Jak promować firmę na Facebooku bez dużego budżetu
Kiedy zakładałem firmę w 2004 r. (była to agencja opiekunek do dzieci), moim pierwszym dużym wydatkiem marketingowym były ulotki.
Pamiętam, jak szukałem najtańszej drukarni i jak cieszyłem się, odbierając z niej ciężki pakunek pachnący farbą. Pamiętam też, jak później rozwoziłem te ulotki po Wrocławiu, pytając o pozwolenie, czy mogę je zostawić w aptece albo przychodni.
Dziś ciągle sporo firm używa drukowanych materiałów reklamowych, ale nowo otwierane biznesy wybierają raczej Facebooka. Jak wykorzystać ten serwis do budowania pozycji na lokalnym rynku? Na to pytanie dziś odpowiemy.
Moim gościem jest redaktorka naczelna czasopisma „Sprawny Marketing” Katarzyna Granops-Szkoda.
Linki do osób i firm wymienionych w tym
odcinku podcastu
- strona Marcina Osmana
- strona Brand24
- fanpage FaktoriaWin
Prezent dla słuchaczy
Polecana książka
Podcast do czytania
Marek Jankowski: Powiedz, co ostatnio czytałaś.
Katarzyna Granops-Szkoda: Ostatnio czytałam Narratologię Pawła Tkaczyka, myślę, że książkę znasz dobrze, więc nie będę się na jej temat rozwodzić.
Skoro pytasz o książki, to opowiem o mojej ulubionej pozycji książkowej, którą jest Ekonomia wdzięczności Gary’ego Vaynerchuka. Marcin Osman wspominał książkę Zapytaj Garyego, ale są to troszeczkę inne pozycje. Zapytaj Garyego zbiera ogólne idee Garyego, odpowiedzi na konkretne pytania od czytelników i słuchaczy.
Natomiast Ekonomia wdzięczności to kwintesencja idei Garyego. Cudownie tłumaczy, po co są social media i dlaczego powinniśmy w nie wchodzić. Polecam ją na szkoleniach z Facebooka, kiedy ludzie mówią, że nie ma sensu wchodzić w Facebooka, bo to nie zadziała. Wtedy daję Ekonomię wdzięczności, która pokazuje, że jeśli chcemy, żeby nasza firma się rozwijała, jeżeli chcemy budować relacje, to nie ma opcji, żebyśmy w te sociale nie wchodzili.
Jeśli chcemy budować relacje, nie ma opcji, by nie wchodzić w social media
Kiedyś pracowałam w takiej typowej korpo i tam działania marketingowe należało udokumentować pod kątem ROI – czy mamy zwrot z inwestycji, czy nie. Natomiast Gary bardzo fajnie tłumaczy, że to jest krótkowzroczne spojrzenie, że w ten sposób nie powinniśmy obserwować swoich działań marketingowych. Ekonomia wdzięczności pokazuje nam super mechanizmy, jak należy angażować społeczność w social mediach, żeby rzeczywiście to nam dobrze działało.
Wydaje mi się, że to jest wcześniej wydana książka niż Jab, Jab, Jab, Right Hook – W market[r]ingu, którą ja czytałem. Są w niej bardzo konkretne przykłady i dobre praktyki, jak robić social media na różnych platformach.
Te trzy książki są takimi poziomami, które należy czytać po kolei. Najpierw warto poznać Ekonomię wdzięczności, żeby poznać samego Gary’ego, jego sposób myślenia. Kolejna książka już pokazuje przykłady, różne case’y.
W Ekonomii wdzięczności jest tego mniej, ale widzimy bardziej przekrojowo, jak on podchodzi do social mediów, i warto to poznać. Dla mnie to jest człowiek, który naprawdę wyznacza trendy i nawet więcej – on widzi coś, czego my jeszcze nie widzimy. W pewnym sensie on przepowiedział Snapchata, nie chcę z niego robić jakiegoś niesamowitego wizjonera, natomiast rzeczywiście ma nosa do social mediów i warto go pod tym kątem znać.
No na pewno jest niesamowity. Zresztą nie tak dawno Brand24 zrobił taką publikację, w której pokazali stu największych influencerów na świecie i tam Gary był numerem 1.
Nawet nie wiedziałam, że aż tak wysoko, natomiast na pewno w świecie marketingu jest to dla mnie numer 1.
Przejdźmy do tematu głównego naszego dzisiejszego spotkania, czyli jak robić marketing na Facebooku w przypadku małej lokalnej firmy. Pierwsza wątpliwość, jaka mi się nasuwa, jest taka: Facebook to jest ogromna korporacja i Coca-Cola czy jakakolwiek inna marka globalna może za pomocą tego medium docierać do ogromnego grona swoich klientów. Natomiast, jeżeli ja mam małą lokalną firmę, to wiadomo z Coca-Colą nie będę się porównywał. Ale jeżeli mam małą lokalną pizzerię i mam za konkurenta na Facebooku sieć pizzerii mającą setki tysięcy fanów, to ja zawsze przy nich będę wyglądał blado. Więc czy z punktu widzenia takiej małej lokalnej firmy możliwe jest wygranie walki konkurencyjnej na Facebooku i przyciągnięcie większej uwagi odbiorców niż marka, która ma dużo większy zasięg choćby geograficzny?
