktoś inny będzie czytał twój tekst.

Widzę tu jedno niebezpieczeństwo. Warunek jest taki: wiemy, w czym jesteśmy dobrzy. Ale sam znam niejedną osobę, która albo kompletnie nie wie, w czym jest dobra, albo wie, że jest dobra w kilku różnych dziedzinach. Jak się odnaleźć w takiej sytuacji?

Załóżmy, że prowadzimy biznes i nie robimy tego dla sławy. Wracając do rozpraszania czasu, nie używamy mediów społecznościowych tylko dla popularności, lajków i udostępnień. My to robimy dla biznesu. Musimy prześledzić ścieżkę klienta i zobaczyć, dlaczego oni od nas kupują i który kanał komunikacji jest dla nas idealny. I wtedy wybieramy ten, który pokrywa się z tym, w czym jesteśmy najlepsi, jest najodpowiedniejszy do zdobywania klientów.

Czyli tak naprawdę idziemy za klientami.

Tak, bo po to robimy biznes. Przed wypróbowaniem nowego medium bardzo często powstrzymuje nas strach, że będziemy źle wyglądać na wideo, że spalimy coś na podcaście, że nas wyśmieją, że to nie zadziała. Dlatego trzeba mieć odwagę. Trzeba rozróżnić, czy to tylko strach, czy faktycznie jestem tak fatalna na wideo, że to tylko zaszkodzi mojej marce.

Mówisz też o tym, że powinniśmy się skupić tylko i wyłącznie na wzroście. Z mojego punktu widzenia to jest właśnie to, co ludzie robią, prowadząc firmy. Co z twojego doświadczenia jest takim rozpraszaczem, na czym ludzie się skupiają zupełnie niepotrzebnie, zamiast skupić się na wzroście? Na co marnują czas, który mogliby wykorzystać efektywniej?

Ludzie myślą, że są skupieni na wzroście, a jak pytam: „Jeżeli ci przyślę dzisiaj setkę klientów, opublikuję post na swoim Twitterze, gdzie śledzi mnie ok. 7 tys. osób, zrobię jakąś promocję i wyślę cię do mojej listy, to czy jesteś w stanie to obsłużyć?”, to oni wtedy wielkie oczy: „Nie”. Wtedy dalej brnę: „To ile osób możesz obsłużyć?”. Niektórzy myślą, że zwiększenie ilości klientów wszystko rozwiąże, a to jest nieprawda. Musisz wiedzieć konkretnie, ile osób możesz obsłużyć, jak sprawić, by zaspokoić ich potrzeby i powiększyć swoją bazę.

Dużo osób myśli: „Teraz nie zarabiam pieniędzy, ale gdyby tylko mieć więcej klientów, to wszystko się samo rozwiąże”. Podstawowy błąd, jaki popełniają, to zły model biznesowy, który hamuje ich wzrost. Skupiają się na tym, że wszystko robią sami, i jeżeli skończy im się czas – a doba ma określoną ilość godzin – nie mogą obsłużyć więcej klientów.

Dodatkowo marnują czas, bo myślą, że oszczędzą na księgowości, jeśli zrobią sobie sami faktury; kupią sobie oprogramowanie wyglądające na łatwe, to wprowadzą wszystkie rachuneczki. Poświęcą te dwie czy trzy godziny w miesiącu na księgowanie i myślą, że są sprytni, oszczędzą dużo pieniędzy, a to nieprawda. Każda godzina, którą się spędza, nie myśląc o tym, jak się rozwija firma, jest stracona. Pierwszą rzeczą, przez którą ludzie marnują czas, to drobne czynności, a oni nawet nie wiedzą, że to ich kosztuje. Myślą, że ich czas jest za darmo.

Tak. To powszechny błąd, zwłaszcza u początkujących, bo jak zaczynasz firmę i poświęcasz na to cały swój czas, to z założenia masz go dużo, poza tym, który poświęcasz na sen i jedzenie. Więc nie wyceniasz go, zwłaszcza na początku.

Właśnie. Ale w którymś momencie można przeprowadzić twardą rozmowę z samym sobą: „Czy ja oszczędzam pieniądze, nie wynajmując księgowego, asystentki, nie używając kogoś do pomocy, czy tracę ten czas?”. Jeżeli twoja godzina pracy z klientem kosztuje np. – jak w moim przypadku – ok. 300 funtów, to jeżeli robisz coś innego, to stracisz ten czas. To jest częste u kobiet, że one wszystko chcą robić same, np. koło dzieci, w domu itp.

Mówisz, że bierzesz 300 funtów za godzinę pracy z klientem, ale podstawowa myśl, jaka się pojawia w głowie, jest taka: „OK, ale ja tych klientów nie mam przez osiem godzin dziennie, więc mogę tę godzinę, kiedy nie obsługuję klientów, poświęcić na księgowość”.

