Po 9 miesiącach wróciłem do social mediów.
Co mnie przyciągnęło?
Po 9 miesiącach przerwy wróciłem do social mediów.
Ale na trochę innych zasadach.
Dla wielu soloprzedsiębiorców Instagram i TikTok to zło konieczne. Z jednej strony pomagają zdobywać klientów. Z drugiej – wysysają z nas energię.
Też to czujesz?
Jeżeli tak, to ten tekst może ci pokazać social media w trochę innym świetle. Bo ja sam mam wrażenie, jakbym odkrywał je na nowo.
Wcześniej używałem głównie Instagrama, gdzie obserwowało mnie prawie 17 tys. osób.
Ale zamiast tam wracać, reaktywowałem moje konto na LinkedIn. Mimo że nie używałem go od lat i miałem tam 10 razy mniej kontaktów.
Powiem ci:
- jakie są 3 powody mojego powrotu do mediów społecznościowych,
- co sprawiło, że zdecydowałem się właśnie na LinkedIn
- i jakie efekty widzę po pierwszych 3 tygodniach.
Czytaj dalej lub posłuchaj podcastu:
Spis treści:
1. Kontakt z ludźmi
Pierwszy powód mojego powrotu do social mediów to potrzeba kontaktu z ludźmi.
Jestem introwertykiem, więc lubię być sam.
Ale czuję, że trochę przedawkowałem.
Od 8 lat mieszkam w Wielkiej Brytanii. Z żoną i córką, ale bez reszty rodziny i starych znajomych. Pracuję z domu, więc nie mam zbyt wielu okazji do poznawania nowych ludzi.
Dopóki miałem w podcaście wywiady, regularnie z kimś rozmawiałem. Postanowiłem jednak nagrywać solo.
A do tego zniknąłem z social mediów.
W pewnym momencie zauważyłem, że coś mnie omija. Że oprócz świętego spokoju, potrzebuję też kontaktów z innymi. I że brakuje mi poznawania nowych, ciekawych ludzi.
Plan był taki, że po odstawieniu social mediów będę to robił:
- w newsletterze i mailach,
- w komentarzach na YouTubie,
- w zamkniętych społecznościach.
Nie do końca mi się udało.
W mailach komunikuję się przede wszystkim z odbiorcami mojego newslettera i z klientami. To nie jest sposób, żeby wyjść ze swojej bańki. YouTube też nie za bardzo sprawdził się w tej roli.
A zamknięte społeczności? Mam dostęp do kilku, ale z jakiegoś powodu nie mogę się zmobilizować, żeby regularnie się tam udzielać.
Mam wrażenie, że w social mediach łatwiej odkryć nowe osoby, które nas zainteresują. Poza tym działają one trochę jak wspólna kuchnia w coworkingu. Przychodzisz tam, żeby napić się kawy, ale zawsze dowiesz się czegoś przy okazji.
Media społecznościowe mają też inną ważną cechę.
2. Możliwość szybkiej interakcji
Kiedy zniknąłem z Instagrama, zauważyłem, że brakuje mi narzędzi do szybkiego zbierania opinii lub rekomendacji.
Chodzi mi o pytania, typu:
- Jaką nową książkę o content marketingu warto przeczytać?
- Kto na LinkedIn publikuje praktycznie wskazówki nt. SEO?
- Których operatorów płatności odradzacie i dlaczego?
- Co myślicie o takim pomyśle…? itd.
Próbowałem używać w tym celu karty Społeczność na YouTubie. Sprawdzała się nieźle, gdy robiłem sondę z kilkoma odpowiedziami do wyboru. Ale kiedy zadawałem pytanie otwarte, komentarzy było niewiele.
Newsletter też nie za bardzo nadaje się do takich dyskusji.
Social media – jak najbardziej. Mogę w dowolnym momencie wrzucić post i po kilku minutach mam pierwsze odpowiedzi.
Jeszcze ciekawiej jest wtedy, kiedy publikuję merytoryczny post, a w komentarzach ludzie dodają coś wartościowego od siebie:
- własny przykład,
- inny punkt widzenia,
- pytania pogłębiające.
Na LinkedIn widzę takie komentarze dużo częściej niż na innych platformach.
Dzięki nim dowiaduję się czegoś nowego, mogę lepiej zrozumieć moich odbiorców i skuteczniej im pomagać.
A przy okazji trafiam na nowe osoby, które warto obserwować.