Oczywiście, że tak, pod warunkiem, że właściciel tej marki myśli mądrze. Mam na myśli to, że można wygrać z korporacjami, wielkimi sieciówkami, właśnie tą ekonomią wdzięczności – myśleniem Gary’ego Vaynerchuka. Wielka korporacja jest często nastawiona bardzo mocno na te zwroty z inwestycji, jej wszystkie materiały są przygotowane w pewien sposób szablonowo ze wszystkich sieci.
Ekonomią wdzięczności możesz wygrać nawet z korporacjami czy sieciówkami
Natomiast ty wygrywasz tym, że masz indywidualną firmę, np. jeden lokal i możesz wokół niego budować społeczność. Gary świetnie to tłumaczy w tej książce. Opowiada, że dawniej, na przykład na początku XX wieku, marketing wyglądał tak, że przychodził klient do rzeźnika i sprzedawca, widząc go, mówił: „Mam odłożony kawałek mięska dla twojego Azorka”. I dzisiaj social media trochę pozwalają nam uzyskać podobny efekt.
Po pierwsze możemy rozmawiać ze swoimi klientami, możemy się dowiedzieć, co im odpowiada w naszym lokalu, a co nie. Możemy rzeczywiście pokazać bieżące promocje i też żyć w pewnym sensie tą społecznością. Jeżeli coś fajnego dzieje się dookoła naszej firmy, o czym nasza społeczność wie, to my też powinniśmy się temu poddawać. Nawiązujmy do tematów, którymi są zainteresowani nasi klienci.
W mediach społecznościowych podejmujmy tematy, którymi są zainteresowani nasi klienci
Zwykle, kiedy się mówi o firmach na Facebooku, patrzy się na liczbę fanów. I mała lokalna firma siłą rzeczy nie będzie miała dziesiątek tysięcy fanów, bo nie ma tylu ludzi w zasięgu swojego działania. Czy w przypadku takiej firmy ty w ogóle w jakikolwiek sposób zalecasz zwiększanie liczby fanów na Facebooku?
Nie, bo tak naprawdę nie liczy się ilość, ale liczy się jakość. Istotne jest, żeby zrozumieć algorytm Facebooka. Działa on tak, że osoby na swojej tablicy na Facebooku widzą posty firm i osób, z którymi mają dużo interakcji, czyli rzeczywiście angażują się w posty. Jeżeli będziemy mieć dużą społeczność, która nie będzie się w ogóle angażować, czyli tzw. fani kupowani na Allegro z Tajwanu albo innego miejsca lub z łapanek – konkursów robionych w celu zwiększenia liczby fanów, no, to mamy taki efekt, że nasi fani są nieaktywni, co nam w pewnym sensie szkodzi.
W przypadku, gdy robię reklamę do fanów mojej strony, taki najbardziej typowy rodzaj reklamy na Facebooku, to płacę, żeby reklama wyświetlała się fanom z Tajwanu, konkursowiczom, osobom dla mnie mało wartościowym z perspektywy reklamy na Facebooku. Znacznie ważniejsze jest to, żeby rzeczywiście docierać do tych ludzi, którzy mogą w jakikolwiek sposób na nasze posty reagować, komentować i angażować się w naszą działalność.
Staraj się docierać do ludzi, którzy chcą się angażować w twoją działalność
Taką podstawową formą obecności firmy na Facebooku jest fanpage. Jak zrobić dobry fanpage lokalnej firmy?
Przede wszystkim zaczynamy od tego, że twój fanpage musi mieć wybraną kategorię lokalna firma. Daje to dzisiaj naprawdę bardzo dużo możliwości.
Można ustawić takie proste rzeczy, typu godziny otwarcia, dzięki czemu jak ktoś wejdzie na stronę, to będzie wiedział, czy ten dentysta teraz przyjmuje, czy ta knajpa jest teraz otwarta. Poza tym również Facebook nam troszeczkę pomaga – mamy możliwość zostawiania recenzji. Jeśli oznaczysz się w jakimś miejscu, kolejnego dnia możesz dostać z Facebooka powiadomienie, żebyś zostawił recenzję na stronie.
W ten sposób Facebook odrabia za nas część roboty. Nie musimy pisać do klientów i prosić ich o recenzje. Oczywiście, jak napiszemy, możemy mieć jeszcze większy efekt, natomiast Facebook też nas wspiera. To pierwsza rzecz, która rzeczywiście jest bardzo istotna.
