Content marketing dla ekspertów: jak zamienić wiedzę w widoczność w 2026 r. (bez naśladowania influencerów)
Masz wiedzę, masz klientów – ale rynek o tym nie wie.
Polecenia działają, jednak się nie skalują. Obsługa klientów zjada czas na budowanie widoczności. A gdy w końcu siadasz do pisania posta czy nagrywania odcinka, słyszysz w głowie: „Przecież to wszystko już było. Kto będzie chciał tego słuchać?”.
Znam to. I wiem, że rozwiązaniem nie jest „więcej motywacji” ani kolejny kurs o algorytmach Instagrama.
Rozwiązaniem jest system.
Content marketing to nie publikowanie dla samego publikowania. To otwieranie drzwi, żeby klienci sami do ciebie przychodzili – zamiast gonić za nimi z ofertą w ręku. W tym artykule pokażę ci, jak to działa w praktyce. Bez ściemy, bez obietnic „6‑cyfrowy przychód w 90 dni”. Za to z przykładami z mojego własnego biznesu, który buduję od 2004 roku.
Jeśli jesteś ekspertem, który ma więcej kompetencji niż widoczności – ten tekst jest dla ciebie.
Content marketing to nie reklama – i właśnie dlatego działa
Reklama mówi: „Kup teraz”.
Content marketing mówi: „Oto rozwiązanie twojego problemu. Jeśli chcesz je wdrożyć, mogę ci pomóc”.
Czujesz różnicę?
Seth Godin twierdzi, że content marketing to „jedyny marketing, jaki nam pozostał”. Doug Kessler dodaje, że tradycyjny marketing mówi do ludzi, a content marketing z nimi rozmawia. Andrew Davis idzie jeszcze dalej: „Treść buduje relacje, relacje budowane są na zaufaniu, a zaufanie jest motorem sprzedaży”.
Trudno się z nimi nie zgodzić.
Ale zobacz, co to oznacza w praktyce.
Reklama to wynajem mieszkania. Płacisz czynsz – masz gdzie spać. Przestajesz płacić – musisz się wyprowadzić.
Content marketing to budowanie własnego domu. Każdy artykuł, każdy odcinek podcastu, każdy wartościowy post to kolejna cegła. Budujesz powoli, ale to, co zbudujesz, zostaje twoje.
Reklama przeszkadza. Content pomaga.
Gdy ktoś trafia na twój artykuł, podcast czy post na LinkedIn, nie czuje się atakowany. Szuka rozwiązania – i je znajduje. U ciebie. To buduje coś, co trudno osiągnąć reklamą: zaufanie przed pierwszym kontaktem.
Trzy filary skutecznego content marketingu
Żeby to działało, potrzebujesz trzech rzeczy:
- Wartość. Twoje treści muszą rozwiązywać realne problemy odbiorców. Nie chodzi o to, żeby brzmieć mądrze. Chodzi o to, żeby czytelnik pomyślał: „O, to mogę zastosować już dziś”.
- Spójność. Jeśli jesteś ekspertem od produktywności, nie publikuj nagle o kryptowalutach. Odbiorcy muszą wiedzieć, czego się po tobie spodziewać. Spójność buduje rozpoznawalność.
- Dystrybucja. Najlepszy artykuł świata nie zadziała, jeśli nikt go nie zobaczy. Treści muszą trafiać tam, gdzie są twoi potencjalni klienci. O tym, które kanały wybrać, piszę dalej.
U kogo to działa najlepiej?
Content marketing sprawdza się szczególnie dobrze, gdy:
- Sprzedajesz wiedzę, doświadczenie lub usługi eksperckie (konsulting, coaching, szkolenia, usługi B2B)
- Twoi klienci potrzebują czasu, żeby ci zaufać – nie kupują pod wpływem impulsu
- Masz ograniczony budżet na reklamę, ale możesz zainwestować trochę czasu
- Chcesz przyciągać klientów zamiast ich szukać
Brzmi znajomo?
To dobrze. Bo content marketing to idealne narzędzie dla ekspertów, którzy wolą budować relacje niż gonić za zleceniami.
Jak content marketing działa w praktyce (mój system)
Rzadko korzystam z reklam. Przez lata nie używałem ich w ogóle.
Zamiast szukać klientów, otwieram im różne drzwi, żeby sami do mnie przyszli. Nie atakuję ich ofertą. Szukam sposobów, żeby udowodnić im, że znam ich problemy – i potrafię je rozwiązać.
Co to oznacza w praktyce?
- Nagrywam podcast (od 2009 roku, ponad 500 odcinków)
- Prowadzę blog, który właśnie czytasz
- Publikuję na YouTubie
- Udzielam się na LinkedIn
- Wysyłam newsletter Soloprzedsiebiorca.pl
Każdy z tych kanałów to osobne drzwi. Ktoś woli czytać – trafi na blog. Ktoś woli słuchać w drodze do pracy – znajdzie podcast. Ktoś scrolluje LinkedIn w przerwie między spotkaniami – zobaczy mój post.
Ale samo publikowanie to za mało.
Lejek, który działa w tle
Mój system wygląda tak:
- Ludzie trafiają na moje treści. Szukają w Google odpowiedzi na pytanie. YouTube podsuwa im odcinek. Znajomy udostępnia post. Nie płacę za ten ruch – treści pracują same.
- Uznają je za przydatne. To warunek konieczny. Jeśli treść nie rozwiązuje problemu, czytelnik wychodzi i nie wraca.
- Zapisują się na newsletter. Tu następuje kluczowy moment: z anonimowego odbiorcy stają się subskrybentem. Mam dostęp do ich skrzynki.
- Nabierają zaufania. Dostaję tydzień po tygodniu. Widzą, że regularnie dostarczam wartość. Zaczynają mi ufać.
- Widzą informację o produkcie. W mailu, na końcu artykułu, w opisie odcinka. Nie wciskam im niczego na siłę – po prostu informuję, że mam coś, co może im pomóc.
- Kupują. Albo nie. Ale jeśli nie teraz, to może za miesiąc. Albo za rok. Newsletter sprawia, że o mnie nie zapominają.
To nie jest skomplikowane.
Ale wymaga jednego: regularności. O tym, dlaczego to takie trudne – i jak sobie z tym poradzić – piszę w sekcji o kosztach content marketingu.
Dlaczego to działa lepiej niż reklama?
Gdy ktoś kupuje mój kurs po przeczytaniu 10 newsletterów i wysłuchaniu 5 odcinków podcastu, to zupełnie inny klient niż ktoś, kto kliknął w reklamę.
Ten pierwszy już mnie zna. Wie, jak myślę. Wie, czego może się spodziewać. Kupuje świadomie.
Ten drugi? Kupuje obietnicę. I znacznie łatwiej może się rozczarować – bo wyobrażał sobie coś innego.
Dlatego moi klienci rzadko proszą o zwrot. Dlatego zostawiają dobre opinie. Dlatego wracają po kolejne produkty.
Content marketing to nie tylko sposób na pozyskanie klientów.
To filtr, który przyciąga tych właściwych.

Zalety i realne koszty content marketingu
Content marketing działa. Ale nie jest darmowy.
Owszem, nie płacisz za kliknięcia jak w Google Ads. Nie kupujesz zasięgu jak na Facebooku. Ale płacisz czymś innym: czasem, energią, konsekwencją.
Zanim zdecydujesz, czy to ścieżka dla ciebie, zobacz obie strony medalu.
Co zyskujesz, gdy robisz to dobrze
Budujesz wizerunek eksperta – zanim klient się do ciebie odezwie
Publikując regularnie wartościowe treści, przestajesz być jednym z wielu. Stajesz się „tym od produktywności”, „tą od LinkedIn”, „tym, co ma podcast o sprzedaży”.
Podam ci przykład.
Załóżmy, że jesteś specjalistą od produktywności i od roku publikujesz porady o zarządzaniu zadaniami. Twój potencjalny klient ma firmę, która rośnie szybciej niż jego zdolność ogarnięcia projektów. Szuka pomocy. Wpisuje w Google „jak poukładać projekty w firmie” i trafia na twój artykuł.
Czyta. Wraca za tydzień, czyta kolejny. Zapisuje się na newsletter. Po miesiącu dostaje od ciebie maila o konsultacjach.
Czy musi sprawdzać twoją konkurencję?
Nie musi. Bo przez miesiąc udowadniałeś mu, że wiesz, o czym mówisz. Zaufanie było zbudowane, zanim kliknął „Umów spotkanie”.

Niskie koszty na start – jeśli masz czas
Nie oszukujmy się: za promocję trzeba zapłacić. Możesz zwiększyć zasięgi reklamą w social mediach albo w Google, ale nie zawsze masz na to budżet.
Content marketing pozwala zacząć bez inwestycji finansowej.
Publikowanie wartościowych postów na LinkedIn, prowadzenie bloga, nagrywanie podcastu – to wszystko kosztuje „tylko” twój czas. Im bardziej dopracujesz treści, tym skuteczniej będą pracować: przyciągać uwagę, budować widoczność, generować zapytania.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że dla wielu ekspertów ten czas jest bardzo cenny. I tu zaczyna się prawdziwy rachunek kosztów – dojdziemy do tego za chwilę.
Tworzysz relacje – nie tylko zasięgi
Tak jak powiedział Doug Kessler: „content marketing rozmawia z ludźmi”. To nie monolog reklamowy. To dialog.
Dobre treści angażują. Ludzie komentują, zadają pytania, dzielą się swoimi doświadczeniami. Każdy komentarz to początek relacji. Każda odpowiedź, którą napiszesz, buduje zaufanie.
Jak to robić w praktyce?
- Zadawaj pytania na końcu postów
- Odpowiadaj na komentarze (szybko!)
- Przeprowadzaj ankiety
- Zachęcaj do dzielenia się opiniami – nawet krytycznymi
Zaangażowana społeczność to nie jest dodatek do content marketingu. To jego serce.

Poznajesz swoich klientów lepiej niż konkurencja
Gdy budujesz społeczność, dostajesz coś bezcennego: informację zwrotną.
W komentarzach i mailach ludzie mówią ci wprost:
- Z czym się męczą
- Czego szukają
- Co im nie pasuje w dostępnych rozwiązaniach
To lepsze niż każde badanie rynku. I dostajesz to za darmo.
Dzięki temu możesz:
- Sprawdzić, czy twoja oferta trafia w realne potrzeby
- Dowiedzieć się, co poprawić
- Wymyślić nowy produkt lub usługę
Treści pracują na ciebie latami
Jeśli naprawdę przyłożysz się do stworzenia wartościowej treści – kompleksowego poradnika, dogłębnego odcinka podcastu, solidnego artykułu – poświęcisz czas raz, a korzyści będziesz czerpać przez miesiące. Czasem lata.
Mam odcinki podcastu sprzed kilkunastu lat, które wciąż generują po kilkadziesiąt odsłuchań miesięcznie. Bez żadnej promocji, bez płatnych reklam. Po prostu ktoś szuka odpowiedzi na pytanie – i trafia na mój content.
Warunek? Treść musi być naprawdę solidna i rozwiązywać ponadczasowy problem.

Czego ci nikt nie powie na starcie
Efekty zobaczysz za kilka miesięcy – nie tygodni
Żeby stworzyć dobrą treść, potrzebujesz czasu na:
- Research
- Napisanie lub nagranie
- Edycję i dopracowanie
- Dystrybucję
A potem? Potem czekasz.
Nikt ci nie zaufa po jednym poście. Potrzeba dziesiątek, czasem setek punktów styku, zanim ktoś pomyśli: „OK, temu człowiekowi warto zapłacić”.
Jeśli oczekujesz efektów w ciągu tygodnia, content marketing będzie dla ciebie frustrujący. Ale jeśli myślisz w perspektywie roku – to jedna z najlepszych inwestycji, jaką możesz zrobić.
Regularność jest trudniejsza, niż myślisz
Wiem, że jako ekspert nie narzekasz na brak zajęć. Masz klientów do obsługi, oferty do przygotowania, księgowość do ogarnięcia.
Content spada na koniec listy. Zawsze.
Pierwszych 5-10 postów czy artykułów pójdzie gładko. Masz w głowie tematy, które chciałeś poruszyć od dawna. Ale potem przychodzi moment, gdy siadasz do komputera i myślisz: „O czym ja mam teraz pisać? Przecież wszystko już było”.
To nie znaczy, że tematy się skończyły. To znaczy, że potrzebujesz systemu.
Dlatego stworzyłem Planer Treści – warsztat, dzięki któremu w jeden dzień zaplanujesz tematy na cały rok. Nie będziesz już siadać przed pustym ekranem i zastanawiać się, co napisać.
Planer Treści
Twórz treści, które się wyróżnią. Zaplanuj tematy na cały rok w jeden dzień, dziel się wiedzą w oryginalny sposób i przyciągaj klientów!
Konkurencja nie śpi
Content marketing jest skuteczny – dlatego robi go coraz więcej osób.
Internet jest zalany poradnikami, podcastami, postami na LinkedIn. Twoja konkurencja też publikuje. Przebić się ze swoim przekazem jest trudniej niż 5 lat temu.
Ale zobacz to z innej strony.
Większość treści w internecie jest przeciętna. Powtarza to samo innymi słowami. Jeśli napiszesz coś naprawdę wartościowego – z własnym doświadczeniem, z konkretnymi przykładami, z punktem widzenia, którego nie ma nikt inny – wyróżnisz się.
Nie musisz krzyczeć głośniej od wszystkich. Musisz być bardziej pomocny.
Potrzebujesz więcej niż jednej umiejętności
Content marketing to nie tylko pisanie. Żeby robić to skutecznie, przyda ci się podstawowa wiedza z:
- Copywritingu (jak pisać, żeby ludzie chcieli czytać)
- SEO/GEO (jak sprawić, żeby Google i AI cię pokazywały)
- Grafiki (jak nie odstraszać brzydkimi obrazkami)
- Analityki (jak sprawdzić, co działa)
- Dystrybucji (jak dotrzeć do właściwych osób)
Nie musisz być ekspertem we wszystkim. Ale im więcej rozumiesz, tym lepsze efekty.
Zniechęcenie przyjdzie – i to jest normalne
Publikujesz od dwóch miesięcy. Na blog wchodzi 20 osób miesięcznie. Posty na LinkedIn zbierają 5 lajków. Newsletter ma 47 subskrybentów.
Trudno zachować zapał, gdy odzew jest minimalny.
Ale spójrz na to z perspektywy.
MrBeast, największy youtuber na świecie (dziś ma ponad 450 milionów subskrybentów), przez pierwsze 3 lata publikowania miał poniżej 100 subskrybentów. Gdyby się wtedy poddał, nikt by o nim nie usłyszał.

Nie porównuję cię do MrBeasta. Nie musisz mieć milionów odbiorców. Ale zasada jest ta sama: efekty przychodzą do tych, którzy zostają, gdy inni odpuszczają.
Większość ludzi porzuca content marketing po 3-6 miesiącach. Jeśli wytrwasz rok – będziesz w mniejszości. I to jest twoja przewaga.

7 kanałów content marketingu – który wybrać na początek?
Nie musisz być wszędzie.
To jedna z największych pułapek, w którą wpadają eksperci zaczynający z content marketingiem. Blog, podcast, YouTube, LinkedIn, Instagram, TikTok, newsletter… Lista rośnie, a ty masz wrażenie, że jeśli nie jesteś na wszystkich platformach, to przegrywasz.
Nieprawda.
Lepiej robić jedną rzecz porządnie niż pięć byle jak. Lepiej mieć 500 zaangażowanych czytelników newslettera niż 5000 martwych obserwujących na Instagramie.
Poniżej opisuję 7 kanałów, które sprawdzają się w content marketingu dla ekspertów. Nie musisz wybierać wszystkich. Wybierz jeden lub dwa na początek – takie, które pasują do twojego stylu i do tego, gdzie są twoi klienci.
A potem bądź konsekwentny.
Blog: twoja baza, której nikt ci nie zabierze
Blog to jedyny kanał, nad którym masz pełną kontrolę.
Na Facebooku czy LinkedIn jesteś gościem. Platforma może zmienić algorytm, zablokować konto, zniknąć z rynku. Twój blog? Dopóki płacisz za hosting, nikt ci go nie zabierze.
Dlatego traktuję blog jako bazę. Miejsce, do którego prowadzą wszystkie drogi – z social mediów, z podcastu, z YouTube’a. Miejsce, gdzie mogę pisać bez limitów znaków i bez walki o uwagę z kolejnym filmikiem z kotami.

Co sprawia, że blog działa?
Wartość dla czytelnika. Nie wystarczy pisać. Trzeba pisać tak, żeby czytelnik po przeczytaniu pomyślał: „To mogę zastosować dziś”. Konkretne porady, przykłady z życia, gotowe rozwiązania.
SEO/GEO. Artykuły blogowe mogą latami przyciągać ruch z Google i narzędzi AI – ale tylko jeśli odpowiadają na pytania, które ludzie wpisują w wyszukiwarkę. Pisz o problemach swojej grupy docelowej. Używaj języka, którego ona używa.
Regularność. Nie musisz publikować codziennie. Ale jeśli ostatni wpis na blogu jest sprzed 8 miesięcy, to wysyłasz sygnał: „Ten biznes chyba już nie działa”.
Czytelność. Krótkie akapity. Nagłówki, które mówią, o czym jest sekcja. Pogrubienia przy ważnych fragmentach. W internecie nikt nie czyta ścian tekstu – ludzie skanują.
Kiedy blog to dobry wybór?
- Lubisz pisać (albo przynajmniej ci to nie przeszkadza)
- Twoi klienci szukają rozwiązań w Google
- Chcesz mieć treści, które pracują latami
- Cenisz niezależność od algorytmów social mediów
Mój blog był pierwszą platformą content marketingową, którą uruchomiłem. To było w 2007 roku. Od tamtej pory opublikowałem setki artykułów – i wiele z nich wciąż generuje ruch. Bez promocji, bez reklam. Po prostu odpowiadają na pytania, które ludzie wciąż zadają.
Podcast: buduj zaufanie, zanim klient do ciebie napisze
Podcast ma coś, czego nie ma tekst: twój głos.
Ton, tempo, emocje – wszystko to buduje relację w sposób, którego słowo pisane nie potrafi. Słuchacze spędzają z tobą 20, 30, 40 minut. W samochodzie, na spacerze, podczas zmywania naczyń. To intymna forma kontaktu.
Po kilku odcinkach mają wrażenie, że cię znają. Że wiedzą, jak myślisz. Że mogą ci zaufać.
To dlatego podcast tak dobrze konwertuje. Gdy ktoś, kto słuchał cię przez pół roku, w końcu decyduje się na zakup – nie trzeba go przekonywać. Decyzja zapadła dużo wcześniej.
Co sprawia, że podcast działa?
Jasno określona grupa docelowa. Nie nagrywaj „dla wszystkich”. Nagrywaj dla konkretnej osoby z konkretnym problemem. Im węższa nisza, tym łatwiej zbudować lojalnych słuchaczy.
Twój punkt widzenia. W internecie są tysiące podcastów. Wyróżnisz się nie tematem, ale perspektywą. Mów to, co naprawdę myślisz. Dziel się własnymi doświadczeniami. Bądź sobą – bo tego nie da się podrobić.
Wartość w każdym odcinku. Słuchacz poświęca ci swój czas. Uszanuj to. Każdy odcinek powinien zostawiać go z czymś konkretnym: nową wiedzą, innym spojrzeniem, pomysłem do wdrożenia.
Przyzwoita jakość dźwięku. Nie potrzebujesz profesjonalnego studia. Ale jeśli nagranie brzmi, jakbyś mówił z tunelu, słuchacze wyłączą po minucie. Dobry mikrofon USB i cicha przestrzeń wystarczą na początek.
Regularność. Lepiej jeden odcinek tygodniowo przez rok niż codziennie przez miesiąc, a potem cisza. Słuchacze przyzwyczajają się do rytmu. Daj im powód, żeby wracać.
Kiedy podcast to dobry wybór?
- Dobrze czujesz się w mówieniu (lepiej niż w pisaniu)
- Twoi klienci mają czas na słuchanie (dojazdy, siłownia, praca zdalna)
- Chcesz budować głębokie relacje, nie tylko zasięgi
- Myślisz długoterminowo – podcast to inwestycja na lata
Nagrywam podcast Mała Wielka Firma od 2009 roku. Ponad 500 odcinków. Gdybym miał wskazać jedno narzędzie, które najbardziej wpłynęło na mój biznes – to byłby podcast. Nie dlatego, że ma miliony odsłuchań. Dlatego, że ludzie, którzy go słuchają, przychodzą do mnie z zaufaniem już zbudowanym.
Chcesz stworzyć podcast, który działa? Uczę tego w kursie PodcastPro.
PodcastPro™ – kurs tworzenia podcastów
Stwórz własny podcast, wzmocnij swoją markę osobistą, nawiązuj wartościowe kontakty i przyciągaj klientów już od pierwszego odcinka!
Wideo: nie musisz być na TikToku, żeby to działało
Wideo to najpotężniejszy format w internecie. Według badań Wyzowl z 2025 roku, 89% firm używa wideo w marketingu, a 84% mówi, że wideo bezpośrednio zwiększyło ich sprzedaż.
Ale „wideo” nie oznacza, że musisz tańczyć do popularnych dźwięków na TikToku.
Jeśli jesteś ekspertem 35+ i myśl o nagrywaniu rolek przyprawia cię o gęsią skórkę – mam dobrą wiadomość. Są inne sposoby.
Jakie formy wideo działają dla ekspertów?
YouTube – treści evergreen. Dłuższe filmy (10-30 minut), które odpowiadają na konkretne pytania. Działają latami, bo ludzie szukają ich w wyszukiwarce. „Jak prowadzić podcast”, „Jak napisać ofertę”, „Jak wycenić usługę konsultingową”.
Webinary. Prowadzisz prezentację na żywo dla grupy odbiorców. Świetne do budowania listy mailingowej i sprzedaży. Po webinarze masz nagranie, które możesz wykorzystać wielokrotnie.
Wideo na LinkedIn. Krótkie (1-3 minuty), merytoryczne, bez efektów specjalnych. Mówisz do kamery, dzielisz się przemyśleniem lub wskazówką. Format profesjonalny, nie rozrywkowy.
Nagrania z rozmów. Jeśli prowadzisz podcast z gośćmi i nagrywasz wideo – masz gotowy materiał na YouTube. Dwa kanały, jedno nagranie.

Co sprawia, że wideo działa?
Autentyczność, nie efekty specjalne Nie potrzebujesz profesjonalnej ekipy. Smartfon, dobre światło i sensowna treść wystarczą. Ludzie wybaczą gorszą jakość obrazu, jeśli to, co mówisz, jest wartościowe.
Struktura. Powiedz na początku, o czym będzie film i dlaczego warto zostać do końca. Nie każ widzowi zgadywać.
Wezwanie do działania. Na końcu powiedz, co widz ma zrobić: zapisać się na newsletter, obejrzeć kolejny film, zostawić komentarz.
Kiedy wideo to dobry wybór?
- Dobrze wypadasz przed kamerą (albo chcesz się tego nauczyć)
- Twoi klienci są na YouTube lub LinkedIn
- Chcesz budować rozpoznawalność twarzy – nie tylko nazwiska
- Masz tematy, które łatwiej pokazać niż opisać
Wideo to nie jest „albo TikTok, albo nic”. Wybierz format, który pasuje do ciebie i do twojej grupy docelowej. Eksperci świetnie sprawdzają się w spokojnych, merytorycznych formatach – i właśnie takie treści przyciągają klientów, którzy szukają wiedzy, nie rozrywki.
Social media: mniej lajków, więcej klientów
Liczba obserwujących nie przekłada się na liczbę klientów.
Można mieć 10 000 followersów i zero zapytań. Można mieć 500 i pełny kalendarz konsultacji.
Różnica wynika z zaangażowania. A konkretnie z tego, czy przyciągasz ludzi, którzy mogą od ciebie kupić, czy ludzi, którzy tylko lajkują.
Virale zostaw tym, którzy robą rozrywkę. Jeśli chodzi o eksperckie treści, w social mediach wygrywają ci, którzy mają strategię. Którzy wiedzą, do kogo mówią i po co.
Która platforma dla eksperta?
LinkedIn – naturalny wybór, jeśli działasz w B2B lub sprzedajesz profesjonalne usługi. Tu są decydenci, przedsiębiorcy, menedżerowie. Nie musisz tańczyć ani robić śmiesznych filtrów. Wystarczy dzielić się wiedzą w sposób, który pokazuje, jak myślisz.
Mam osobny artykuł o tym, jak pisać na LinkedIn, żeby przyciągać klientów, a nie tylko lajki: O czym pisać na LinkedIn? 21 pomysłów na posty.
Facebook – grupy tematyczne wciąż działają w 2026 r. Jeśli twoja grupa docelowa tam siedzi (np. właściciele małych firm, freelancerzy, konkretne branże), warto być aktywnym w dyskusjach. Własna strona firmowa (fanpage)? Ma sens głównie jako wizytówka i do puszczania reklam.
Instagram – może działać, jeśli twoja branża jest wizualna (design, fotografia, wnętrza) lub jeśli budujesz markę osobistą wokół stylu życia. Dla większości ekspertów B2B nie jest priorytetem.
TikTok – nie, nie musisz tam być. Jeśli masz 40 lat i myśl o nagrywaniu rolek do trendujących dźwięków przyprawia cię o dyskomfort – zaufaj temu uczuciu. Są inne kanały, które sprawdzą się lepiej dla twojej grupy docelowej.
Co sprawia, że social media działają?
Konsekwencja, nie viralowość. Jeden post, który wystrzeli, nie zbuduje ci biznesu. 100 solidnych postów przez rok – tak.
Wartość, nie promocja. Zasada 80/20: 80% treści, które pomagają, uczą, inspirują. 20% treści o twojej ofercie. Jeśli każdy post to reklama, ludzie przestaną cię obserwować.
Interakcja. Social media to nie billboard przy autostradzie. Odpowiadaj na komentarze. Zadawaj pytania. Wchodź w dyskusje pod postami innych. Algorytmy nagradzają zaangażowanie – a ludzie nagradzają tych, którzy ich słuchają.
Własny punkt widzenia. W social mediach jest tłoczno. Wyróżnisz się nie tym, że powiesz to samo co wszyscy, tylko tym, że powiesz coś po swojemu. Miej zdanie. Nie bój się, że ktoś się nie zgodzi.
Pułapka, w którą wpadają eksperci
„Muszę być wszędzie”.
Zakładasz konto na LinkedIn, Instagramie, TikToku, może jeszcze X. Przez tydzień publikujesz na wszystkich. Potem energia opada. Po miesiącu wszystkie konta są martwe.
Lepsze podejście: wybierz jedną platformę. Tę, gdzie są twoi klienci. Tę, która pasuje do twojego stylu. Rób ją dobrze przez pół roku. Dopiero potem myśl o kolejnej.
Jedna platforma robiona konsekwentnie jest lepsza niż pięć platform robionych byle jak.
Newsletter: kanał, który naprawdę jest twój
Social media dają ci zasięg. Newsletter daje ci relację.
Różnica jest zasadnicza. Na Facebooku czy LinkedIn docierasz do ułamka swoich obserwujących – algorytm decyduje, kto zobaczy twój post. W newsletterze piszesz bezpośrednio do skrzynki odbiorczej. Żaden algorytm nie stoi między tobą a czytelnikiem.
Dlatego lista mailingowa to najcenniejszy zasób, jaki możesz zbudować.
Dlaczego newsletter działa lepiej niż social media?
Bezpośredni dostęp. Twój mail ląduje w skrzynce. Odbiorca widzi twoje imię, twój temat. Decyduje, czy otworzyć – ale przynajmniej ma tę szansę. Na Instagramie twój post może w ogóle się nie wyświetlić.
Głębsza relacja. Newsletter to bardziej intymna forma kontaktu. Piszesz do kogoś, nie do tłumu. Możesz powiedzieć więcej, podzielić się czymś osobistym, poprosić o odpowiedź. To buduje więź, której social media nie zbudują.
Niezależność. Platformy społecznościowe mogą zmienić zasady z dnia na dzień. Mogą zniknąć (pamiętasz Vine?). Twoja lista mailingowa zostaje z tobą. Możesz ją przenieść do innego narzędzia, możesz wysłać maila kiedy chcesz.
Konwersja. Ludzie na liście mailingowej są bliżej decyzji o zakupie niż przypadkowi obserwujący. Zapisali się, bo chcieli od ciebie więcej. To ciepły lead – nie zimny.
Jak prowadzić newsletter, który ludzie chcą czytać?
Dawaj wartość w każdym mailu. Nie pisz tylko wtedy, gdy masz coś do sprzedania. Dziel się wiedzą, linkami, przemyśleniami. Gdy przyjdzie czas na ofertę – ludzie będą chcieli ją przeczytać, bo nauczyli się, że twoje maile są warte uwagi.
Bądź regularny. Raz w tygodniu, raz na dwa tygodnie – wybierz rytm i trzymaj się go. Subskrybenci przyzwyczajają się. Moi czytelnicy wiedzą, że Soloprzedsiebiorca.pl przychodzi w poniedziałek rano. Czekają na niego.
Pisz jak do jednej osoby. Nie „Drodzy Czytelnicy”. Raczej „Cześć” albo od razu do rzeczy. Newsletter to list, nie komunikat prasowy.
Zachęcaj do odpowiedzi. Zadawaj pytania. Proś o opinię. Gdy ktoś odpisze – odpisz mu. To buduje relację, ale też daje ci bezcenne informacje o tym, czego potrzebują twoi odbiorcy.
Jak zacząć budować listę?
Nikt nie zapisze się na newsletter „żeby dostawać maile”. Ludzie zapisują się, bo chcą coś konkretnego: e‑book, szablon, checklistę, dostęp do nagrania.
To się nazywa lead magnet. Dajesz coś wartościowego w zamian za adres e‑mail.
Ale uwaga: lead magnet ma być przystawką, nie daniem głównym. Jak ciepłe pieczywo z oliwą w restauracji – zapowiada, co będzie dalej, ale nie zastępuje obiadu.
Więcej o tym, jak zbudować listę od zera, piszę w artykule Jak zbudować listę mailingową od zera.
Produkty cyfrowe jako narzędzie content marketingu
Content marketing to dzielenie się wiedzą za darmo. Produkty cyfrowe to sprzedawanie wiedzy za pieniądze.
Ale te dwa światy mogą się przenikać.
Produkt cyfrowy – e‑book, szablon, mini-kurs, nagranie webinaru – może być elementem twojej strategii content marketingowej. Nie do sprzedaży, ale do budowania relacji i powiększania listy mailingowej.
Dwa sposoby wykorzystania produktów cyfrowych
1. Jako lead magnet (za darmo, w zamian za e‑mail).
Tworzysz wartościowy materiał – np. checklistę, szablon, krótki poradnik PDF – i dajesz go za darmo w zamian za zapis na newsletter.
Pieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu: rozwiązujesz problem odbiorcy (co buduje zaufanie) i zyskujesz dostęp do jego skrzynki (co pozwala budować relację dalej).
Przykłady:
- Szablon briefu dla klientów
- Checklista „Przed publikacją posta”
- PDF „10 błędów, których unikać przy…”
- Nagranie z webinaru
Postaraj się, żeby było to coś twojego, oryginalnego. W czasach AI generyczne lead magnety działają coraz słabiej.
2. Jako produkt wejściowy (za niską cenę).
Masz drogi kurs lub usługę konsultingową? Możesz stworzyć tańszy produkt (49-199 zł), który pozwoli klientowi sprawdzić, jak z tobą pracować.
To obniża barierę wejścia. Ktoś, kto nie jest dziś gotowy na konsultację za 2000 zł, może kupić twój e‑book za 79 zł. Jeśli mu pomoże – za jakiś czas wróci po więcej.
Co sprawia, że produkty cyfrowe działają w content marketingu?
Rozwiązują konkretny problem. Nie „wszystko o marketingu”, ale „jak napisać pierwszy post na LinkedIn w 15 minut”. Im węższa obietnica, tym wyższa konwersja.
Pokazują, jak myślisz. Darmowy e‑book czy szablon to próbka twojego podejścia. Jeśli komuś pasuje – chętniej kupi większy produkt.
Pracują bez ciebie. Raz stworzony lead magnet może zbierać adresy e‑mail latami. Nie musisz przy nim siedzieć.
Jedna ważna uwaga
Nie zaczynaj od produktu.
Najpierw zbuduj choćby małą grupę odbiorców – przez blog, podcast, social media. Dowiedz się, czego ludzie potrzebują. Potem stwórz produkt, który odpowiada na realny problem.
E-book, którego nikt nie chce, nie powiększy ci listy. Nawet jeśli jest za darmo.
Więcej pomysłów na produkty cyfrowe znajdziesz w artykule 12 pomysłów na produkty cyfrowe + przykłady z Polski.
Recykling treści: jak jedna godzina daje ci content na tydzień
Tworzenie treści może być zajęciem na pełen etat.
Tyle że ty już masz etat – prowadzisz firmę. Obsługujesz klientów, piszesz oferty, ogarniasz księgowość, odpowiadasz na maile. Gdzie tu wcisnąć pisanie artykułów, nagrywanie wideo i tworzenie postów na LinkedIn?
Odpowiedź: nie tworzysz wszystkiego od zera. Przetwarzasz.
Recykling treści – albo z angielskiego repurposing – polega na tym, że jeden materiał zamieniasz w wiele formatów. Nagrywasz raz, a potem wyciągasz z tego content na tydzień albo dwa.
To nie jest spamowanie odbiorców tym samym. To docieranie do różnych ludzi w różnych miejscach, w formatach, które im pasują.
Jak to działa w praktyce?
Załóżmy, że nagrywasz webinar. Godzina na żywo, prezentacja, sesja Q&A.
Większość osób po webinarze wyłącza kamerę i zapomina. Ty robisz coś innego:
- Całe nagranie → YouTube. Webinar jako film. Dodajesz tytuł, opis, miniaturkę. Pracuje na ciebie w wyszukiwarce.
- Fragmenty → krótkie wideo. Wycinasz 3-5 momentów po 60-90 sekund, gdzie mówisz coś konkretnego i wartościowego. To gotowe materiały na LinkedIn, Instagram Reels, YouTube Shorts. Nie musisz tańczyć do trendujących dźwięków – mówisz do kamery o tym, na czym się znasz.
- Audio → podcast. Jeśli prowadzisz podcast, samo audio z webinaru może być odcinkiem. Albo wybrane fragmenty.
- Transkrypcja → artykuł na blog. Spisujesz webinar (narzędzia AI robią to od ręki), redagujesz, dodajesz nagłówki. Masz artykuł 2000-3000 słów.
- Główne punkty → posty w social mediach. Każda ważna myśl z webinaru to osobny post na LinkedIn.
- Slajdy → grafiki. Jeśli miałeś prezentację, slajdy mogą być infografikami do social mediów.
- Całość → lead magnet. Nagranie webinaru jako materiał za zapis na newsletter. Albo spisana treść jako PDF.
Jeden webinar. Siedem (albo więcej) formatów. A ty nagrywałeś tylko raz.
Nie musisz zaczynać od webinaru
Webinar to tylko przykład. Punktem wyjścia może być:
- Odcinek podcastu → transkrypcja na blog, cytaty na social media, krótkie klipy wideo (jeśli nagrywasz z obrazem)
- Artykuł na blog → seria postów na LinkedIn, skrypt do wideo, punkty do newslettera
- Konsultacja z klientem (za jego zgodą lub zanonimizowana) → case study na blog, materiał do webinaru, post o tym, jak rozwiązujesz takie problemy
- Odpowiedź na pytanie klienta → jeśli jeden klient pyta, pewnie więcej osób ma ten sam problem. Post, artykuł, odcinek.
Dlaczego to działa?
Docierasz do różnych ludzi. Jedni wolą czytać. Inni wolą słuchać. Jeszcze inni scrollują LinkedIn w przerwie na kawę. Recykling pozwala ci być wszędzie – bez robienia wszystkiego od zera.
Wzmacniasz przekaz. Ludzie rzadko zapamiętują coś po jednym kontakcie. Gdy widzą tę samą myśl w podcaście, potem w poście, potem w artykule – zaczyna im się utrwalać.
Oszczędzasz czas. Zamiast wymyślać 10 osobnych tematów, rozwijasz jeden na 10 sposobów. Myślenie strategiczne zamiast ciągłego wymyślania od nowa.
Jedna ważna zasada
Dostosuj format do kanału.
Nie kopiuj posta z LinkedIn na Instagram słowo w słowo. Nie wrzucaj godzinnego nagrania na TikToka (nawet gdyby było to technicznie możliwe). Każda platforma ma swoją specyfikę – długość, ton, oczekiwania odbiorców.
Recykling to adaptacja, nie kopiowanie.
Więcej o recyklingu treści piszę w osobnym artykule: Recykling treści – jak ułatwić sobie content marketing.
Współprace: wyjdź ze swojej bańki
Działając w social mediach, docierasz głównie do ludzi, którzy już cię znają.
To dobrze – budujesz relacje z obecnymi odbiorcami. Ale w pewnym momencie zaczynasz się kręcić w kółko. Te same osoby lajkują, te same komentują. Wzrost zwalnia.
Żeby dotrzeć do nowych ludzi, musisz wyjść ze swojej bańki.
Reklama płatna to jeden sposób. Ale jest też inny: współpraca z kimś, kto ma dostęp do odbiorców, których ty nie masz.
Jak to wygląda w praktyce?
Wspólny live lub webinar. Zapraszasz kogoś do rozmowy – albo ktoś zaprasza ciebie. Każdy promuje wydarzenie w swojej społeczności. Efekt: obie strony pokazują się nowym odbiorcom.
Gościnny odcinek podcastu. Występujesz jako gość w czyimś podcaście. Albo zapraszasz kogoś do swojego. Słuchacze drugiej osoby poznają ciebie – i odwrotnie.
Wspólny artykuł lub raport. Razem tworzycie coś, czego żadne z was nie stworzyłoby solo. Wspólna promocja, wspólne korzyści.
Wzajemne polecenia w newsletterach. „Jeśli podoba ci się mój newsletter, sprawdź też X – pisze o Y”. Proste, a działa.
Kogo szukać do współpracy?
Najlepiej kogoś, kto:
- Działa w pokrewnej branży, ale nie jest bezpośrednią konkurencją
- Ma dostęp do podobnej grupy docelowej
- Ma zbliżony poziom – ani dużo mniejszy (nie da ci zasięgu), ani dużo większy (może nie być zainteresowany)
- Tworzy treści, które sam byś polecił
Podam ci przykład.
Jesteś wedding plannerką? Naturalnym partnerem do współpracy jest fotograf ślubny, DJ, florystka. Wasze usługi się uzupełniają. Klienci są ci sami. Możecie zrobić wspólnego live’a: „Jak zaplanować wesele bez stresu – panel ekspertów”.
Ty pokazujesz się społeczności fotografa. Fotograf pokazuje się twojej. Florystka zyskuje odbiorców od was obojga. Wszyscy wygrywają.
Gdzie szukać ludzi do współpracy?
- W komentarzach pod swoimi postami. Kto regularnie się odzywa? Kto ma własny biznes?
- W grupach branżowych. Kto jest aktywny, kto daje wartość?
- Na konferencjach i wydarzeniach. Networking działa – ale tylko jeśli potem podtrzymujesz kontakt.
- Wśród swoich klientów i subskrybentów. Czasem partner do współpracy siedzi na twojej liście mailingowej.

Jak zaproponować współpracę?
Nie pisz: „Cześć, zróbmy coś razem, to będzie super dla nas obojga”.
Pisz konkretnie:
- Co chcesz zrobić (wspólny live, gościnny wpis, wzajemne polecenie)
- Dlaczego akurat ta osoba (bo widzisz synergię, bo cenisz jej treści)
- Co ona z tego będzie miała (dostęp do twojej społeczności, ciekawy content dla jej odbiorców)
Im mniej pracy po stronie drugiej osoby, tym większa szansa na „tak”.
I nie zrażaj się, jeśli ktoś odmówi albo nie odpisze. To normalne. Wystarczy, że co dziesiąta propozycja wypali – i masz partnera, dzięki któremu dotrzesz do setek nowych osób.
AI w content marketingu: asystent, nie zamiennik (2026)
Nie da się pisać o content marketingu w 2025 roku bez rozmowy o AI.
ChatGPT, Claude, Gemini – narzędzia, które jeszcze trzy lata temu nie istniały, dziś potrafią napisać artykuł na bloga w 30 sekund. Generują posty na LinkedIn, tworzą skrypty do wideo, wymyślają tematy na newsletter.
Brzmi jak zagrożenie?
Dla niektórych tak. Jeśli twoja przewaga polegała na tym, że „umiesz pisać”, to właśnie się skończyła. AI też umie pisać. Często poprawniej gramatycznie niż przeciętny człowiek.
Ale jeśli jesteś ekspertem – kimś, kto ma wiedzę, doświadczenie i własny punkt widzenia – AI nie jest zagrożeniem.
Jest asystentem.
Co AI robi dobrze
Research i zbieranie informacji. Zamiast godziny googlowania, zadajesz pytanie i dostajesz podsumowanie. Punkty wyjścia do artykułu, statystyki do sprawdzenia, argumenty za i przeciw.
Pokonanie syndromu pustej kartki. Siadasz do pisania i nie wiesz, jak zacząć? AI wygeneruje ci 5 wersji pierwszego akapitu. Żadna nie będzie idealna, ale każda da ci coś, od czego możesz odbić.
Struktura i konspekt. Masz temat, ale nie wiesz, jak go poukładać? AI zaproponuje strukturę. Nagłówki, kolejność sekcji, punkty do poruszenia. Ty decydujesz, co zostawić.
Pierwsza wersja tekstu. AI napisze brudnopis. Tekst, który jest poprawny, ale nijaki. To nie jest gotowy artykuł – to glina, którą będziesz rzeźbić.
Edycja i korekta. Sprawdzenie błędów, uproszczenie zdań, skrócenie akapitów. AI widzi rzeczy, które ty przegapisz po trzecim czytaniu własnego tekstu.
Zmiana formatu. Masz transkrypcję z podcastu i chcesz zrobić z niej artykuł? Masz długi artykuł i chcesz wyciągnąć 5 postów na LinkedIn? AI zrobi to w minutę.
Czego AI nie zrobi za ciebie
Nie wymyśli niczego nowego. AI miksuje to, co już istnieje. Nie ma własnych doświadczeń, nie pracowało z klientami, nie popełniało błędów. Potrafi napisać „5 porad o produktywności” – ale będą to te same porady, które są w tysiącu innych artykułów.
Nie zna twojej historii. Twoje case studies, twoje porażki, twoje przemyślenia z 15 lat w branży – tego nie ma w żadnym modelu językowym. A właśnie to jest twoja przewaga.
Nie zbuduje relacji. Ludzie nie kupują od algorytmów. Kupują od ludzi, którym ufają. Zaufanie buduje się przez autentyczność, przez pokazywanie, jak myślisz, przez bycie sobą. AI nie jest tobą.
Nie zadba o faktyczną poprawność. AI halucynuje. Wymyśla statystyki, cytaty, fakty. Wszystko, co wygeneruje, musisz zweryfikować. Jeśli opublikujesz bzdurę, bo „AI tak napisało” – odpowiedzialność jest twoja.
Nie zrozumie twojego klienta tak jak ty. Ty rozmawiasz z klientami. Wiesz, jakim językiem mówią, co ich frustruje, czego się boją. AI zna „grupę docelową” z briefu. To nie jest to samo.
Jak używać AI mądrze?
Zasada Human-in-the-Loop. AI generuje, ty weryfikujesz, edytujesz, dodajesz siebie. Nigdy nie publikuj tego, co AI wypluje, bez przepuszczenia przez własną głowę.
Dodawaj to, czego AI nie ma:
- Własne przykłady i case studies
- Historie z pracy z klientami
- Opinie, z którymi nie każdy się zgodzi
- Twój ton głosu i sposób mówienia
Używaj AI do rzeczy żmudnych. Transkrypcje, korekta, formatowanie, generowanie wariantów nagłówków. To oszczędza czas na rzeczy, które wymagają twojej głowy.
Nie używaj AI do rzeczy, które cię wyróżniają. Twój punkt widzenia, twoje doświadczenie, twoja osobowość – tego nie deleguj.
Praktyczny workflow z AI
Oto proces, którego używam przy tworzeniu treści:
- Pomysł. Wychodzi ode mnie. Z rozmów z klientami, z pytań na LinkedIn, z własnych przemyśleń.
- Źródła. Daję AI wstępny materiał – notatki, transkrypcje, luźne obserwacje.
- Konspekt. Proszę AI o propozycję, którą potem modyfikuję.
- Martwe strefy. Czy o czymś zapomniałem? AI daje mi feedback, który czasem wykorzystuję.
- Pisanie. Gdy mamy już solidny szkielet, maszyna może ułożyć słowa za mnie.
- Mój styl. Sztuczna inteligencja potrafi pisać podobnie do mnie, co ułatwia mi pracę.
- Weryfikacja. Zanim opublikuję materiał upewniam się, że wszystko jest OK i robię ostatnie szlify.
Cały proces zajmuje mniej czasu niż pisanie od zera. Ale efekt końcowy brzmi jak ja – nie jak ChatGPT. Uczę tego w warsztacie Ghostwriter AI.
Ghostwriter AI
W 120 minut stworzymy twój indywidualny system AI do pisania artykułów, postów i nie tylko. Wszystko w twoim unikatowym stylu, ale zdecydowanie szybciej!
Co to oznacza dla content marketingu?
Treści generowanych przez AI będzie coraz więcej. Internet zaleje fala poprawnych, ale nudnych artykułów, które mówią to samo innymi słowami.
To szansa dla ciebie.
Bo im więcej generycznego contentu, tym bardziej wyróżnia się content z ludzką twarzą. Z własnym doświadczeniem. Z punktem widzenia, który nie jest uśredniony z miliona źródeł.
AI podnosi poprzeczkę dla przeciętniaków. Ale dla ekspertów, którzy mają coś do powiedzenia – otwiera drzwi.
Używaj AI jak asystenta. Ale to ty jesteś ekspertem.
Więcej o tym w artykule: czy AI zniszczy content marketing.
Skąd wiesz, że to działa? Metryki, które mają sens
Tworzenie treści może wciągnąć bez reszty.
Piszesz artykuły, nagrywasz odcinki, publikujesz posty. Kalendarz contentowy zapełniony na miesiące do przodu. Czujesz, że działasz.
Ale czy to działa?
Bez mierzenia efektów nie wiesz, czy budujesz biznes, czy tylko zajmujesz się hobby. Content marketing ma przyciągać klientów – nie tylko dawać ci satysfakcję z publikowania.
Problem w tym, że łatwo mierzyć rzeczy, które nie mają znaczenia. I ignorować te, które mają.
Metryki próżności vs. metryki, które płacą rachunki
Metryki próżności (vanity metrics) to liczby, które dobrze wyglądają, ale niewiele mówią o biznesie:
- Liczba obserwujących
- Lajki pod postami
- Wyświetlenia strony
- Liczba pobrań podcastu
Czy to znaczy, że są bezwartościowe? Nie. Ale same w sobie nic ci nie dają. Możesz mieć 10 000 obserwujących i zero klientów. Możesz mieć post z 500 lajkami, pod którym nikt nie zapytał o ofertę.
Metryki, które mają znaczenie to te, które przybliżają cię do celu:
- Zapisy na newsletter (ludzie chcą więcej)
- Odpowiedzi na maile (ludzie angażują się w relację)
- Zapytania o ofertę (ludzie rozważają zakup)
- Sprzedaż (ludzie kupują)
Oczywiście, żeby ktoś kupił, najpierw musi cię zobaczyć. Więc wyświetlenia i zasięgi nie są bez znaczenia – ale to środek do celu, nie cel sam w sobie.
Co warto mierzyć (i jak)
1. Ruch na stronie
Ile osób trafia na twojego bloga? Skąd przychodzą – z Google, z social mediów, z newslettera?
Narzędzie: Google Analytics (darmowe).
Na co patrzeć:
- Które artykuły przyciągają najwięcej ruchu
- Skąd przychodzą czytelnicy
- Ile czasu spędzają na stronie
- Czy wracają
Co z tym zrobić: Jeśli jeden artykuł generuje 50% ruchu – napisz więcej na podobne tematy. Jeśli ludzie wychodzą po 10 sekundach – może treść nie spełnia obietnicy z tytułu.
2. Zaangażowanie w social mediach
Nie liczba lajków. Liczba komentarzy, udostępnień, zapisanych postów, kliknięć w link.
Narzędzie: Statystyki wbudowane w platformę (LinkedIn Analytics, Instagram Insights).
Na co patrzeć:
- Które posty generują komentarze i dyskusje
- Które prowadzą do kliknięć na stronę
- O której godzinie twoi odbiorcy są aktywni
Co z tym zrobić: Rób więcej tego, co działa. Jeśli posty z osobistą historią angażują bardziej niż porady – pisz więcej historii. Jeśli karuzele działają lepiej niż pojedyncze grafiki – rób karuzele.
3. Wzrost listy mailingowej
Ile osób zapisuje się na newsletter? Jaki procent odwiedzających stronę zostawia e‑mail?
Narzędzie: Google Analytics + system do e‑mail marketingu (MailerLite, GetResponse, Kit itp.).
Na co patrzeć:
- Liczba nowych subskrybentów tygodniowo/miesięcznie
- Współczynnik konwersji na stronie zapisu
- Które lead magnety działają najlepiej
Co z tym zrobić: Jeśli jeden lead magnet konwertuje 5%, a drugi 15% – promuj ten drugi. Jeśli lista nie rośnie – może twoja oferta zapisu jest słaba albo niewidoczna.
4. Wskaźniki newslettera
Ile osób otwiera twoje maile? Ile klika w linki?
Narzędzie: Twój system do e‑mail marketingu.
Na co patrzeć:
- Open rate (współczynnik otwarć) – dobry wynik to 30-50%
- Click rate (współczynnik kliknięć) – dobry wynik to 2-5%
- Odpowiedzi na maile – ludzie, którzy odpowiadają, są najbardziej zaangażowani
Co z tym zrobić: Testuj różne tematy maili. Jeśli open rate spada – może wysyłasz za często albo tematy są nudne. Jeśli mało kto klika – może linki są ukryte albo nieinteresujące.
5. Statystyki podcastu i wideo
Ile osób słucha/ogląda? Czy zostają do końca?
Narzędzie: Statystyki Spotify for Podcasters, YouTube Studio, Apple Podcasts Connect.
Na co patrzeć:
- Liczba odtworzeń
- Średni czas słuchania/oglądania (retention)
- Które odcinki są najpopularniejsze
Co z tym zrobić: Jeśli ludzie wyłączają po 5 minutach – może za długo rozgrzewasz się we wstępie. Jeśli jeden temat przyciąga 3x więcej słuchaczy – to sygnał, że warto go rozwinąć.
6. Zapytania i sprzedaż
Ostateczna miara skuteczności. Ile osób pyta o ofertę? Ile kupuje?
Narzędzie: CRM, arkusz kalkulacyjny, nawet notes – byle tylko to śledzić.
Na co patrzeć:
- Skąd przychodzą klienci (pytaj ich!)
- Ile czasu mija od pierwszego kontaktu do zakupu
- Które treści wspominają jako te, które ich przekonały
Co z tym zrobić: Jeśli klienci mówią „kupiłem po przeczytaniu artykułu X” – artykuł X działa. Pisz więcej takich.
Jak często mierzyć?
Nie sprawdzaj statystyk codziennie. To prowadzi do obsesji na punkcie liczb i podejmowania decyzji na podstawie szumu.
Moja rekomendacja:
- Co tydzień: szybki rzut oka na podstawowe liczby (nowi subskrybenci, wyniki ostatniego newslettera)
- Co miesiąc: głębsza analiza – co działało, co nie, co zmienić
- Co kwartał: strategiczny przegląd – czy zmierzam w dobrym kierunku?
Co zrobić z wynikami?
Mierzenie bez działania to strata czasu.
Gdy widzisz, że coś działa – rób tego więcej. Rozwijaj temat, twórz podobne treści, buduj na tym, co rezonuje.
Gdy coś nie działa – nie zakładaj od razu, że to porażka. Może format nie pasuje do platformy. Może temat był dobry, ale tytuł słaby. Może to był zły dzień. Testuj warianty, zanim odpuścisz.
I pamiętaj: content marketing to gra długoterminowa. Jeden słaby post nic nie znaczy. Jeden dobry też nie zbuduje biznesu. Patrz na trendy, nie na pojedyncze punkty.
Najważniejsza metryka, której nie zmierzysz
Jest jedna rzecz, której żadne narzędzie ci nie pokaże.
To moment, gdy ktoś pisze: „Śledzę cię od roku i wreszcie zdecydowałem się kupić”.
Albo: „Poleciłem cię znajomemu, bo twój podcast mi pomógł”.
Albo: „Przeczytałem wszystkie twoje artykuły, zanim się odezwałem”.
Takich rzeczy nie ma w Google Analytics. Ale to właśnie one pokazują, że content marketing działa.
Dlatego oprócz patrzenia na wykresy – rozmawiaj z ludźmi. Pytaj klientów, skąd o tobie usłyszeli. Czytaj odpowiedzi na maile. Bądź obecny w komentarzach.
Liczby pokazują co. Rozmowy pokazują dlaczego.

FAQ: Content marketing – najczęstsze pytania
Ile kosztuje content marketing?
Content marketing nie wymaga dużego budżetu na start. Jeśli tworzysz treści sam, jedyne koszty to:
- Hosting i domena dla bloga (100-300 zł rocznie)
- Narzędzie do e‑mail marketingu (0-100 zł miesięcznie, zależnie od wielkości listy)
- Podstawowy sprzęt do nagrywania, jeśli robisz podcast lub wideo (mikrofon USB to koszt 200-500 zł)
Główną „walutą” content marketingu jest twój czas. Przygotowanie dobrego artykułu to 3-6 godzin pracy. Nagranie i zmontowanie odcinka podcastu to 2-4 godziny.
Możesz też zlecić tworzenie treści copywriterowi lub agencji – wtedy koszty zaczynają się od kilkuset złotych za artykuł.
Jak często powinienem publikować?
Nie ma jednej odpowiedzi.
Lepsza jest regularność niż gwałtowne zrywy. Jeden solidny artykuł miesięcznie, czyli 12 dobrych tekstów na rok, przyniesie lepsze efekty niż 10 artykułów w pierwszym miesiącu i cisza przez resztę roku.
Realistyczny rytm dla soloprzedsiębiorcy:
- Blog: 2-4 artykuły miesięcznie
- Podcast: 1-4 odcinki miesięcznie
- Newsletter: 1 raz w tygodniu lub co 2 tygodnie
- Social media: 3-5 postów tygodniowo na głównej platformie
Wybierz rytm, który jesteś w stanie utrzymać przez minimum 6 miesięcy. Potem możesz zwiększyć.
Ile czasu minie, zanim zobaczę efekty?
Content marketing to inwestycja długoterminowa. Realistyczne oczekiwania:
- 1-3 miesiące: Budujesz bazę treści. Efekty minimalne. To najtrudniejszy okres.
- 3-6 miesięcy: Zaczynasz widzieć ruch z Google. Rośnie lista mailingowa. Pojawiają się pierwsze sygnały zaangażowania.
- 6-12 miesięcy: Treści zaczynają na siebie pracować. Przychodzą pierwsi klienci, którzy mówią „śledzę cię od jakiegoś czasu”.
- 1-2 lata: Efekt kuli śnieżnej. Stare treści generują ruch. Nowe mają łatwiejszy start, bo masz już odbiorców.
Jeśli potrzebujesz klientów w ciągu tygodnia – content marketing nie jest odpowiedzią (w takich przypadkach polecam e‑booka poniżej). Ale jeśli myślisz w perspektywie roku i dalej – to jedna z najlepszych inwestycji.
Jak zdobyć klienta. 33 szybkie sposoby
E‑book dla soloprzedsiębiorców oferujących usługi lub produkty online. Praktyczne metody z instrukcjami, jak je wdrożyć krok po kroku.
Czy content marketing działa w B2B?
Tak – i często działa nawet lepiej niż w B2C.
Dlaczego? Bo decyzje zakupowe w B2B są bardziej przemyślane. Klient nie kupuje pod wpływem impulsu. Szuka informacji, porównuje opcje, buduje zaufanie do dostawcy.
Content marketing idealnie wpisuje się w ten proces. Twoje artykuły, podcasty i webinary pokazują, że znasz się na rzeczy – zanim klient w ogóle się do ciebie odezwie.
W B2B szczególnie dobrze działają:
- Artykuły eksperckie i case studies
- Webinary i raporty branżowe
- LinkedIn (tu są decydenci)
- Newsletter z wiedzą branżową
Czy mogę robić content marketing sam, bez zespołu?
Tak. Większość soloprzedsiębiorców robi to samodzielnie – przynajmniej na początku.
Pamiętaj tylko, żeby:
- Wybrać 1-2 kanały zamiast być wszędzie
- Stworzyć system (np. stały dzień na pisanie)
- Wykorzystywać recykling treści
- Korzystać z AI jako asystenta
Z czasem, gdy biznes rośnie, możesz delegować części procesu: montaż podcastu, tworzenie grafik, publikację postów. Ale strategia i główny przekaz powinny zostać przy tobie – bo to twoja wiedza i twój punkt widzenia przyciągają klientów.
Content marketing czy reklama – co wybrać?
To nie jest wybór „albo-albo”. Oba narzędzia robią co innego.
Reklama daje szybkie efekty. Płacisz – masz zasięg. Przestajesz płacić – zasięg znika. Dobra, gdy potrzebujesz klientów teraz i masz budżet.
Content marketing daje efekty długoterminowe. Wymaga czasu, ale treści pracują latami. Buduje zaufanie, którego reklama nie zbuduje.
Najlepsza strategia? Połączenie obu. Content marketing jako fundament, reklama jako wzmocnienie – np. promowanie najlepszych artykułów, żeby dotarły do nowych osób.
Jeśli masz ograniczony budżet i możesz zainwestować tylko czas – zacznij od content marketingu.
Od czego zacząć content marketing?
Trzy kroki na początek:
- Określ, do kogo mówisz. Kto jest twoim idealnym klientem? Jakie ma problemy? Czego szuka? Im lepiej to wiesz, tym trafniejsze będą twoje treści.
- Wybierz jeden kanał. Blog, podcast, LinkedIn – tam, gdzie są twoi klienci i gdzie czujesz się w miarę komfortowo. Nie próbuj być wszędzie naraz.
- Zaplanuj pierwsze 10 tematów. O czym twoi klienci chcą wiedzieć? Jakie pytania zadają? Jakie problemy rozwiązujesz? Spisz listę i zacznij tworzyć.
Nie czekaj, aż wszystko będzie idealne. Pierwsza treść nie musi być arcydziełem. Musi być opublikowana.
Książki o content marketingu, które warto przeczytać
Zobacz też inne książki o content marketingu
Content marketing – więcej artykułów
- Czy AI zabije content marketing? A może zupełnie go zmieni?
- Content marketing soloprzedsiębiorcy – 5 ukrytych przewag, które masz nad dużymi firmami
- 4 największe błędy w content marketingu, czyli dlaczego nikt nie zwraca uwagi na twoje treści
- Recykling treści – jak ułatwić sobie content marketing i dotrzeć do nowych odbiorców (poradnik z przykładami)
- Jak tworzyć treści, które sprzedają? 17 praktycznych wskazówek dla małych firm
- O czym pisać na LinkedIn? 21 pomysłów na posty, które wzmocnią twój personal branding
- Jak zbudować listę mailingową, startując od zera
- Jak zrobić dobry content, czyli sprawdzone sposoby, żeby twoje treści marketingowe zwracały uwagę odbiorców
- Content marketing i SEO. Jak je połączyć, żeby mieć więcej klientów z wyszukiwarki Google