W drugą stronę też to działa. Kiedy w komentarzu pod cudzym postem uda mi się napisać coś ciekawego, jest szansa, że ktoś to przeczyta i zacznie mnie obserwować. Zapisze się na newsletter, posłucha podcastu, a z czasem coś u mnie kupi.
Bo wróciłem do social mediów nie tylko po to, żeby mieć kontakt z ludźmi i możliwość szybkiej interakcji. Trzeci powód jest związany właśnie z klientami.
3. Przyciąganie klientów
Po latach korzystania z social mediów, „bo wszyscy tam są”, nareszcie ułożyło mi się w głowie, jak z nich korzystać i co publikować, żeby miało to sens biznesowy.
W teorii wiedziałem to od dawna, ale – jak to często bywa – najtrudniej zastosować własne rady u siebie.
Tych 9 miesięcy odwyku wykorzystałem, żeby lepiej zrozumieć social media. Słuchałem podcastów na ten temat, czytałem książki i przerabiałem kursy.
Dzięki temu sprecyzowałem moją strategię tworzenia treści.
Strategia wskazuje kierunek działania. Kiedy wybierzesz kierunek, możesz z czystym sumieniem przestać robić rzeczy, które nie przybliżają cię do celu. I skupić się na tym, co ważne.
Dlatego na początku tego roku zrezygnowałem z nagrywania wideo. Bo większość odbiorców słucha Małej Wielkiej Firmy ze względu na treść, a nie żeby popatrzeć, jak ruszam ustami.
Gdy zastosowałem to samo strategiczne podejście do mediów społecznościowych, doszedłem do kilku wniosków:
- Social media wymagają często tworzenia wideo i obrazków. Nie są to formy, w których się wybijam.
- Mógłbym używać grafik generowanych przez AI, ale to nie zwiększy wartości moich treści ani mnie nie wyróżni.
- Wartość moich treści wynika z tego, że dzielę się moimi myślami i doświadczeniami. Najlepiej mi to wychodzi, gdy piszę lub mówię.
Stało się dla mnie jasne, że powinienem wybrać platformę opartą głównie na tekście.
Brałem pod uwagę LinkedIn, Twittera i Threads.
Pierwszy odpadł Twitter. Nigdy nie był w Polsce zbyt popularny, a Elon Musk raczej tego nie zmieni.
Threads, jako nowa aplikacja, daje na razie duże zasięgi. Ma jednak problemy z utrzymaniem użytkowników. Wiele osób założyło tam konto z ciekawości, ale tam nie zagląda. Poza tym, jeżeli oryginalny Twitter w Polsce nie za bardzo się przyjął, to kopia Twittera też ma niewielkie szanse.
Na placu boju został LinkedIn, więc postanowiłem spróbować.
Wiadomo, że dobrze sprawdzają się tam posty tekstowe. Ale ważne też było dla mnie nastawienie użytkowników.
Inne social media skupiają się na dostarczaniu rozrywki. Oczywiście jest też wiele osób, które dzielą się wiedzą na TikToku czy Instagramie, ale nie jest to takie łatwe. Bo kiedy użytkownik w kolejce w markecie scrolluje Instagram, to chce raczej odpocząć, niż się czegoś nauczyć.
Na LinkedIn ludzie przychodzą głównie po to, żeby rozwijać swój biznes. A moje posty mogą im w tym pomóc.
W dodatku wg raportu Adriana Gamonia LinkedIn w Polsce i na świecie najwięcej polskich użytkowników tego serwisu działa w branży usług profesjonalnych. Tak się składa, że jest w niej też najwięcej soloprzedsiębiorców.
Podsumowanie
Mój eksperyment z odstawieniem social mediów oficjalnie dobiegł końca. Początkowo planowałem, że potrwa trzy miesiące, ostatecznie wyszło dziewięć.
Mam poczucie, że ta przerwa mi pomogła:
- zrozumiałem, jakie treści chcę publikować,
- mam zarezerwowany czas na interakcje,
- odkrywam nowe, interesujące osoby.
Pierwsze wyniki są obiecujące. W ciągu 3 tygodni od powrotu na LinkedIn przybyło mi prawie 350 obserwujących, a ponad 30 osób zapisało się na mój newsletter.
A to dopiero pierwsze kroki.
Chcesz wiedzieć, co będzie dalej? Obserwuj mnie na LinkedIn.
Przydatne linki
- Mój profil na LinkedIn
- Rozmowa ze mną w podcaście Katarzyny Matysek Emigracja bez ściemy
- Newsletter Soloprzedsiebiorca.pl
- Raport Adriana Gamonia „LinkedIn w Polsce i na świecie w 2024 roku”