A druga rzecz, która nie dotyczy tylko firm lokalnych, to przemyślany spójny sposób komunikacji. Na fanpage’u nie możemy działać tak, że przychodzi właściciel firmy, pan czy pani prezes, i mówi, że był na super targach, a my tę informację wrzucamy. Pytanie, czy masz to wcześniej w strategii komunikacyjnej i co to daje twoim fanom. Nie podawaj tylko suchych informacji.
Kiedy mam już fanpage w kategorii firma lokalna, przyjąłem sobie jakąś strategię, jak się z tymi ludźmi komunikować, to chyba efektywność mojej komunikacji mierzę jednak liczbą fanów? Czy jakoś inaczej?
Wszystko zależy od tego, jakie cele sobie wyznaczysz. Jest też taki model mierzenia efektywności działań w social media, który pokazuje, że nie tylko jest ważna ilość fanów, ale też mierzy się zasięg postów. Istotne jest, czy post był dobry i rozszedł się po sieci, czy wzbudził zainteresowanie czy nie. Poza tym mierzy się stosunek zasięgu do reakcji, czyli jeśli był zasięg, to ile osób zareagowało.
Mierzy się też oczywiście efektywność samych reklam oraz cele, bo często celem firmy nie jest posiadanie dużej liczby fanów, tylko co ci fani zrobili na fanpage’u, czy dokonali jakichś akcji, czy zapisali się na wydarzenie lub zakupili produkt.
Tak naprawdę to są ważniejsze wyznaczniki niż liczba fanów. Jest to tylko jeden z elementów, które mierzymy w typowej strategii social media.
I pewnie mi powiesz za chwilę, że aby osiągać te wszystkie postawione sobie cele, trzeba wykupić reklamę. Ale zatrzymajmy się na moment. Najpierw powiedz mi, jak mogę to zrobić bez płacenia za reklamę, żeby te moje działania były jak najbardziej skuteczne.
To jest mój ulubiony temat na szkoleniu, bardzo lubię go poruszać, bo myślę, że to naprawdę pomaga uczestnikom szkoleń. Przede wszystkim, jeżeli chcesz mieć dobre efekty bez reklam albo zminimalizować ich koszt, musisz w pewien sposób oszukać algorytm. Po pierwsze, musisz zrozumieć, jak działa algorytm, czyli to, że liczą się głównie reakcje, to co się dzieje z danym postem. Jak już to wiesz, to musisz kombinować, jakie twoje posty mogą te reakcje wzbudzić.
Jeżeli masz ciekawy fanpage, który angażuje ludzi i rzeczywiście skłania ich do dyskusji, to siłą rzeczy zasięgi postów organicznych będą większe.
Ciekawy fanpage, który angażuje ludzi to siłą rzeczy większe zasięgi organiczne
Druga rzecz, która jest bardzo ważna, żeby budować zasięgi, to rodzaj postu. Jeżeli wrzucasz Facebook Live, czyli format wideo na żywo, to właśnie jest to coś, co Facebook w tym momencie sam promuje. Pamiętajmy, że Facebook jest firmą, jest na rynku i ma konkurencję. Facebookowi też zależy, żebyśmy z tego live’u korzystali, bo to jest jego produkt, stąd te posty mają większe zasięgi.
Większe zasięgi mają posty wideo i dopiero po nich są posty ze zdjęciami, a posty bez zdjęć i bez wideo są najniżej punktowane. Jeżeli chcemy mieć więcej punktów w algorytmie, po prostu róbmy lepsze posty. Kolejna sprawa, jeżeli dalej chcemy oszukiwać algorytm, to musimy mieć świadomość, że 80% naszych czytelników korzysta z Facebooka na mobile. Stąd też nasze posty muszą być dostosowane do urządzeń przenośnych. Wtedy też jest większa szansa, że te osoby będą lepiej reagować i nasz post będzie lepiej odbierany.
Powiedziałaś o tym, że liczą się reakcje ludzi. Jak zachęcać ludzi do reagowania?
Tych sposobów jest naprawdę dużo. Najbardziej typowe, to po prostu zadawanie pytań. Bardzo dobrze na Facebooku działa dawanie ludziom wyboru. Załóżmy, że mam pizzerię i zastanawiam się, jakie nowe smaki wprowadzić. No, to mówię, że mam pomysł na kilka nowych smaków i możecie sami wybrać. Mogę prosić ludzi, żeby podsuwali pomysły: „Zastanawiamy się, jaki nowy smak wybrać, napisz swoje propozycje, spośród nich wybierzemy coś na stronę.”
To też bardzo dobrze działa, w przypadku gdy coś produkujemy. Kiedyś współpracowałam z dziewczyną szyjącą poduszki. U niej najlepiej działał post, w którym wrzucała cztery zdjęcia poduszek, oznaczała je A B C D i zadawała pytanie: „Który typ wam się najbardziej podoba?” To jest takie aktywne zachęcanie ludzi do reagowania.
Bardzo fajnie działa na Facebooku firma Faktoria Win. Przykładowo, przed Mikołajkami wrzucają post „Co dzisiaj przyniesie Mikołaj?”, a w kolejnych postach w karuzeli jest informacja, jakie wina warto kupić na Mikołaja. Podsuwamy ludziom pomysł, gdy mają problem z wyborem. Nawiązujemy z nimi relację.
Świetnie działa też Media Expert na Facebooku: gdy wychodzi jakaś nowa gra komputerowa i pytają się w poście: „Z kim zagrasz w tę grę?” Albo Media Markt ma posty: „Twoja ulubiona bijatyka to…”
Jeżeli mamy posty, które pozwalają dokończyć zdanie czy zachęcić do reakcji, to super. Jest tak jak w normalnej rozmowie, kiedy potrzebujemy kogoś o coś zapytać albo poprosić o odpowiedź. Do social mediów podchodzimy jak do rozmowy. Jeżeli będziemy prowadzić tylko monolog, będziemy pisać tylko informacje ze swojej strony, to nigdy nie będą dobre social media.
Do social mediów podchodźmy jak do rozmowy, monolog nie jest dobrym rozwiązaniem
A czy ma znaczenie, czy to pytanie jest rzeczywiście uzasadnione z punktu widzenia zdrowego rozsądku? Czy jeżeli zapytam ludzi: „Jaki jest wasz ulubiony kolor A B C D”, to będzie to równie skuteczne?
Nie, no, oczywiście, że nie. Bardzo ważne jest to, żeby to było spójne z twoją marką. Media Markt może sobie pozwolić na to, żeby wyrzucić post: „Twoja ulubiona bijatyka to…”, bo wiedzą, że ich fani rzeczywiście w te gry grają, że to jest dla nich istotny temat. Także cały czas to musi mieścić się w ekosystemie twoich treści.
Nie są to jedyne typy postów. W przypadku lokalnych biznesów fajnie działa przedstawianie rzeczy z życia firmy. Przykładowo siłownie wrzucają filmiki z trenerami pokazującymi, jak wyglądają treningi, jak wygląda siłownia od środka, pokazują fragmenty z zajęć.
Na szkoleniu miałam ostatnio szkołę językową, która robiła filmiki z wykładowcami tej szkoły. A z racji tego, że była to szkoła dla dzieci, to wykładowcy przebierali się za postaci z bajek. Zrobili angażujące wideo, rzeczywiście zachęcające rodziców, żeby zapisywali dzieci do szkoły, bo pokazywało, że prowadzą je wesołe osoby, które potrafią dotrzeć do dzieci.
Dobra, zaangażowałem moich fanów – komentują, lajkują i tak dalej. Przybywa mi tych fanów, tylko jak teraz dokonać tej takiej delikatnej transformacji z fanów na klientów?
To jest zagadnienie, o które często dostaję pytania na szkoleniach. Każda firma musi się nad tym w pewnym momencie zastanowić. Musimy zrozumieć ideę lejka sprzedażowego, w bonusie do odcinka dostaniecie ode mnie mój artykuł na temat lejka sprzedażowego i myślę, że rozjaśni wam to temat.
Powiedzmy, że mam firmę lokalną i jej działania reklamowe kieruję na osoby z mojego miasta czy mojego osiedla. W momencie, w którym te osoby mnie polubią, wpadają w etap lejka sprzedażowego. Już coś o mnie wiedzą, ale być może jeszcze mi nie ufają. Musimy to zaufanie zdobyć.
To jest tak jak z tą szkołą językową: ktoś polubi szkołę, bo poszukuje miejsca, gdzie dziecko może nauczyć się angielskiego, chińskiego czy jakiegokolwiek innego przydatnego języka. Natomiast nie wie, czy to jest ta szkoła, czy właśnie jej może zaufać, i nasze posty w tym momencie pomagają to zaufanie zdobyć. W ten sposób zdobywamy klientów organiczno-emocjonalnie, czyli odwołując się do emocji osób.
Natomiast musimy sobie też pomagać technicznie poprzez system reklam. Mogę przykładowo ustawić reklamę tylko do osób, które angażowały się w moje posty w ciągu ostatniego tygodnia. W tym momencie jest większa szansa, że ja tych ludzi przekonam. Jeżeli ktoś się wcześniej angażował czy reagował, to znaczy, że rzeczywiście już mnie zna i jest jakoś mną zainteresowany.
To jeszcze jedna sprawa, żeby domknąć ten temat dotarcia organicznego – profile prywatne. Czy będąc właścicielem lokalnej firmy, warto ten swój profil prywatny też poniekąd przeznaczyć na cele firmowe i promować firmę za jego pomocą?
Według mnie to zależy od marki, bo są różne szkoły.
Na pewno znasz marketerów, którzy ci powiedzą, że na 100% opieraj się tylko na swoim wizerunku właściciela. Będziesz wtedy miał lepsze efekty i w pewnym sensie jest to prawda, ale musisz też być spójny ze sobą. Musisz być pewny, że chcesz tak zmienić swoje życie, że chcesz w tych social mediach istnieć. I jeżeli opierasz to na osobie właściciela, to jest ci odrobinę łatwiej.