Rozumiem, że na początku trzeba coś takiego robić, ale stopniowo powinno się wprowadzać te systemy wspomagające, ponieważ inaczej zawsze będziemy w takim kółku, że pracujemy z klientem, to się nie ogłaszamy, nigdzie nie zdobywamy następnych. Można to wprowadzać stopniowo. Powiedzmy, że księgowy jest drogi. Można przemyśleć, w jaki sposób to wszystko usystematyzować.

Trafia do mnie dużo osób, które piszą bloga, żeby zdobyć klientów, ale zajmuje im to bardzo dużo czasu i wtedy brakuje im go już na media społecznościowe, które są następnym pożeraczem czasu. Dlatego należy wykształcić sobie takie systemy, że np. napiszę bloga, potem biorę z niego cytaty, wkładam je na obrazki, na jakieś ładne tło, wrzucam na Twittera, Pinteresta, Instagrama czy Facebooka. Nie wymyślam koła od nowa, tylko używam czegoś, co stworzyłam, żeby podać to dalej na inne media społecznościowe.

Ta sama treść podana w innej formie dociera do innych odbiorców

Przykładowo: jeżeli ty masz podcasty, to załadowujesz je, dajesz do nich transkrypcje i to jest twój blog. Nic więcej nie musisz robić. Czyli jeżeli osoba mówi, że strasznie dużo czasu zajmuje jej pisanie bloga dla firmy, i pyta, czy jest jakiś sposób, żeby to skrócić, to ja radzę: „Nagraj siebie, jak mówisz przez pół godziny, wyślij to do kogoś, żeby ci napisał transkrypcję, i w tym momencie wyjdzie, że ktoś inny to robi, ty nie jesteś już tym zajęty”. Te pół godziny podcastu zupełnie wystarczy na cały tydzień.

Jeżeli nagrywasz siebie, jak robisz podcast, to masz też wideo, wtedy i kanał YouTube jest odhaczony. Potem ktoś może to wrzucić na bloga albo podzielić ten długi post na mniejsze i wrzucić jako kilka postów na Facebooka, jako takie najważniejsze punkty zachęcające. Następnie wziąć kilka nagłówków i cytatów z tego posta i wrzucić na Twittera. I cały tydzień Twittera jest zrobiony z tego jednego posta. A my tylko zrobiliśmy te pół godziny wideo lub podcastu, resztę ktoś inny mógł zrobić i tym samym nasz marketing zajął nam 30 minut, więc mamy czas, żeby pracować z klientami.

A nie musimy poświęcać czasu na kontrolowanie osób czy osoby, która robi te pozostałe techniczne rzeczy?

Wtedy to zajmuje, powiedzmy, pół godziny na podcast i tyle samo na skontrolowanie innych, ale po jakimś czasie te systemy są tak wyspecjalizowane, że te osoby wiedzą, czego od nich oczekujesz. Takie sprawdzanie zajmuje ci 5–10 minut.

Następny punkt to rozmowy z klientami. Moja baza klientów to są bardzo często osoby, które mają własne blogi, kursy. Ja pracuję z kobietami, które są w Tokio, Nowym Jorku, Los Angeles czy Krakowie, i one wszystkie mają ten sam problem. Im się wydaje, że oszczędzają pieniądze, marnując swój czas. Nie wyceniają siebie. Wydaje im się, że czasu mają dużo, że jest on za darmo. Pieniędzy zawsze możesz zarobić więcej. Możesz włożyć je do banku na procent lub zainwestować, one same się pomnażają.

Nie zaoszczędzisz pieniędzy, marnując czas. Pieniądze można pomnożyć, czas nie

My, Polacy, mamy takie przekonanie, że pieniędzy jest mało, więc trzeba oszczędzać na czarną godzinę, bo będzie jeszcze gorzej. A właśnie trzeba zmienić ten sposób myślenia i sobie powiedzieć: „Pieniędzy jest dużo i mogę zarobić jeszcze więcej. Pieniądze nie są problemem, jest nim to, jak ja zarządzam czasem, co ja z nim robię, jak ja zarządzam swoją energią w tym czasie”.

Myślę, że dajesz ludziom do myślenia, uruchamiasz różne trybiki w głowie, które powodują, że od razu ktoś sobie to przekłada na swój własny biznes. Mówiłaś o strategii, mówiłaś o odwadze. Został nam jeszcze trzeci element: co oznacza właściwy branding? Czy chodzi tutaj o markę firmy, którą tworzymy, czy o markę osobistą?