Jako właściciel możesz na przykład istnieć w innych miejscach niż tylko twój fanpage, możesz w grupach odpowiadać na pytania osób, które szukają takich usług.
Jeśli jesteś programistą, możesz odpowiadać na zagadnienia z tego tematu i w ten sposób siebie promować. Natomiast, jeżeli nie chcesz tego robić, chcesz rozdzielić twój fanpage i życie prywatne, to nadal uważam, że da się to zrobić. Wystarczy po prostu skupić się na działaniach firmy, by fanpage miał spójną strategię i też oczywiście wspomóc się reklamami, żeby w ten sposób docierać do klientów.
No, to spróbujmy się wspomóc tymi reklamami. Czy są jakieś takie szczególne formy reklamowe, które w przypadku lokalnych biznesów działają lepiej niż inne?
Mam w tym zakresie dobrą i złą informację.
Zła informacja jest taka, że jeszcze do niedawna na Facebooku można było ustawić cel rozpoznawalność lokalna. I on służył tylko do promocji firm lokalnych, ale został ostatnio skasowany.
Dobra informacja jest taka, że te funkcje, które on dawał, zostały przeniesione na inne cele. I dlaczego tak się stało?
Tutaj chodzi w dużej mierze o to, że Facebook rozpoznał ogromny potencjał firm lokalnych.
Nie można zakładać, że lokalna firma będzie korzystać tylko z celu „rozpoznawalność lokalna” skupiającego się na dotarciu do osób w pobliżu lokalu. Z pewnością będzie się chciała na tym skupiać, ale równocześnie będzie chciała, żeby na przykład pozyskać więcej reakcji, pozyskać więcej fanów, pozyskać więcej zasięgu – to, co dają inne cele.
I tu powstaje kilka możliwości.
Po pierwsze możemy w absolutnie każdym celu reklamowym wybrać sobie to, że ograniczamy się lokalnie. Czyli chcę pozyskać nowe lajki, pozyskać nowe reakcje, ale robię to tylko w przestrzeni 30 km czy 1 km wokół mojej firmy.
A kolejna rzecz to, że unikalne własności, które miał cel „rozpoznawalność lokalna”, zostały przeniesione do celu „zasięg”. W tym celu znajdziemy takie funkcje, jak na przykład reklama z przyciskiem „zadzwoń”, która jest bardzo fajna dla firm lokalnych.
Powiedzmy, że prowadzę usługi stomatologiczne. Robię reklamę „dentysta w twoim mieście z dziesięcioletnim doświadczeniem” i w reklamie mam przycisk „zadzwoń”. Jak ktoś szuka dentysty, to nie będzie czytał jego biogramu czy zastanawiał się nad jego życiorysem, tylko chce szybko zarejestrować się na wizytę i to mu ułatwia sprawę.
Oprócz tego w celu „zasięg”, mamy też przycisk „jak dojechać”. Przycisk kieruje nas do mapki i masz od razu nawigację do danej firmy. To się stosuje często w firmach, które mają droższe produkty. Robi się na przykład reklamy „chcesz zobaczyć nasze produkty – zapraszamy do siedziby firmy”, bo nie każdy decyduje się na zakup droższych produktów przez internet. To też fajnie działa oczywiście przy pizzeriach czy punktach usługowych, bo nawigujemy kogoś do naszego miejsca i pomagamy mu szybko do nas dojechać.
Te unikalne przyciski rzeczywiście pomagają.
Stosunkowo niedawno został wprowadzony cel „wizyty w firmie”. Ten cel znacznie ułatwia życie wszelkiego rodzaju franczyzom i firmom, które mają kilka placówek. Można na Facebooku ustawić kilka lokalizacji. W tym celu można zrobić jedną reklamę, która wyświetla się we wszystkich lokalizacjach. Jeżeli mam pizzerię w Poznaniu i w Gdańsku, to w zależności od tego, gdzie ktoś będzie, będzie miał mapkę nawigującą do mojej lokalizacji.
Jest to dodatkowe ułatwienie, że nie muszę robić osobnych reklam dla każdej placówki, tylko mam jeden cel, który pozwala tym zarządzać.
Mam wrażenie, że ciągle niestety wiele firm reklamuje się na Facebooku na takiej zasadzie, jakby drukowali ulotkę reklamową – wstawiają hasło „tutaj promocja 30% taniej”, wstawiają zdjęcie towaru – jedziemy! Powiedz czy znasz jakiś trik mentalny albo jakieś źródło inspiracji, które pozwoliłoby tworzyć nie tylko reklamy, które się z przyjemnością ogląda, chociaż to jedno z drugim się chyba wiąże, ale przede wszystkim są skuteczne?
Na to pytanie jest kilka odpowiedzi.
Robienie reklam „30% taniej – kup teraz”, „druga sztuka gratis” ma sens, ale w momencie, w którym jesteśmy na pewnym etapie lejka sprzedażowego. A nie na zasadzie takiej, że ktoś nas jeszcze nie zna, a my już ciśniemy mu jakąś bardzo agresywną promocję. To jest jedna rzecz.
Druga rzecz: jest w sieci mnóstwo fajnych miejsc, gdzie możemy się zainspirować, więc jak najbardziej warto z tego korzystać.
Planując reklamy w social mediach, korzystajmy z inspiracji w sieci
W Menedżerze Firmy na Facebooku jest taka opcja jak creative hub. Są tam inspiracje z całego świata i można je przeglądać w zależności od branży, typu reklamy, typu postu.
Bardzo lubię też na Facebooku grupę Social media. To jest największa grupa na Facebooku w tym temacie, ludzie wrzucają tam multum inspiracji.
Ale są również takie grupy stricte tematyczne. Mamy na Facebooku grupę Canva examples, w której możemy zobaczyć bardzo fajne przykłady reklamy canva (reklama tylko na urządzenia mobilne składające się albo z wideo, albo ze zdjęć), która sprawia obecnie jeszcze wiele problemów reklamodawcom, bo jest zupełnie inna niż pozostałe. Dzięki nim poznajemy pomysły, na które już ktoś wpadł, więc nie musimy sami wyważać otwartych drzwi.
Kolejna możliwość inspiracji to narzędzie sumo rank, które umożliwia podejrzenie dowolnego fanpage’a pod kątem najbardziej popularnych postów.
I to też nam pomaga, bo powiedzmy, że rozpoczynam prowadzenie fanpage’a pizzerii i nie wiem, jakie posty tworzyć. Mogę sprawdzić Telepizzę, Pizza Hut czy inne duże firmy, żeby zobaczyć, co u nich działa. Mogę się zainspirować, mogę oczywiście wymyślić coś własnego, korzystając z pomysłów, na które już ktoś wpadł.
Kolejna funkcja, o której mało osób wie, to dodanie do obserwowania konkurencyjnych fanpage’y w zakładce statystyki.
Załóżmy, że dodajemy Pizzę Hut czy Telepizzę i tam codziennie będziemy dostawać porównanie swojego fanpage’a z wybranymi fanpage’ami. Jeżeli widzimy, że nasz fanpage ma dużo mniejszy zasięg niż podobna firma konkurencyjna albo że podobna firma ma nagle w jednym tygodniu jakiś niesamowity zasięg, to wchodzimy na ten profil i patrzymy, co tam się zadziało. Być może wrzucili naprawdę coś fajnego – jak szukamy pomysłu, to w ten sposób możemy go znaleźć.
Oczywiście nie kopiujemy jeden do jeden.
Jeżeli chcę wykorzystywać w moich reklamach jakieś pomoce wizualne, jakieś zdjęcia, to lepiej użyć pięknych zdjęć stockowych czy dać zdjęcia rzeczywiście z mojej firmy robione telefonem, które są prawdziwe, ale jakościowo nie wyglądają tak zachęcająco?
Jeśli chodzi o zdjęcia ze stocka, to nawet mamy taki fanpage na Facebooku „Dziwny Pan ze stocka” i to jest fanpage z takim typowym siwym panem, który się szeroko uśmiecha, to nam pokazuje, co ludzie o tym myślą.
Rzeczywiście zdjęcia stockowe nie budzą żadnej wiarygodności i nawet często ludzie ich nie lubią. W zeszłym roku były robione badania w Polsce na temat tego, co najbardziej ludzi irytuje na Facebooku. I tam, co mnie bardzo ucieszyło, największa liczba osób odpowiedziała, że błędy językowe, natomiast na drugim czy trzecim miejscu były właśnie sztuczne zdjęcia, które są niewiarygodne dla odbiorcy.
Jeśli chodzi o nasze zdjęcia, to robimy je samodzielnie, nie muszą być perfekcyjne, ale mimo wszystko postarajmy się dla naszych fanów. Jeżeli one nie są perfekcyjne, to chociaż niech będą ciekawe.
Zdjęcia do social mediów róbmy samodzielnie, najistotniejsze by były ciekawe
Niedawno widziałam bardzo fajny fanpage prowadzony przez mały food truck. Oni działają podobnie, jak w naszej branży Rahim Blak. Zawsze robią sobie selfie ze swoimi klientami, oczywiście prosząc ich o zgodę. Dzięki temu ten fanpage nie ma zdjęć samych hotdogów czy hamburgerów, tylko pokazuje: „Zobaczcie, my jesteśmy na imprezach, food truck żyje, my naprawdę lubimy, to co robimy”. Nie jest ważne, że te zdjęcia są robione komórką o 21 i światło nie jest takie, jak być powinno. Dzięki temu, że są tam, kolokwialnie mówiąc, uśmiechnięte gęby, ten fanpage wzbudza większe emocje niż siwy pan ze stocka.
To teraz chwila prawdy: ile kasy trzeba mieć, żeby działania reklamowe na Facebooku faktycznie przełożyły nam się na zauważalny wzrost sprzedaży?
To nie jest takie pytanie, na które mogę odpowiedzieć jeden na jeden. Znowu wrócę do mojego ulubionego lejka. Jeżeli chcesz pozyskiwać nowych fanów, to zawsze zapłacisz trochę więcej. Jeżeli kierujesz reklamę do osób, które jeszcze cię nie znają, to zawsze będziesz mieć jakąś część pudła – czyli nie trafisz precyzyjnie do celu. Jeżeli będziesz ustawiać reklamy hiperprecyzyjnie, czyli skupisz się na remarketingu – kierujesz reklamę do kogoś, kto już był na twojej stronie internetowej, widzi twoją reklamę – to wtedy wydasz mniejszy budżet.
Ostatnio na szkoleniu była dziewczyna, która prowadzi mały sklep z torebkami, i po szkoleniu pomagałam jej optymalizować reklamy. Byłam bardzo zadowolona z efektów, które udało się osiągnąć. Dziewczyna wie, że nie ma w tym momencie kasy, żeby kierować reklamę na klientki Zalando, które lubią modę, bo to jest bardzo szeroka grupa. Postawiła za to na osoby, które odwiedzały jej stronę, zareagowały na fanpage’u i udawało jej się mieć z tego konwersję nawet za 100 czy 200 złotych miesięcznie.
To jest też kwestia twojej polityki – jeżeli chcesz iść szerzej, to jest podobnie jak z pływaniem. Jak wypływasz na szersze wody, tym bardziej ryzykujesz. Jeżeli jesteś bliżej brzegu, to masz nieco bezpieczniejsze warunki.
Inna sprawa, że czasami trzeba odpłynąć, bo jeżeli będziemy kierować reklamy tylko do swoich fanów i będziemy wiecznie ich męczyć, to w pewnym momencie też ich zirytujemy.
Skup się na remarketingu, ale uważaj, by nie zirytować fanów
Czy tych fanów z Facebooka, czy to z zasięgu organicznego, czy z reklamy twoim zdaniem powinno się w jakiś szczególny sposób traktować, nagradzać, wyróżniać, kiedy przychodzą do naszej firmy fizycznie?
Wydaje mi się, że niekoniecznie. Ja bym nie eksponowała tego: „Cześć jesteś na Facebooku i za to dostajesz coś więcej”, bo to jest nie fair względem innych fanów. Natomiast czasami się to praktykuje w drugą stronę – „Jeśli jesteś u nas, to dostaniesz rabat, jeżeli polubisz nas na Facebooku”. Bardziej bym ich doceniała, jak już będą na Facebooku, możemy zrobić akcje tylko dla nich.
To bardzo często się stosuje w mailingach. Wiele firm robi taki błąd, że chce powiedzieć swoim klientom, które już mają w bazie, o tym że są na Facebooku. Wysyłają po prostu mailing pod tytułem „Cześć jesteśmy na Facebooku – polubcie nas.” Na taki komunikat nikt nie zareaguje, może tylko żona, babcia czy matka osoby, która to wysyła. To nie ma prawa zadziałać.
Ale jeżeli wyślemy komunikat, że na Facebooku pokazujemy po raz pierwszy nową kolekcję albo będzie live z naszą projektantką, która pokaże, jak przygotowuje właśnie nową kolekcję, to osoby mają powód, żeby nas obserwować na Facebooku, bo dostają coś jako pierwsi. W ten sposób fanów Facebooka jak najbardziej warto wyróżniać.
Mówiłaś o tym, że ludzie przeważnie korzystają z Facebooka na telefonach, mówiłaś o takich formach, które zachęcają do kontaktu telefonicznego z firmą. A czy firmy lokalne powinny namawiać, zachęcać swoich klientów do kontaktu przez Messengera?
Tak, jak najbardziej. To nam daje więcej niż zwykły chat. Teraz jest taka opcja, że możemy na stronie www zaimplementować Messengera i Messenger działa tak jak chat. Czyli: „Cześć, czy masz jakieś pytania? Chętnie odpowiem.” I lepiej, jeżeli jest to Messenger, a nie chat, dlatego, że na Facebooku mamy opcję zrobienia później grupy remarketingowej do osób, z którymi rozmawialiśmy. A jeżeli my już z nimi rozmawialiśmy, to widać chcieli się już czegoś dowiedzieć. Więc jest to taka mocna potencjalna grupa.
Druga rzecz jest taka, że Messenger czasami pomaga nam przełamać lody, w związku z tym, że jest mniej oficjalną formą. Jeżeli ktoś pisze mail czy dzwoni, to wyczuwa tę sztywność, jest to taka oficjalna komunikacja. Jeżeli rozmawia na Messengerze, to mamy możliwość go bardziej miękko potraktować i te kontakty rzeczywiście będą takie bardziej koleżeńskie.
Messenger jest mniej oficjalny, więc może pomóc w przełamaniu lodów
Kolejna rzecz, która nieźle działa przy biznesach jak stomatolog, przychodnie lekarskie, firmy, gdzie zapisujemy się na wizytę i musimy się nad tym zastanowić, to posadzenie przy komputerze dobrego sprzedawcy. Jeśli będzie potrafił przekonać osobę do zakupu, to jesteśmy wygrani.
Trochę właśnie wyprzedziłaś to, o co chciałem zapytać. Postawiłem się w sytuacji gościa, który właśnie ma pizzerię. Jest człowiekiem mocno zajętym, a na Facebooku nie posadzi gości, którzy pieką pizze, bo mają inne zadania. Więc, żeby wykorzystać ten potencjał, trzeba zatrudnić do tego specjalną osobę. Ile czasu to wymaga, żeby faktycznie te wszystkie możliwości, o których mówisz wykorzystać?
To zależy, w jakim stopniu chcesz te możliwości wykorzystywać. Jeżeli chcesz robić zaawansowane reklamy i wchodzić w pełne funkcje Facebooka, to powinieneś mieć osobę na co najmniej na pół etatu. Jeżeli miałoby to być narzędzie do komunikacji z klientem i wizytówka firmy, to może takie zadanie wykonywać pracownik firmy. Często np. w gabinecie stomatologicznym czy u fryzjera wykonuje to na przykład recepcjonistka.
Mam teraz apel do słuchaczy: jeżeli nie możemy sobie pozwolić na zatrudnienie osoby wyłącznie do social mediów, to przeszkolmy te osoby. Hiperważne jest to, żeby ta osoba rozumiała specyfikę mediów społecznościowych. To nie jest tak, jak by mogło się wydawać, że jeśli ktoś ma prywatnego fejsa, to będzie umiał rozmawiać z klientami i wykorzystać potencjał Facebooka do robienia postów.
Ostatnio na szkoleniu była dziewczyna, która była recepcjonistką w salonie fryzjerskim i ona w sumie miała nosa do tych postów. Przygotowywała posty, w których pokazywała zmianę, że przyszła klientka, która wyglądała tak, a później wyglądała tak. Więc miała pomysły na to, ale kompletnie sobie z tym nie radziła technicznie. Nie rozumiała, że warto wykorzystywać nowe formy postów. Istotne jest, żebyśmy rozumieli algorytm postów, jeżeli my będziemy wchodzić w wideo, to nasze posty będą miały większe zasięgi.
Zawsze przekonuję, że w każdej firmie jesteśmy w stanie prowadzić fanpage samodzielnie, że nie musimy tego zlecać agencji, często wychodzi to nawet lepiej, bo czujemy lepiej swoją firmę, bardziej potrafimy reagować, tylko niech ta osoba coś o tym wie, niech to nie będzie ktoś całkiem zielony w tym temacie, bo social media to jest marketing. Jeżeli marketing robił u was ktoś, kto się na tym zna, to analogicznie działajmy z social mediami.
Możesz prowadzić swój fanpage lepiej niż agencja, bo czujesz lepiej swoją firmę
Jasne. Jaką jedną konkretną rzecz nasz słuchacz może zrobić po wysłuchaniu tego podcastu, żeby fanpage jego firmy przyciągał więcej odbiorców?
To w takim razie apel numer dwa.
Jeżeli chcecie rzeczywiście działać dobrze na Facebooku i żeby to wam po prostu działało, to każda firma powinna mieć Menedżera Firmy. Widzę po uczestnikach szkoleń, że 80% firm tego nie robi. A to jest istotne, bo Menedżer Firmy daje wam opcje, których w takim standardowym profilu nie macie. Chociażby samych celów reklamowych jest znacznie więcej, niż w opcji „promuj post”.
Ale też są dodatkowe opcje, typu posty strony, gdzie możemy dodać bardziej zaawansowane typy postów. Możemy korzystać z narzędzia creative hub, żeby się inspirować, możemy tworzyć sobie tak zwane grupy niestandardowe, które są często kluczem do sukcesu, czyli remarketingu – ktoś był u ciebie na stronie, kierujesz do niego reklamy, ktoś zareagował na Facebooku, kierujesz do niego reklamy. To są o tyle fajne typy postów, że rzeczywiście warto tego Menedżera Firmy sobie wdrożyć i to jest taki pierwszy etap.
Jak chcesz dobrze działać na Facebooku, to od tego zaczynaj.
A jak to się robi? Jak się wdraża tego Menedżera Firmy?
To jest dosyć prosta kwestia, wchodzisz na stronę business.facebook.com i tam można sobie zmienić konto firmowe na Menedżera Firmy. Podpinamy pod niego istniejący fanpage. Możemy mieć kilka różnych fanpage’y, Menedżer Firmy jest nadrzędny i je zbiera. Przez Menedżera Firmy również się rozliczamy. To jest taki pierwszy krok, który każda firma powinna zrobić.
Super, bardzo ci dziękuję!
Dzięki wielkie!