Słowo, którego ja używam, to proper branding. Chodzi o to, żeby marka była solidna i przemyślana, łączyła najlepsze cechy naszej osobowości, wartości, które wyznajemy i które przenoszą się na naszą markę. I to jest to, co jest atrakcyjne dla naszych klientów oraz jak oni mogą się z tym identyfikować. Proper branding to marka, która jest spójna, nie jest zrobiona na łapu-capu, że trochę tego i tamtego.

Ja mam i firmę, i moją markę osobistą. Jak pracowałam z firmami inżynierskimi, to ich w ogóle nie obchodziło, że ja mam dzieci. Ich interesowało to, że mam wykształcenie, doświadczenie, że umiem robić to, co oni ode mnie kupują, dostarczam rezultaty. Ale kiedy pracuję z kobietami jako coach i strateg, to dla nich jest ważne to, że mogą się identyfikować ze mną jako mamą, która stworzyła biznes pasujący do życia rodzinnego, bo one też to chcą osiągnąć, dowiedzieć się, jak to jest, że mam klientów z całego świata i nie poświęciłam na to życia osobistego, że nadal jestem mamą, odbieram dzieci ze szkoły, że jestem z nimi, jak są chore, i nie muszę nikogo prosić, żeby dał mi zwolnienie.

Ale to znaczy, że tak naprawdę budujesz dwa brandy, jeden – na użytek firm inżynierskich, a drugi – dla kobiet, które chciałyby też rozwinąć biznes?

Tak. Ja jestem wciąż jedna i ta sama, mam te same zdolności i umiejętności, ale moje marki biorą dwie różne rzeczy ode mnie i skupiają się na dwóch różnych aspektach. W jednym miejscu skupiam się na swojej wiedzy o pozycjonowaniu, której uczyłam się od hakerów, od osób, które pozycjonowały strony hazardowe z tymi wszystkimi kasynami, bingami i grami.

Poważnie od nich się uczyłaś?

Tak. Tam konkurencja jest nieziemska, więc oni musieli starać się być najlepsi na świecie. Ludzie myślą, że hakerzy to są oszuści, ale to nie jest prawda. Hakerzy robią to dlatego, że to jest fajne, to jest wyzwanie.

W jaki sposób się od nich uczyłaś? Gdzie?

Na forach internetowych. Oni się bardzo chętnie dzielą swoją wiedzą i ja też. Ludzie mówią, że nie powinnam, ale prawda jest taka, że ta moja wiedza się nie skończy tylko dlatego, że komuś powiem, jak coś zrobić. Dlatego jak uczyłam się pozycjonowania od osób, które musiały pozycjonować niesamowicie konkurencyjne strony, gdzie w grę wchodziły duże pieniądze, i przychodziłam do takiej firmy inżynierskiej, to w ciągu trzech tygodni oni byli na pierwszej stronie Google, nie na jakieś hasełko, tylko na hasło, które było potrzebne, żeby zdobywać klientów.

Trzeba się skupić na tym, co chcesz osiągnąć. I wtedy, jak już wiesz, czym to jest, to wiesz też, jak można zacząć myśleć, jak to zrobić w taki sposób, żeby to pasowało do twojego stylu życia, do twoich wartości, do tego, czym się szczycisz. Wartość moralna to jest coś, co jest bardzo ważne dla mnie, ponieważ pomimo tego, że nie pochwalam hazardu, to nie znaczy, że nie mogę się od tych ludzi nauczyć czegoś i wykorzystać to w sposób, który sprawi, że firma zaistnieje na rynku w uczciwy sposób. Po prostu oni mają taki dostęp do pieniędzy, że szybciej wypróbują w praktyce te rzeczy, które będą działać. I ja to potem mogę zreplikować na swoją skalę, zgodnie z własnym sumieniem, robiąc to tak, jak powinno być.

I uczyłaś się w ten sposób pozycjonowania? Czegoś jeszcze?

Praktycznie wszystkiego się nauczyłam od osób, które były najlepsze w swoim biznesie, i potem to wykorzystywałam. Ja się śmiałam, że moi klienci to są króliki doświadczalne. Jak się nauczyłam czegoś nowego, to myślałam: „Jak fajnie by było wprowadzić to w życie, zobaczyć, czy to będzie działało na innym rynku, czy ta sama zasada okrojona czy w jakiś sposób przekształcona będzie działała dla kogoś, kto sprzedaje coś zupełnie innego”. I potem, jak wspomniałam o tym, to ktoś się pojawiał i mówił: „Ja bym chciał, żeby to zrobić, taka strategia jest potrzebna mojej firmie”. I ja to mogłam wprowadzić w życie. Dla mnie to była po prostu wielka gra, a to, że moi klienci sprzedawali mnóstwo kursów, że zdobywali lepsze kontrakty i swoich klientów, że firmy się rozwijały, to to jest bonus i o to chodzi.

Nieważne, czy mam wielkie biuro, supersamochód, fundusz reprezentacyjny – mogłam dowieść, że mogę nauczyć się od najlepszych osób, do których oni nie mieli w ogóle dostępu. To jest właśnie to myślenie niestandardowe. Dużo osób myśli w ten sposób, żeby spotkać się z osobą, która pracuje w tym samym mieście, aby zaprojektować stronę internetową. Ale to się okazuje w ogóle niepotrzebne, bo można pracować przez internet z kimś z drugiego końca świata, kto ci zrobi stronę lepiej, bo ma doświadczenie w twojej dziedzinie.

Jaka była droga twojego myślenia, że zaczęłaś uczyć się rozwijania firm, korzystając z porad na forach hakerskich?

Weszłam do internetu i przechodziłam od jednego wątku do drugiego. Zauważyłam, kto ma najlepsze pomysły, co się wydawało logiczne, kto przedstawia najlepsze argumenty. To były osoby, które naprawdę chętnie dzieliły się swoją wiedzą, nie ukrywały tego, co robią.

Jedną rzecz chciałam sprostować: ludzie myślą, że hakerzy robią coś, co jest nielegalne, a to nie jest prawda. Oni robią coś, co nie było jeszcze zrobione. Jeżeli ktoś dochodzi od punktu „a” do „b” w pewien sposób, to oni sprawdzają, czy można to zrobić szybciej, inaczej, lepiej, czy jest sposób, żeby napisać kawałek kodu, który zautomatyzuje to, co teraz robimy manualnie.

Czyli to nie jest ten haker, którego kojarzymy z gościem włamującym się do banku, tylko to jest haker, który łamie schematy.

Tak. To jest ktoś, kto łamie schematy. Sprawdza, jak zrobić coś lepiej, szybciej, efektywniej, kodując to. Linijka kodu sprawi, że potem nie musimy spędzać czasu, żeby to robić, bo ten program zrobi to za nas. Mam klientów z całego świata, każdy jest w innej strefie czasowej. Żeby ustalić dostępność tych osób i moją, zatrudniłam sobie „asystentkę”, czyli program, który się nazywa Acuity Scheduling, za 10 dolarów miesięcznie. Ktoś sobie wchodzi na moją stronę internetową i tam jest mój kalendarz z informacją, kiedy jestem dostępna i kiedy oni – w swojej strefie czasowej.

Oni od razu płacą, wypełniają formularz. Jak wchodzę na konsultację z nimi, to już od razu wiem, czego oni ode mnie chcą, mogę sobie sprawdzić ich stronę internetową, zobaczyć, co tam się dzieje, z czym mają problem. W chwili kiedy się spotykamy, nie marnujemy czasu i pieniędzy. Nie będę tracić czasu na pogawędkę, jak tam twoje dzieci i co tam w twoim życiu się dzieje. Przechodzimy od razu do konkretów. Aby zaoszczędzić czas, oni dostają ten formularz, w którym muszą odpowiedzieć na kilka pytań. Zmusza ich to do głębokich przemyśleń, jak oni chcą, żeby ich interes funkcjonował, jak ich pomysły mają być zrealizowane.

Moją główną zasadą jest to, aby jak najmniej czasu marnować w biznesie na rzeczy, które można zautomatyzować. Chodzi mi o takie manualne czynności, które nie potrzebują naszego udziału. Wtedy zyskujemy więcej czasu na budowanie relacji międzyludzkich, rozmowy, odpowiadanie na czyjeś pytania, pomoc komuś. Bycie realnie dla tej osoby, a nie mówienie: „Sorry, już nie mam czasu w tym miesiącu, dlatego że np. jest koniec roku i muszę uporządkować swoje podatki”.

Gdyby ktoś chciał cię znaleźć w internecie i dowiedzieć się więcej o tym, co robisz, to gdzie można cię znaleźć?

Moja strona firmowa to movabo.com, a ta związana z marką osobistą – martakrasnodebska.pl.

Wielka dawka wiedzy i inspiracji. Serdecznie dziękuję również w imieniu słuchaczy, bo myślę, że oni też będą równie pod wrażeniem jak ja od tej chwili.

Dziękuję bardzo za zaproszenie. To była wielka przyjemność, gdyż bardzo lubię twój podcast.

Na stronie zostały wykorzystane linki afiliacyjne. Jeżeli wejdziesz przez nie na stronę sprzedawcy i dokonasz zakupu, sprzedawca podzieli się ze mną częścią swojej marży (nie wpływa to na twoją cenę). Wymieniam wyłącznie te produkty i usługi, z których rzeczywiście korzystam i jestem z nich zadowolony.

Przeskocz do: