Jak zostać influencerem? Znajdź swoją niszę, zaplanuj komunikację i docieraj do właściwych osób

Media społecznościowe, a szczególnie Instagram, stworzyły zupełnie nową grupę zawodową: internetowych influencerów. Ich praca polega na przyciąganiu jak największej publiczności i pokazywaniu jej różnych produktów w zamian za pieniądze.

Ale słowo „influencer” ma dużo szersze znaczenie.

Według Cambridge Dictionary influencer to ktoś, kto ma wpływ lub zmienia zachowanie innych ludzi, na przykład za pomocą mediów społecznościowych.

Do takiej definicji może pasować autor książek, dziennikarz, polityk, bloger, mówca publiczny… a także przedsiębiorca.

Jak zostać influencerem? Jak osiągnąć pozycję, z której możesz wpływać lub zmieniać zachowanie innych ludzi?

Zaprosiłem do rozmowy o tym osobę, która na co dzień współpracuje z influencerami, budując markę Brand24, a sama cieszy się opinią influencerki w branży rolniczej. Panie i panowie – Magdalena Urbaniak.

Linki do osób i firm wymienionych w tym
odcinku podcastu

Prezent dla słuchaczy

Jak zostać influencerem
Jak zostać influencerem? Zdobądź ściągę Chcę to 

Podcast w wersji wideo

Aby używać odtwarzaczy multimedialnych, musisz wyrazić zgodę na użycie plików cookies usług odtwarzaczy
Ok, zgadzam się

Chcesz zostać influencerem? Sprawdź te odcinki

Podcast do czytania

Marek Jankowski: Powiedz co ostatnio czytałaś?

Magdalena Urbaniak: Chciałabym przytoczyć ci dwie książki. Jedną książkę, którą przeczytałam, już ją skończyłam to jest Paradoks wyboru Barry’ego Schwartza. To jest książka o tym, jak większa ilość opcji nas unieszczęśliwia. Rewelacyjna książka.

Mówiliśmy o niej w podcaście jakieś 8 lat temu.

To jest evergreen. Bardzo długo zbierałam się do tej książki. W sumie nie wiem dlaczego. W końcu ją przeczytałam i wiele rzeczy stało się dla mnie jaśniejszych. Drugą książką, którą czytam Unconscious Branding: How Neuroscience Can Empower (and Inspire) Marketing, którą napisał Douglas Van Praet. Świetna książka dla kogoś, kto interesuje się tym jak działa nasza podświadomość. Ja się tym interesuję. Przy ostatnim odcinku chyba nawet o tym rozmawialiśmy.

Właśnie mam wrażenie, że ty ciągle czytasz tę samą książkę, ale ma inny tytuł.

Ostatnia książka była pisana przez Rogera Dooley’a. Rzeczywiście też była o neuromarketingu. Ta również traktuje o tym jak działa nasza podświadomość. Wydaje mi się, że ta książka, którą czytam teraz jest trochę bardziej skupiona na naszym mózgu. Ta poprzednia mówiła o taktykach stricte marketingowych. Ta ostatnia szerzej mówi o tym jak nasz mózg działa, co sobie wmawia, czego sobie nie wmawia. Jak wszyscy, którzy czytają tę książkę mogą to zaimplementować w swoich działaniach. Super rzecz. Uważam, że jest to nie tylko dla marketerów, ale dla wszystkich, ponieważ pokazuje jak nasza podświadomość robi nas w bambuko.

Lubię takie książki. Jeszcze nie sięgnąłem po Dooley’a. Pamiętałem, miałem ochotę, ale ostatnio kupiłem sobie trochę kredytów na Audible, więc będę masowo połykał kolejne książki. Dziękuję za tę rekomendację. Może nagramy kiedyś odcinek o neuromarketingu.

Byłoby super.

Wchłaniasz te wszystkie książki. Zrobimy z tego jakiś pożytek. Natomiast dzisiaj chciałem z tobą pogadać o influencerach i jak nim zostać. Zacznijmy od pojęcia. Nie wszyscy lubią słowo „influencer”, bo to takie angielskie. Jest polskie słowo „opiniotwórca”, ale ono mi nie leży. Jest też słowo „celebryta”, które czasami jest używane w podobnych kontekście. Co dla ciebie oznacza „Influencer”?

Influencer przez swoją działalnością potrafi dotrzeć do ludzi i wpłynąć na nich

Influencer oznacza dla mnie osobę, która przez swoją działalność głównie internetową, potrafi dotrzeć i wpłynąć na rzesze ludzi. Przy czym rzesza ludzi jest pojęciem względnym, ponieważ mamy do czynienia z mikro, makro i mega influencerami. Ta granica, gdzie zaczyna się influencer, a gdzie jest osoba, która tworzy dla internetu jest bardzo płynna. Jeżeli rozmawiamy o tym, czym jest influencer, to w moim odczuciu jest to osoba, która wpływa na dużą grupę ludzi, z którą nie jest bezpośrednio połączona. Mówimy o tym, że influencerem jest każdym z nas, bo wpływamy na ludzi w firmie, w swoim otoczeniu. Czy jesteśmy influencerami? Uważam, że nie. Influencer to osoba, która nie zna się bezpośrednio z tymi osobami. Nie mają sympatii historycznych ze szkoły, pracy czy domu, a mimo to podążają za danym twórcą i czytają, oglądają, śledzą, co ta osoba robi. Co więcej – ta działalność wpływa na postawy, na decyzje zakupowe, opinie na temat zjawiska czy tematu.

To jest to, co mi nie pasuje w polskim słowie „opiniotwórca”. Ono się zawęża do opinii. Moim zdaniem prawdziwy influencer nie wpływa na opinię, tylko na działania innych osób. Dlatego cieszę się, że powiedziałaś o decyzjach zakupowych. To myślę, że jest dość istotne.

Użyłeś takich słów jak „celebryta” i „opiniotwórca”. Myślę, że ludzie mają tak duży problem z określeniem kim jest influencer, ponieważ to jest pojęcie bardzo szerokie. W zależności od tego o jakim influencerze mówimy, w jakiej branży, to tak naprawdę będzie to bardziej celebryta czy ekspert. Nie ma jednej formuły, ile w influencerze jest celebryty, a ile jest eksperta. Ile jest osoba, która faktycznie się zna, a ile osoby, która wrzuca ładne fotki i one się podobają, ale nie stoi na tym żadna treść. To jest bardzo złożone. Influencer wpływa na to jak ludzie mogą zmieniać opinie na jakiś temat, otwierać się na inne zjawiska czy nisze.

Myślę, że z racji tego, że poruszamy się głównie w klimatach biznesowych, to będziemy się trzymać influencerów, którzy są mniej celebrytami, a bardziej ekspertami. Tych, którzy chcą osiągnąć pozycję autorytetu w swojej branży. Może tak być?

Jasne.

Świetnie. Gdybyś miała wrzucić na Pracuj.pl ogłoszenie pod tytułem: „Zatrudnię influencera”, to co byś wpisała w wymaganiach?

Wszystko jest relatywne. Muszę powiedzieć na początku naszej rozmowy, że wszystko co dotyczy budowania pozycji influencera, co dotyczy dociera do ludzi, budowania swojej pozycji jest bardzo relatywne. Postaram się uśrednić wszystkie informacje, aby były jak najbardziej uniwersalne. Pamiętajmy o tym, że w każdej branży i dla każdej osoby pewne niuanse będą się różniły. Jeśli szukałabym influencera, to chciałabym, aby ten influencer tworzył ciekawe treści, regularnie, budował relację ze swoimi odbiorcami. Chciałabym też, aby grupa odbiorców, do których dociera była reprezentatywna. Aby nie było to 2 tysiące osób, tylko 10-15. To wszystko zależy od niszy.

Możemy działać w małej niszy, która w całości ma 10 tysięcy ludzi w Polsce. Zasięg 2 tysiące osób jest wtedy całkiem przyzwoitym zasięgiem.

Nie chcę dołować ludzi, którzy myśleli cały czas, że dobili dwóch tysięcy i jest super, a tu przychodzę ja i mówię, że tylko wam się wydawało. Wszystko zależy od niszy. To jest bardzo zależne. Jeżeli o tym mówimy, to aby ta grupa odbiorców nie liczyła 5 osób, tylko trochę więcej. W zależności od branży, ta liczba może być inna. Jakościowe, ciekawe, wyróżniające się treści, pojawiające się regularnie i budowanie relacji ze swoimi odbiorcami. To myślę, że umieściłabym w ogłoszeniu.

Będziemy rozwijać te wątki w takim razie. Zaczęliśmy od niszy, od dziedziny, którą się zajmujemy. Myślę, że wiele osób ma tak, że mają różne dziedziny, którymi się zajmują. Mogą się zajmować marketingiem, nagrywać podcasty, lubić książki i podróże. W zasadzie, gdybym się uparł, to pewnie w każdej z tych nisz mógłbym zostać influencerem. Nie mówię, że jednocześnie, ale wybrać jedną z nich. Na jakiej podstawie wybrać niszę? Kierować się tym, co zajmuje najwięcej godzin dziennie, czy wielkością niszy, czy potencjałem komercyjnym? Masz wskazówki jak to zrobić?

Dwa najważniejsze czynniki odegrałyby tu rolę. Jeden czynnik – w czym my się czujemy najlepiej. W czym czujemy się najbardziej komfortowo. W czym czujemy się pewnie pod kątem materiału? Nie powiem wiedzy i zaraz wyjaśnię dlaczego. Jak wyobrażam sobie, że mielibyśmy spędzić jakiś czas codziennie, albo kilkanaście godzin w tygodniu, to która branża byłaby dla nas fajna? Być może lubimy gotować, przygotowywać fajne potrawy dla przyjaciół i rodziny, ale myśl o tym, że mieliśmy robić to tak, aby cały czas podawać komuś kontent na ten temat, to już by nas męczył. Lubimy to gotowanie, ale nie tak, aby robić z tego bloga. Bycie influencerem wiąże się z wieloma obowiązkami. Myślę, że to jest rzecz, na którą wiele z nas, widząc influencerów nie zwraca uwagi lub tego nie wie.

Zastanowić się o czym chcielibyśmy pisać? Na jaki temat chcielibyśmy się dzielić z innymi ludźmi?

Druga kwestia jest bardziej prozaiczna. Musielibyśmy się rozejrzeć na rynku, ile jest influencerów z danej branży. Ten drugi czynnik jest potrzebny, ale lepiej, aby nie był decydującym. Są branże, w których bardzo trudno się przebić jak beauty, fashion, travel. Tam jest bardzo dużo ludzi, którzy już działają. Daje to jakiś potencjał, bo jest zapotrzebowanie na takie osoby. Jeśli wahamy się między dwoma pasjami, dwoma zainteresowaniami, to rozejrzyjmy się, gdzie jest mniej influencerów. Jeżeli obie rzeczy lubimy podobnie, to może warto pójść w to miejsce, gdzie tych osób, które publikują jest trochę mniej. Nie ukrywajmy, że będzie nam łatwiej się przebić z tym, co chcemy zaoferować.

Jeśli wahamy się między dwoma pasjami, to rozejrzyjmy się, w której jest mniej influencerów

Czy taki element jak „potencjał komercyjny” ma znaczenie, czy nie? Powiedzmy, że jestem naprawdę wkręcony w jakiś temat, ale pieniędzy w tym nie ma. Jest drugi temat, który jest dużo bardziej nośny. Tam mam większą szansę na pozyskanie reklamodawców. Brać to pod uwagę?

Pytanie na ile się naginasz pod reklamodawców, wchodząc w daną branżę. Ocieramy się o ważne zagadnienie – motywację do zostania influencerem. To jest temat, który jest bardzo popularny. Napisałam artykuł na Quorze, o tym jak zostać influencerem. Bazując na swoim doświadczeniu oraz na tym jak obserwuję inne osoby, to stworzyłam listę 10 punktów. Ona była na tyle pożądana, że ukazało się w Forbsie, Entrepreneurze, Apple News i kilku innych źródłach. Jest duże zainteresowanie ludzi jak zostać influencerem. Czy zostajemy influencerem, bo widzimy osoby, które za jeden wpis biorą 10 tysięcy i żyją jak królowie? Tak to widzimy w social media. Czy może chcemy zostać influencerem, bo kochamy jakąś branżę? Fajnie byłoby wyjść z tym do ludzi i przy okazji zostać łączonym z tym i rozpoznawalnym.

Pytanie jest o motywację. Jeśli motywacją jest to, aby szybko zacząć z tego żyć i monetyzować, to jest ryzyko, że szybko się spalimy. Ten podcast będzie służył temu, aby ułatwić zostanie influencerem, słuchaczom Małej Wielkiej Firmy. Nikt jednak nie daje nam gwarancji, że my tym influencerem zostaniemy na pewno. Uważam, że kluczowe jest robienie tego, co się kocha, czy to, co bardzo lubimy. Ta frustracja z tym, że nie jesteśmy influencerami będzie mniejsza. Jeżeli nastawiamy się tylko na kasę, to może przyjść zniechęcenie. Jeśli ktoś ze słuchaczy chce zostać influencerem tylko dlatego, aby zarabiać kasę, to może szybko się wypalić. To jest bardzo długi proces. Czasami są to strzały. Mamy przykład Janiny Daily, która jest absolutną influencerką. Podążają za nią rzesze ludzi. Jest uwielbiana. Janina pisała przez kilka lat i nikt jej bloga nie czytał. Dopiero nastąpił przełom, kiedy kilka osób poleciło jej bloga. Nagle Polska otworzyła oczy jakie to jest super. Jednak to już tam było od jakiegoś czasu. Zastanówmy się czemu chcemy zostać influencerem.

Jeżeli obie rzeczy lubimy podobnie, ta dysproporcja czemu chcemy się pod tym kątem influencerstwa jest nieduża, to jasne, że fajnie iść w tę branżę, która daje większe możliwości komercyjne. Jeśli naginamy się do czegoś tylko po to, aby ktoś potencjalnie zaczął nam płacić, to ludzie wyczują bardzo szybko fałsz. Pamiętajmy o tym, że czy my jesteśmy influencerem, to decydują odbiorcy. Decydują ludzie, którzy nas oglądają. Dla nich musimy to tworzyć, oczywiście zachowując cząstkę siebie. Ludzie kochają autentyczność. Tym wygrywają influencerzy. Oni nie są bardzo zrobieni, jak w telewizji. Oni są ludzcy. Kiedy będziemy tworzyć coś tylko po to, aby patrzeć czy za rogiem nie czekają już oferty sponsorskie, to ludzie to wyczują. Uważam, że to kolejny powód, dla którego bycie influencerem tylko dlatego, żeby robić hajsy może się nie udać.

O tym czy jesteśmy influencerami decydują nasi odbiorcy

Powiedziałaś, że to społeczność i odbiorcy decydują o tym, czy ktoś jest influencerem, czy nie. Zwykle z tą społecznością mamy do czynienia poprzez różne formy, które publikujemy. Czy to jest blog, czy to jest wideo, podcast. Korzystamy też do kontaktu z naszą społecznością z mediów społecznościowych. Podejrzewam, że zdrowo-rozsądkowa rada jest taka: „Wybierz te media społecznościowe i skup się na tych, gdzie są twoi odbiorcy”. Jednak jeśli ja dopiero zaczynam, to jeszcze nie wiem, gdzie oni są. Mogą być wszędzie. Jak wybrać media społecznościowe, w których będę miał największe szanse przyciągnąć inne osoby?

Jest kilka sposobów. Jeden ze sposobów to obserwowanie ludzi, którzy już w tej branży funkcjonują. Sprawdzenie, gdzie oni są aktywni. Czy w mojej niszy osoby, które są influencerami, ekspertami albo są rozpoznawalni, czy oni działają na Instagramie, Facebooku czy Youtube? Może ktoś ma taką niszę, że ich odbiorcy są na Tik-Toku, który jest komercyjnie ignorowany w Polsce. Obserwowałabym innych ludzi, którzy już działają. Jeśli to już obserwujemy albo w naszej niszy jesteśmy na tyle nowatorscy, że nie ma innych influencerów, to możemy używać narzędzi.

Wiem, że zabrzmię promocyjnie, ale to jest rzecz, która przychodzi mi do głowy, bo sama jej używałam. Narzędzie do monitoringu. Kiedy ustawiasz swoje słowo kluczowe, na tematy, na które chcesz mówić, to monitoring pokaże ci w jakich źródłach najczęściej ludzie poruszają te tematy. Czy to będzie Twitter, czy to będzie Facebook. Możemy posiłkować się narzędziami, aby sprawdzać, gdzie jest najwięcej dyskusji w tematach, które nas interesują. Być może to są fora internetowe, portale, o których nie wiedzieliśmy lub nie znaliśmy ich potencjału.

Obserwowanie ludzi, którzy już działają i automatyzowanie tego procesu. Przy czym chciałbym zaznaczyć jedną rzecz. Wszyscy, którzy obserwujemy social media lub działamy na nich, zdajemy sobie sprawę, że nasze zasięgi są mocno ucinane. Facebook jakiś czas temu powiedział, że stawiają na relację, a nie na budowanie biznesu. Wszystkim poobcinał zasięgi. Wszyscy tego doświadczyliśmy. W tym momencie stoimy w przededniu być może obcięcia informacji na Instagramie ile like ma poszczególny post. Instagram zastanawia się nad tym czy przypadkiem nie ukryć informacji ile like zbierają dane posty. To będzie ogromna zmiana dla całej branży influencerów. To jest jeden z bardzo ważnych czynników, które pokazują ludziom czy dana osoba jest rozpoznawalna. Pokazuje to też firmom czy warto wejść we współpracę z taką osobą.

Co innego mówiłabym 5 lat temu, kiedy zaczynałam swoją działalność blogową i traktorową. Co innego mówię dzisiaj. Dzisiaj stawiałabym bardzo mocno na źródła własne. Będąc zależnym od social media, możemy w fajny i darmowy sposób dotrzeć do odbiorców. Trzeba to wykorzystywać, ale mieć w tyle głowy, że jesteśmy zależni od tego, co wskażą algorytmy, co zrobią osoby zarządzające platformami. Stawiałabym, patrząc na to jakie decyzje być może za chwilę zostaną podjęte względem interfejsu mediów społecznościowych, na źródła własne. Jakiś czas temu powiedziałabym, aby iść w social media. Mnie social media pomogły najbardziej w zbudowaniu marki osobistej blogera. Dzisiaj powiedziałabym, aby stawiać najmocniej na swoje źródła.

Postawmy na swoje źródła. Jeśli chodzi o publikowanie treści, to możliwości są gigantyczne. Można osiągnąć pozycję influencera pisząc książki, artykuły, raporty, nagrywać podcasty, wideo, tworzyć informację infografik, robić webinary, występować na konferencjach. Jak mam zdecydować, które formy wybrać?

Odpowiedź z mojego punktu widzenia jest prosta w teorii. Wybierz te, w których czujesz się najlepiej. Znowu wracam do tego, że musimy się nagiąć, rozwijać i szukać dróg dotarcia, ale jednak dotrzemy do ludzi czując się swobodnie w tym co tworzymy. Starajmy się pomyśleć czy dobrze się czujemy tworząc filmy? Czy wolimy pisać? To jest jedna rzecz. Postawić na to w czym czujemy się pewnie – to jedna rzecz. Jednak z drugiej strony spojrzeć na to jakie są statystyki. Są dostępne w internecie statystyki jakie treści konsumuje się najlepiej.

Byłam w marcu na fantastycznej konferencji Social Media Marketing World w urokliwym San Diego. Uwierz mi, że większość prezentacji mówiła o tym, że wszyscy powinniśmy iść w wideo. To jest treść, która będzie teraz konsumowana najchętniej, najwięcej. Nie chce nam się czytać. Podcasty mają stały wzrost od kilku lat, jeżeli chodzi o zainteresowanie odbiorców. To wideo jest formą, która najlepiej dociera do odbiorców. Znowu wracam do tego, że mając świadomość, że wideo jest najlepsze, to warto czasami się przełamać. Jeżeli totalnie tego nie czujemy, to uważam, że statystki powinni być ważną podpowiedzią, ale nie jedynym wskaźnikiem. Jeżeli mamy kierować się tym, co one mówią, to może nie wypalić. Są blogi, które pokazują, że dobre treści się obronią.

Zastanawiam się nad przypadkiem człowieka, którego myślę, że parę osób może kojarzyć i my też. Nazywa się Maciej Lewiński. On ewidentnie jest influencerem. Kiedy mówimy o temacie Google Analytics, to myślę, że wielu osobom Maciek przychodzi do głowy. W jego przypadku trudno pokazać oczywistą formę. Mnie kojarzy się najbardziej z konferencją I love Marketing i z prezentacjami. Z tym, że wygrywa te konferencje nałogowo. Ciekawy jestem jak byś się odniosła do jego przypadku i tego jak on wykorzystuje różne formy do budowania swojej pozycji.

Myślę, że Maciek pokazuje trochę, że nie ma czegoś takiego jak sztywne zasady influencer marketingu. Maciek używa do komunikacji ze swoimi odbiorcami Twittera. Mówi o tym wprost, że Facebook nie jest dla niego rzeczą, która jest najwygodniejsza do komunikacji z odbiorcami. Udaje mu się to. W naszym kraju, gdzie Twitter nie jest traktowany jako najlepsze miejsce do kontaktu z odbiorcami. On sobie świetnie tam radzi. Kojarzysz go z konferencji I Love Marketing. Maciek chyba po raz kolejny zdobył złoto w marcu. To mu daje niezaprzeczalnie rozpoznawalność wśród marketerów. Chcemy wiedzieć kim jest człowiek, który po raz kolejny wygrywa konferencje marketingową, na którą się głosuje. Nikt inny tego nie dokonał.

Pamiętajmy o tym, że Maciek robi też dużo szkoleń. To też są osoby, które słuchają tego co mówi. Pewnie im się to podoba. Rozsyłają te wici dalej. Dostają też sygnał, że jeżeli chcą posłuchać co ten gość mówi, to on jest na Twitterze. Maćka ciężko szukać na Facebooku. Jest go tam mniej. Maćka spotkamy na Twitterze, a nie czasami na LinkedInie, Instagramie czy Youtube. Wiemy, że spotkamy go na Twitterze. To pokazuje, że jeżeli mamy stabilność komunikacji, gdzie jesteśmy troszeczkę przewidywalni, to jest paradoks influencera. Z jednej strony on ma nas ciągle zaskakiwać, ciągle ma być szał, a z drugiej strony chcemy trochę wiedzieć, gdzie on będzie. Trochę wiedzieć czego możemy się po nim spodziewać. Uważam, że to co robi Maciek bardzo fajnie, to wrzucanie treści na Twitter, które są bardzo ciekawe. Z drugiej strony wiemy, że możemy go tam spotkać. To jest jedną ze składowych, dlaczego Maciek jest tak pozytywnie odbierany. Maciek zajmuje się rzeczą, która nie jest super ciekawa.

Influencer ma ciągle zaskakiwać, ale dawać też odrobinę poczucia bezpieczeństwa

To jest totalnie aseksualne.

Nie chciałam użyć tego słowa, ale tak. [śmiech]. Umówmy się, że szperanie w tabelkach Google Analytics, to nie jest rzecz, o której myślisz codziennie rano. Super, dzisiaj popatrzę na swoje statystyki. Myślę, że takich osób jest mało. On pokazuje w fajny, przystępny sposób jak mogą sprawdzić swoje statystyki. Umówmy się, zdecydowana większość posiada swoje strony internetowe i chcemy wiedzieć co się na niej dzieje. On podaje to w takiej formie, gdzie myślisz: „WOW! Google Analytics to jednak fajna, ciekawa impreza”. Przypadek Maćka pokazuje, że podawanie treści w sposób ciekawy, nietuzinkowy, oryginalny, a przy okazji bardzo spójny z jego jestestwem. On jest bardzo spójny w swojej komunikacji. Jest spójny, bo jest autentyczny. To powoduje, że ludzie to kupują. Odwołam się znowu do Janiny. Janina dużo mówi o statystyce. Kolejny temat, gdzie jak jesteś dzieckiem, to nie myślisz, że będziesz się zajmował statystykami.

Mało tego. Studiowałem na uczelni ekonomicznej. Statystyka to była największa zmora wszystkich, którzy tam studiowali. Były nieliczne jednostki, które kumały statystykę. My ich traktowaliśmy jak kosmitów, którzy mają inny mózg, który to łapie. Janina rzeczywiście tę statystykę łapie i ma niesamowity mózg.

Janina ma 100% świadomość, że ta statystyka dla wielu z nas nie jest fajna. Jak ona mówi o regresjach, o wielopoziomowościach zbierania danych, to ubiera to w fajne słowa. Tu są ciasteczka, tu jest regresja, tu są foczki. To wszystko okazuje się, że w międzyczasie nauczyłem się fajnej rzeczy na temat statystyki dzięki Janinie. Maciek robi podobną rzecz. Odczarowuje trochę temat, który wydaje się być trudny, skomplikowany, zawiły, a już na pewno nie interesujący. Podaje to w sposób, który dla ludzi jest przyjemny.

Wybiegliśmy trochę. Powiedziałem o Maćku, aby powiedzieć o kanałach komunikacji, które w jego przypadku są bardzo nieoczywiste. On nie podcastuje, nie bloguje, nie nagrywa wideo, a jednak wszyscy go znają.

Mam nadzieję, że to się zmieni. Pozdrawiam Maćka. Mam nadzieję, że z podcastami się zmieni. Masz rację, że teraz tego nie robi.

Super, że powiedziałaś, że jest żywym, chodzącym dowodem na to, że niekoniecznie trzeba iść według podręcznikowego trybu, aby osiągnąć świetne efekty. To się liczy. Zaraz będziemy mówić o autentyczności, ale wcześniej chciałem zapytać o treść, o przekaz, który dajemy ludziom. Chyba we wszystkich poradnikach dla influencerów jest powiedziane, żeby ta treść, którą dzielimy się z naszą społecznością była wartościowa. I właśnie. Dla każdego znaczy to coś innego. Skąd mam wiedzieć, czy treść, którą się dzielę jest wartościowa dla moich odbiorców czy nie? Zwłaszcza, jeśli znam się na czymś, to są oczywiste rzeczy. Mam tę klątwę wiedzy, która powoduje, że nie cenię tego wysoko. Chlapnę takiego prostego, a ludzie mówią WOW! Skąd mam wiedzieć, że będzie WOW? Jak je wywoływać?

Bardzo pomoże, jeżeli na początku określisz sobie chociaż plus/minus do kogo chcesz mówić. Mój bardzo dobry przyjaciel zastanawia się nad tym, czy wyruszyć z serią materiałów. Jeszcze nie wie i szuka swojej formy, czy to będzie blog, czy to będzie Youtube. Zajmuje się frontendem. Doradzałam mu, że jest mnóstwo ludzi, którzy działają ze stronami internetowymi i potrzebują tych wskazówek. Mówię, aby zaczął od samego początku, bo ludzie nie mają wiedzy jak to jest zbudowane. On też mówił o klątwie wiedzy. On mówi, że wszyscy o tym wiedzą. Zaczyna mi tłumaczyć kody, CSS i twierdzi, że wszyscy to wiedzą. Jest masa ludzi, którzy tego nie wiedzą. Nie jestem jedynym filtrem na to, ponieważ ja chętnie bym wysłuchała takiego podcastu. Nie mówię, że wszyscy na świecie by to zrobili.

Trzeba określić do kogo to mówisz. Czy mówisz do początkujących? Dla nich ta wiedza będzie ciekawa, przydatna i wcale nie będą myśleli, że jest to podstawa. Czy mówisz do osób, które już coś tworzą? Czy to są osoby w twojej branży, które nagrały kilka podcastów i chcą drążyć dalej? Nie będziesz im tłumaczył jakie podstawowe narzędzie wybrać albo czym jest podcast. Podstawowe informacje. Określmy sobie mniej więcej kto jest naszym odbiorcą. To jak w marketingu – to mogą być dwie, trzy, pięć person, które sobie zbudujemy. Postaramy się do nich mówić. Kiedy budowałam swojego bloga, zaczęłam od grup docelowych. Te grupy docelowe nawzajem się wykluczały, ponieważ chciałam mówić do ludzi mieszkających na wsi, rolników i chciałam mówić do ludzi z miasta.

Trzeba określić do kogo kierujemy swoje treści

To było strasznie ciężkie, aby budować treści, które będą interesujące dla nich. To, co jest oczywistością dla ludzi mieszkających na wsi. Chciałam pisać o ciągnikach. Ich interesują tematy na przykład jakie opony wybrać dla ciągnika 100 koni mechanicznych. Dla ludzi z miasta budujesz treści pod tytułem: „Co to jest ciągnik rolniczy i czym się różni od traktora?”. Podpowiadam niczym. To jest to samo tylko nazewnictwo jest inne. Zbudowałam sobie grupę. U mnie bardzo szybko się to zweryfikowało na początku. Po kilku latach znów się to zmieniło. Na początku zweryfikowało się to, że u mnie dużo więcej ludzi ze wsi było zainteresowanych takimi treściami. Musiałam zmienić kierunek tworzenia treści. Nie podstawy czym jest ciągnik, po co komu ciągnik, jak wygląda sytuacja rolnictwa, tylko pójść bardziej w zaawansowany kontent. Stwórzmy sobie osoby, do których chcemy mówić.

Czym się wartościowe treści? Rozejrzymy się o czym piszą inni. Nie sugerujmy się tym za bardzo. Nie mówię o tym w kontekście inspiracji aka kopiowanie. Zorientujemy się co ludzi interesuje. Sprawdźmy, gdzie są aktywni ludzie, inni influencerzy w naszej branży. Spójrzmy co oni publikują, pod kątem tego, co ludzi interesuje. Obserwuję profile rolnicze na Youtube. Tam ilości wyświetleń są widoczne, więc też widzę jakie treści są najbardziej interesujące dla moich odbiorców. Widzę, że często są to ciągniki starsze, klasyczne. To też jest dla mnie bardzo ważna informacja. Wykorzystujmy jak najwięcej danych, które dają nam social media, które daje nam internet czy narzędzia do monitoringu, aby zobaczyć jakie zainteresowanie u innych wzbudzają dane treści. Budujmy osobę. Szukajmy inspiracji w sieci. Bądźmy szczerzy wobec siebie czy to co my tworzymy rzeczywiście jest jakościową treścią. Z małym wstydzikiem przyznam się, że czasami narzucałam sobie ciśnienie, że dawno nie było artykułu na bloga. Miałam jakiś materiał. Stworzę coś. Coś posklejałam. To wyglądało jak strach na wróble, ale było i miałam poczucie spełnionego obowiązku, bo w kalendarzu miałam zapisane, że musi być post na bloga. Potem jak na to patrzyłam to myślałam: „Jezus Maria, no nie!”. Szanujmy tego odbiorcę. Jeśli zachęcamy ludzi do tego, aby przyszli do nas. Mamy mnóstwo rzeczy do zrobienia w ciągu dnia, ale pragniemy aby ludzie spędzili z nami czas, to miejmy argument i bądźmy szczerzy wobec siebie, że rzeczywiście chcemy, aby ludzie poświęcili nam czas, bo my poświęciliśmy pracę, aby ten materiał przygotować.

Jesteś bardzo ciekawym przypadkiem. Zaczęłaś blogować o rolnictwie. To nie tak, że wyszłaś z tej ziemi czy wyssałaś z mlekiem matki glebę, brony, pługi, tylko to dla ciebie też były tematy, które cię kręciły. Nie byłaś jednak ekspertką od maszyn rolniczych.

Dokładnie.

Jak ty poradziłaś sobie z poczuciem, że nie masz tym ludziom nic wartościowego do powiedzenia, bo oni się na tym znają, a ty nie?

To jest dobre pytanie. Słucham twoich podcastów i tam każdy powtarza, że zadajesz dobre pytania. To prawda.

Przepraszam, że tego pytania nie napisałem wcześniej, ale są to pytania, które przychodzą mi do głowy, kiedy słucham gościa.

Jasne. Pokazujemy przynajmniej, że z niektórymi pytaniami lecę na flow i improwizuję. Miałam bardzo duży problem na początku, kiedy pomyślałam, że mogłabym stworzyć bloga. Założenie było, i dużo osób mi w to nie wierzy, że ja tego bloga będę pisała do szuflady. Tylko moja szuflada będzie znajdowała się w internecie. Wtedy miałam i nadal mam tęsknotę, bo z tymi ciągnikami spędzałam mnóstwo czasu w poprzedniej pracy, z której zrezygnowałam. Ból oderwania się od ciągników był ogromny. Pisałam mnóstwo tych treści.

Jaka to była poprzednia praca?

Pracowałam jako PR-owiec, tylko współpracowałam z firmą, w ramach agencji, która produkowała ciągniki. To nie oznaczało siedzenie za biurkiem i tworzenie treści, tylko jeżdżenie do rolników, na wystawy, do gospodarstw. Osobny odcinek można by było o tym napisać. Ja w balerinkach, białych spodenkach wyskoczyłam na wywiad. Zapomniałam, że ten wywiad odbywa się na wsi, a ja ten wywiad będę musiała przeprowadzić na polu. Moje spodenki i piękne buciki poszły do kosza. Takich sytuacji humorystycznych jest bardzo dużo.

Zmieniłam pracę i w kolejnej nie było już traktorów. Pracowałam już w biurze, gdzie wchodziło się po marmurowych schodach. Były złote poręcze. I tęskniłam za moimi traktorami. Stwierdziłam, że lubię pisać. Uwielbiam pisać artykuły. Będę pisała o traktorach. Zrobiłam kilka kroków. Rozejrzałam się w internecie ile jest blogów o traktorach. Było okrągłe 0. Nie postrzegałam tego jako coś dobrego. Ludzie mówią teraz, że jest to super, bo to jedyny blog o traktorach w Polsce. Dla mnie to kompletnie nie był żaden plus. Chciałam zobaczyć jak ktoś to robi dobrze.

Druga rzecz, o której mówisz – ja nie byłam ekspertem w tej dziedzinie. Nie trzeba być ekspertem we wszystkich branżach, chociaż fajnie by było. Nie jest to konieczne. Ja nie jestem ekspertem. Dalej nie uważam się za super eksperta od maszyn rolniczych. Mimo to tworzę o tym bloga. Mimo to tworzę społeczność wokół traktorów. Moja grupa Jestem hardkorem, jeżdżę traktorem ma prawie 19 tysięcy aktywnych członków, którzy publikują kilka postów dziennie. Mają duże zaangażowanie. Nie chodzi o to, aby być mega specjalistą. Chociaż uważam, że bardzo ważne jest dokształcanie się. Pokazać zajawkę. Można też zrobić to co ja na początku.

Trochę wytrąciłam niektórym argument odnośnie mojego profesjonalizmu. Powiedziałam wprost: „Jestem dziewczyną z miasta. Bardzo lubię traktory, maszyny rolnicze. Bardzo mi się podobają. Chce o nich pisać. Od razu mówię wprost – nie jestem ekspertem. Będę zapraszała ekspertów. Robię to stale. Oni będą pisali teksty eksperckie. Wiedza będzie tutaj. Moje treści będą trochę lifestyle, będą trochę opowieściami o nowościach z rynku. Będą trochę bardziej ogólnymi treściami”. Powiedziałam to na początku.

Opublikowałam tego bloga z tekstami. Myślałam, że kto przyjdzie na bloga o traktorach. Opublikowałam o 22 z kilkoma rzeczami, które miałam poprawić rano. Przez noc ktoś mi napisał komentarz z krytyczną, konstruktuwną uwagą do każdego mojego wpisu. Pomyślałam, że jeszcze nie wystartowałam, a już mam podcięte skrzydła. Ktoś mi wypunktował błędy w każdym moim wpisie. Myślałam, że ten blog będzie zakopany w czeluściach internetu przez cały czas. Taki był cel. Serio. Nie celowałam w bycie influencerką rolniczą. Broń Boże. Nie uważam, że to było złe. Chociaż wiele osób mi mówi, że kokietuję.

Wyobraź sobie, że w internecie nie ma bloga o traktorach, a ty jesteś osobą z miasta i nie masz kontaktu z tymi maszynami. Celujesz w bycie influencerem w tej branży? Jak rozłożysz to na części pierwsze, to brzmi to dość niemożliwie. Mój przykład służy do tego, aby powiedzieć: „Słuchajcie, jeżeli nie jesteście ekspertami w branży, ale bardzo was to kręci. Chcecie na ten temat publikować. Jesteście pewni, że będziecie poświęcali temu czas i energię, aby przekazać ten temat ciekawie, to śmiało”.

Mamy kobietę, która lubi gotowanie, ale jej to nie wychodzi. Inspiruje się wieloma blogerkami kulinarnymi. Wcale nie musi być ekspertem. Może pokazywać swoją próbę, swoją drogę. Jak próbuje być lepszą osobą w gotowaniu.

Super byłoby przekazywać wiedzę ekspercką, ale czasami ta droga do zdobywania wiedzy jest sposobem na to, aby zebrać ludzi, którzy mają tak samo. Też chcą się nauczyć szydełkować, gotować, naprawiać samochód czy pisać o traktorach. Jest nam łatwiej, bo spotykamy ludzi, którzy mają podobne zainteresowania. Ta społeczność też zaczyna się budować. Mamy wszyscy podobne pasje, ale też podobne problemy.

Sytuacje takiego człowieka, za którym ludzie podążają, bo też idą tą drogą mamy omówioną. Skupmy się na ekspercie. Znam się. Chciałbym się dzielić moją wiedzą. Chciałbym zbudować pozycję, markę osobistą specjalisty, eksperta, autorytetu, influencera w mojej branży. Załóżmy, że w tej branży są już inni ludzie, którzy też odrobili tę lekcję. Nie dość, że tworzą wartościową treść. Nie dość, że robią to w atrakcyjny sposób. Nie dość, że wiedzą czego chce publiczność, to mają zbudowaną społeczność, która pomaga im to nieść. Społeczność, która podpowiada, dzieli się treścią. Dlaczego ludzie czy ci którzy śledzą innych influencerów, czy tacy co dopiero wchodzą na rynek mieliby przyjść do mnie, a nie do kogoś kto ma ugruntowaną pozycję?

Myślę, że tutaj kluczowe jest, aby na początku naszej drogi czy w późniejszym momencie, wybrać sobie rzecz, która będzie nas wyróżniała. Która będzie takim elementem, po który ludzie będą przychodzić. Ciężko jest wyróżnić się w niektórych branżach. Bardzo ciężko. Jeśli będziemy szli ogólnym modelem, odwołam się do branży, która jest okupowana, czyli branża fit. Mamy dużo osób, które ćwiczą, które tworzą swoje profile, bardzo często na Instagramie, chociaż nie tylko. Myślę, że dzisiaj takim sposobem na to, aby przyciągnąć ludzi, którzy przyjdą do nas, mimo że jesteśmy jedną ze stu czy tysiąca osób, które tworzą podobne rzeczy, jest jeden element, który sobie wybierzemy i który będzie nas wyróżniał.

Mamy Qczaja. On jest mocny wspierany przez telewizję. Nie wiem czy go kojarzysz. Wydaje się być przesympatycznym człowiekiem. On ma niesamowitą charyzmę. Qczaj mówi trochę po góralsku. Pewnie sporo pomogło mu pojawienie się w prasie, w Tańcu z gwiazdami. To już jest wynikowa. To nie jest tak, że on dostał to na początku. On ma specyficzne podejście, czyli energię, z którą mówi do ludzi. Używa swojej gwary góralskiej. To jest rzecz, która wydaje się prosta, ale to jest coś na co on postawił. Coś co być może chcieliby ukrywać, bo chcieliby pokazać profesjonalizm. On powiedział, że jest energicznym facetem, który mówi ze swoją góralską gwarą. On z tego nie rezygnuje. Bardzo fajnie potrafi docierać do ludzi. Nie ukrywajmy, że posiadając umiejętność do angażowania ludzi i mówiąc do nich tak, że każdy kto ogląda materiał, to myśli, że on mówi bezpośrednio do danego odbiorcy. Siedzisz z telefonem i myślisz: „Ja?”. Qczaj totalnie to potrafi.

Oprócz umiejętności, które dostajemy w pakiecie, jeśli nie, to fajnie jest je wyrobić, czyli dawanie ludziom poczucia, że to oni są dla nas ważni. To jest to znalezienie rzeczy, która będzie nas wyróżniać i powodowała, że ludzie pomyślą: „OK, mogę ćwiczyć z setką innych ludzi, ale on robi coś inaczej, co powoduje, że chce mi się spędzać z tą osobą czas”. Z całego szumu komunikacyjnego wybierzemy właśnie tę osobę. Zastanówmy się co jest taką rzeczą. Czy to jest sposób mówienia, czy coś co dajemy ludziom w trakcie filmów czy w artykułach. Coś co spowoduje, że jak ludzie pomyślą o nas, to pomyślą o tej charakterystycznej rzeczy. Treści to jedno, ale ten wyróżnik, który my zaoferujemy, to jest to co ma szansę pomóc dotrzeć nam do ludzi.

Często zaleca się osobom, które chciałyby zbudować swoją pozycję w jakiejkolwiek branży, aby poznać inne osoby, którym już się to udało. Nawiązać z nimi relację. Wcześniej uciekłaś od słowa „konkurencja”. Myślę, że celowo. To też nie do końca jest to konkurencja. Często ci ludzi znają się i spotykają, czasami polecają nawzajem swoje treści. Czasem współpracują. Pierwszy krok – jak ustalić co to są za osoby? Kto w tej branży cieszy się pozycją zasłużonego autorytetu influencera? Z kim powinienem się zakolegować?

Wiem co masz na myśli. To pytanie jest bardzo dobre. Tak myślę, że jeśli szukalibyśmy kolegów pod kątem tego, kto nam przyniesie więcej korzyści, to byłoby creepy. To nie jest łatwe, aby znaleźć listy influencerów. Nie są one ogólnodostępne. Oczywiście mamy pojedyncze, które się pojawiają. Są rankingi, publikowane przez Kominka między innymi. To są rankingi publikowane raz w roku. Jest tam podział nie ze względu na branże, tylko na treści, zasięgi. Taką rzeczą, którą ja robię, a jest to podstawowa rzecz dla mnie, to wpisywanie hasła kluczowego plus blog. Hasło kluczowe podcast. Patrzę jakie osoby Google wyszukuje i pokazuje w pierwszej kolejności.

To nie brzmi jak super pro tip, ale w moim przypadku działa. Inna kwestia jest taka, że narzędzia, które służą do monitoringu sieci. Kiedy ustawiamy hasła kluczowe i potem mamy funkcjonalności pod tytułem „najbardziej wpływowi autorzy”. Jak ustawiam hasło kluczowe „tractor machines” albo konkretne marki. Potem wyszukuję sobie w moim panelu najbardziej wpływowych autorów, to pokazuje mi też kto jest najbardziej wpływowy w danym obszarze. Inna kwestia jest taka, że jeżeli obserwujemy poszczególną osobę, to często w jej orbicie też pojawiają się inne osoby z tej branży, które też działają. Mieszanka tych rzeczy, które przedstawiłam, to mój sposób na znajdowanie influencerów w danej branży.

Czasami jest to trudne. Na przykład w branży budowlanej. Tym bardziej polecam ten prosty aczkolwiek bardzo skuteczny sposób, czyli wyszukiwanie haseł po słowach kluczowych. Jeśli ktoś działa, publikuje wartościowe treści, to działa to tak, że pokaże nam to te osoby. Z kim się kolegować? Wchodzi cross-promotion, które działa rewelacyjnie. U mnie zadziałało świetnie. Zarówno w obszarze Tractormani ale też w obszarze Brand24_._ Zapraszamy taką osobę do współpracy. Pamiętajmy, że jeśli chcemy coś od kogoś, to w pierwszej kolejności musimy pomyśleć, co my tej osobie możemy dać. Taki influencer, zwłaszcza jeśli jest wyżej w hierarchii influencerskości, którą budujemy sobie w różnych branżach, to może zwyczajnie nie mieć interesu, aby z nami współpracować. Nie uderzyłabym do tych największych. Oni mają tyle propozycji, że za napisanie zwykłego posta na Instagramie czy Facebooku, to kasują już grube pieniądze.

Najpierw uderzajmy do mniejszych firm, a nie do gigantów

Chociaż zdarzają się sytuacje, kiedy influencerzy są tak zafascynowani jakimś projektem, osobą, ideą, że chętnie się tym podzielą. Jednak nasze szanse są mniejsze. Uderzanie do średnich, mini, mikro i makro influencerów zwiększa nasze szanse. Jeżeli chcemy z kimś współpracować, to zastanówmy się co dajemy tej osobie. Oczywiście wychodzimy z niższej pozycji, więc pewnie będziemy musieli zaoferować coś więcej niż ta osoba będzie chciała nam dać. Z mojego doświadczenia wynika, że jeżeli naprawdę pokażemy tej osobie, że chodzi nam konkretnie o nią, a nie wysłaliśmy masówki do 50 influencerów, gdzie mylą się imiona, to ta osoba może pomyśleć o nas cieplej. Może nie mamy dużo do zaoferowania, bo dopiero startujemy, ale poświęciliśmy dużo czasu, aby dotrzeć do tej osoby, że z samego tego faktu plus fajny pomysł, to ta osoba może się zgodzić. Może nie stoi za tym wielka korzyść materialna czy promocyjna dla tej osoby.

Kiedy już znajdziemy tych influencerów, to zastanówmy się co im oferujemy. Wchodźmy w cross-promocję. To świetnie działa. W moim przypadku zadziałało to bardzo fajnie. Jak chcemy zostać influencerem, to musimy do tych ludzi chcieć mówić i lubić ich trochę. To ludzie decydują o tym, czy jesteśmy influencerem, czy nie. Jeżeli dodamy empatii i sympatii, to może to fajnie zadziałać. Utrzymuję kontakt z większością ludzi, z którymi robiłam cross-promo. Nawet jeżeli nie jesteśmy w stałym kontakcie, tylko kontaktujemy się przy okazji jakiś wydarzeń, to zawsze jest to sympatyczny kontakt. Robiłam konferencje AgroCon, czyli pierwsza w Polsce konferencja dla Youtuberów rolniczych. Odwołałam się do znajomości, gdzie wcześniej współpracowaliśmy. Marek, wszyscy ludzie zgodzili się za darmo wystąpić na konferencji. Mimo że są to osoby, które występowały w telewizji. To są osoby, które biorą kupę kasy za współpracę. Oni wszyscy przyjechali na wydarzenie i wystąpili za darmo dla gości tego wydarzenia. To pokazuje, że na fajnych, szczerych relacjach można dużo zbudować.

Mówiłaś o tym, że influencer nie istnieje bez społeczności. To jest jasne. Kiedy jeszcze nie mam tej społeczności, to każdy tak zaczyna. Coś opublikuję, coś wrzucę. Polubi to moja żona i mój kot. Co dalej? Jak ruszyć z budowaniem tej społeczności? Takie pytanie pojawia się od czasu do czasu w różnych odcinkach. Powiedziałaś na początku, że to się zmienia. Tutaj w social media są coraz mniejsze zasięgi. Sytuacja jest dynamiczna. Chciałem cię zapytać – co z twojego punktu widzenia, działa najlepiej dzisiaj, jeżeli chodzi o budowanie społeczności? Zwłaszcza na początku. Zwłaszcza, jeżeli ktoś startuje. Jak zacząć?

Tutaj znowu wrócę do cross-promocji. Jeżeli nie mamy społeczności, to musimy dać ludziom znać, że istniejemy. Zanim zaangażujemy tę społeczność, ponieważ wszyscy mówią o zaangażowaniu naszej społeczności. Kogo mamy angażować, skoro żonę znamy i kot nas kojarzy? W moim przypadku było tak, że ja w złotych czasach Facebooka, kiedy nie blokował zasięgów, wchodziłam na strony i portale firm czy portali, które publikowały w branży rolniczej. W końcu któryś z portali zwrócił uwagę na moją działalność. Moje komentarze nie były na zasadzie: „nice pic” albo „you beautiful”. Te komentarze zawsze miały sens. Zawsze miałam zasadę i mam ją nadal, kiedy próbuję dać o sobie znać jako firma czy jako ja, aby te komentarze i próby zaangażowania firm, portali czy ludzi miały sens. Aby nie była to masówka.

Wysyłanie indywidualnych wiadomości czy pisanie wartościowych komentarzy wymaga czasu, ale ma dużo większy potencjał do bycia skutecznym

Wymaga to czasu, ale ma dużo większy potencjał, aby być skutecznym. Trochę zaczepiać. Starać się też pojawiać w większych mediach branżowych i dawać ludziom znać, że się istnieje. Trzeba bardzo próbować różnych rzeczy. To brzmi ogólnie, ale nie ma jednej metody, która spowoduje, że jak będziemy komentować na portalach branżowych czy u innych influencerów, to za chwilę oni nas zauważą i będziemy się przyjaźnić. Trzeba to robić jak najwięcej, do skutku. Starać się dywersyfikować te kontakty, aby ludzie czy, do których docieramy wiedzieli, że do nich ten komunikat jest kierowany. Dlaczego? Jeżeli wchodzimy w cross-promocję, to ludzie, z którymi to robimy mają większe zasięgi, niż my. Docieramy do odbiorców tych ludzi. Dajemy o sobie znać. Tym sposobem możemy ich przyciągnąć do siebie. To jest jedna z fajnych metod. Polecam bardzo cross-promocję.

Dodatkowo – zdobywać publikację w mediach branżowych. Tutaj mówisz o influencerach, którzy są ekspertami w swojej branży. Nie celebryci, tylko pasjonaci, którzy szukają swojej drogi, ale jednak eksperci. Tym bardziej starajmy się docierać do stron, portali, grup, w których ludzie rozmawiają na dany temat. Grupy na Facebooku. Grupy na LinkedInie. Wchodźmy tam i dzielmy się swoją wiedzą. Nie chodzi o to, żeby stanąć i powiedzieć: „I’m fabulous. Love me”. Dajmy tym ludziom coś: „Mam taką wiedzę. Chętnie się nią podzielę. Może chcecie ją wykorzystać. Wydaje mi się, że może się wam przydać”. Staranie się dotrzeć do miejsc, gdzie jest więcej ludzi i przyciągnąć ich do siebie. To jest ta metoda, aby docierać do tych ludzi. Mamy coraz większy szum komunikacyjny, więc jest to coraz większe wyzwanie. Nie dzieje się to w ciągu nocy.

Jeżeli ktoś chce zostać influencerem, bo myśli, że w ciągu miesiąca będzie publikował filmy za 20 tysięcy złotych, to raczej się nie zrealizuje. To jest bardzo długi proces. Początkowa próba dotarcia do ludzi, zwrócenia na siebie uwagi – to jest najtrudniejszy etap. Zwłaszcza kiedy przychodzisz i myślisz, że masz wielką bombę i ludzie oszaleją z zachwytu jak to przeczytają. Potem jednak czyta żona i kot.

Świerszcze takie.

Jeśli chodzi o Tractormanie, to naprawdę minęło kilka miesięcy. Publikowałam te artykuły i potem pomyślałam, że już założę tego Facebooka. Miałam ogromny kompleks tego, że nie jestem ekspertem traktorowym, a odważnie piszę o nich. Po paru miesiącach pomyślałam, że założę Facebooka. Na tym Facebooku działo się na początku tak, jak w gifie z przelatującą samotnie trawą przez jezdnię. W moim przypadku nawet moi rodzice nie wchodzili. Dzisiaj jak ktoś mówi, że nie czyta mojego bloga, to mówię, że spoko. Jestem zaprawiona. Nic mnie nie ruszy. Nie muszę do wszystkich docierać. Mam z tym luz. To też jest ważne, aby pamiętać, żeby nie zachwycać wszystkich. Nie jesteśmy zupą pomidorową. Nie musimy docierać do wszystkich. Określmy sobie do kogo chcemy. Na początku starajmy się na czyichś plecach się uczyć. Nie w sposób, który podchodziłby pod wykorzystywanie, tylko pozytywny. Starajmy się gdzieś we współpracach docierać do większej grupy odbiorców.

Myślę, że to jest dobra rada. Jednak jest strasznie trudno. Nie znam takiego algorytmy, jak to wyważyć, aby z jednej strony nie brzmiało to creepy, bo koleguję się z kimś dla zwiększenia zasięgu, a z drugiej strony chce się wypromować na czyichś plecach. Nie wiem czy znasz trick mentalny jak ustawić to sobie w głowie, aby faktycznie było to autentyczne, szczere? Aby nie udawać, że ktoś mnie interesuje. Jak mam listę 20 influencerów w mojej branży, to nie uderzać do 20, tylko do tych 5, których naprawdę szanuję, podziwiam? Uważam, że są super. Z drugiej strony jest ryzyko, że wyjdę na psychofana.

Myślę, że odpowiedzią na to, aby uniknąć wyjścia na osobę, która ma ukryte względy, jest transparentność. Powiedzenie na wstępie, że otworzyłeś bloga, który może być ciekawy ponieważ. Te wiadomości, które wysyłamy powinny być krótkie. Ja wysyłałam na początku ścianę tekstu. Myślałam, że wszystkich interesuje to, co mam do powiedzenia. Co za mną stoi, jaka idea. Kto ma czas na czytanie tego? Nikt. Każdy kto dostaje wiadomość chce się dowiedzieć po co ją dostał, czego ona dotyczy i co ma z tym zrobić. W taki sposób powinniśmy konstruować te wiadomości. Nie ważne czy to jest mail, Facebook czy wiadomość głosowa. Ta osoba, do której uderzamy musi wiedzieć, że to ona jest adresatem. Wiem, że automatyzacja może być fantastyczna i wiele procesów może usprawnić. Tylko pracuję w dużym stopniu na relacjach. Relacje i automatyzowanie nie do końca idą w parze. Kiedy ja dostaję maila: „Cześć << name >>”, to nie myślę, że po drugiej stronie ktoś siedzi i czeka na moją odpowiedź. Poszła masówa. Jestem w grupie odbiorców.

Dla drugiej strony to czy odpowiem nie ma znaczenia. Pewnie ma ustawiony automatyczny follow-up. Może za bardzo czasami przeżywam, bo myślę, że ktoś czeka, bo wysłał mi wiadomość. Potem robi follow up. Muszę odpisać, bo ktoś tam czeka. Kiedy widzę, że to jest automat, to myślę z jakiej racji mam odpisywać, skoro ktoś nie poświęcił czasu, aby zastanowić się do kogo dociera. Są obszary w marketingu, w którym automatyzacja jest super. Ciężko byłoby wysyłać indywidualne maile do 5 tysięcy ludzi. Jeśli mówimy o influencer marketingu i mówimy o 5 czy 100 osobach, to musimy usiąść i poznać ludzi, do których chcemy dotrzeć. Oni poświęcili czas, mnóstwo pracy, aby zbudować swoje społeczności, zbudować pozycję wśród ludzi, a my przychodzimy i mówimy: „Mam bloga od tygodnia, taki vlog prowadzę. Nie chciałbyś powiedzieć o mnie czegoś fajnego, bo to jest super? Dzięki. Cześć”. Dostawałam i dostaję takie wiadomości.

Ludzie widzą tylko ten wierzchołek góry lodowej. Widzą to, kiedy ty publikujesz treści i masz setki lajków pod postami. Kiedy jesteś zapraszany na różne wydarzenia i wszyscy biją brawo jak wchodzisz na scenę, bo to jest TEN influencer. Nie widzą tych godzin spędzonych nad budowaniem treści, nad dotarciem do ludzi. Ile czasu spędzają bez informacji, że to się zażre. My poświęcamy na to mnóstwo czasu, a potem przychodzą ludzie, którzy mówią: „Ej. Nie chcesz mnie wypromować? Bo chcę być sławny. Weź coś powiedz o mnie fajnego, bo masz dużego bloga”. To nie jest fajne. Jest nierówność. Ile ktoś chce, a ile ktoś daje. Myślę, że pokazanie human touch, jest kluczowe. Cały influencer marketing to jedno wielkie budowanie relacji, między influencerem a społecznością. Jest też budowanie relacji między influencerami. Jeśli chcemy, aby ktoś nam coś dał, to poświęćmy czas, żeby ta osoba poczuła, że do nich to piszemy. Próbowałam docierać do topowych gwiazd marketingu. Mówiłam: „Słuchajcie. Jest takie narzędzie. Ty jesteś super. Jak ci się spodoba, to napisz coś miłego?”. Gwiazdy takie jak Mark Scheifele, Chris Brogan czy Mari Smith – wiadomo, że nie odpiszą, ale dlaczego by nie spróbować. Te osoby, które mają milionowe zasięgi i są potężnymi influencerami, szły w to. Wydaje mi się, że przez indywidualne podejście, one się zgadzały. Ci ludzie biorą 6 tysięcy dolarów za wystąpienie, a oni zgadzają się na taką współpracę. Sky is the limit. Automatyzacja przy budowaniu relacji w influencer marketingu – moim zdaniem nie ma racji bytu.

Automatyzacja przy budowaniu relacji w influencer marketingu nie ma racji bytu

Mądre słowa. Kiedy jest taki moment, że człowiek budzi się i myśli: „No to już jestem tym influencerem”.

Musiałabym powiedzieć ze swojego doświadczenia. Budzę się i myślę: „To słońce na mnie pada. A nie. To mój blask”. [śmiech]. Myślę, że jest to bardzo indywidualna kwestia. Niektórzy w bio dają informacje, że są influencerami. Powiem ci, że mam z tym duży problem. Bycie influencerem jest bardzo relatywne. Są branże, w których taka osoba wejdzie i oblepiają ją rzesze. Ludzie przychodzą i chcą zrobić sobie z nią zdjęcie. Wychodzą do innej branży i inni nie wiedzą kim ta osoba jest. Mówię to z własnego doświadczenia.

Mam potężną przyjemność jeździć na targi rolnicze. Dalej mnie to szokuje i mówię to bez ukrywanej skromności. Ciągle mam w głowie te miesiące, kiedy ta słoma przez drogę przelatywała. Podchodzą do mnie ludzie i mówią: „Magda? Mogę zdjęcie?”. Ja się dziwię. Zdarza się to coraz częściej. To jest przemiłe. Wychodzę z targów i czuję, że jestem 5 centymetrów wyższa. Potem idziesz na jakiekolwiek wydarzenie, chociażby konferencję marketingową, i nikt cię nie rozpoznaje. Nikt nie ma pojęcia kim jesteś. Bycie influencerem jest bardzo mocno zależne od okoliczności, miejsca, czasu. Są osoby, które są influencerami. Mają one ogromne zasięgi, że nawet jeżeli na mnie ta osoba nie wpływa, to uznaje, że widząc ilość obserwujących i społeczność, uznaje, że ta osoba jest influencerem. Nie wiem, w którym momencie ludzie dostają jasności, która na nich spływa i myślą, że dziś jest ten dzień, kiedy stają się influencerem.

Takim momentem może być to, kiedy ktoś zapłaci ci za to, żebyś powiedziała o jego marce.

To jest ciekawy wyznacznik. Być może to będzie ten moment. Powiedziałeś to w punkt. To może być sygnał. Kiedy ktoś wpisuje sobie w bio, że jest influencerem, to myślę co jest tym potwierdzeniem. Jeżeli mielibyśmy ogólnoświatową klasyfikację kim jest influencer, i tam byłoby ujęte, że osoba, której firma płaci za publikację, to być może byłoby to uzasadnione. Widziałeś ten gif z pudlem: „Jestem influencerem. Poproszę rabat albo rozmowę z managerem”.

Nie widziałem. [śmiech].

Mi się to strasznie podoba. Możemy go dodać do rozmowy. Ten mem świetnie obrazuje podejście niektórych influencerów. Bez rabatu, bez zniżki, bez gratisu nie wjedzie, nie dotknie. Czasami słysze o tym, że jestę ifnluencerę. Mam z tym problem, bo może mam traumę tych czasów, kiedy mój blog był tak bardzo niepoczytny jak tylko się da. Teraz kiedy rzeczywiście jest dużo ludzi i duża społeczność, są przyjemne spotkania, na które ludzie przychodzą, to wciąż jest mi ciężko nazwać to byciem influencerem.

Z jednej strony, kiedy twoja pasja zaczyna się komercjalizować, to zaczynasz wchodzić w grupę ludzi, którzy świecą własnym światłem. To chyba jest to ten moment, kiedy to się zaczyna.

Kiedy początkujący influencer dostaje takie propozycje, że ktoś mu zapłaci za pokazanie czegoś, to z jednej strony jest to taka duża radość, że ktoś docenił co robię i dostrzegł mnie. Z drugiej strony, to jest też zagrożenie. Mojej publiczności może się wcale nie spodobać to, że ja coś promuję. Nagle z takiego gościa, który rozdawał dobro na prawo i lewo, staje się pewnego rodzaju słupem ogłoszeniowym. Ciekawy jestem jaki masz sposób na to, aby nie stracić ten publiczności, rozpoczynając flirtowanie z komercją?

To jest kolejne pytanie z serii: „Temat na kolejny podcast”. Tutaj zakrawamy o kwestię oznaczania współprac. O tym staramy się ostatnio dużo mówić. Między innymi na wspomnianym wcześniej I love Marketing. W Polsce nie ma regulacji dotyczących oznaczania współprac. One są bardzo restrykcyjnie określone w Stanach, w Niemczech, w Wielkiej Brytanii. Coraz więcej krajów zauważa, że obszar influencerów to powinien być objęty prawami etyki reklamy czy takimi zasadami jakimi jest objęta reklamą. W Polsce jesteśmy w latach 30 poprzedniego wieku, jeżeli chodzi o tę kwestię.

Biję się w piersi, bo zdarzył się jeden film u mnie, gdzie rzeczywiście pomyślałam, że jeśli przez cały film mówię o ciekawym produkcie, ale to jest jasne, że ja współpracuję z tą firmą. Potem sobie pomyślałam, że wcale nie musi tak być. Potem każda publikacja, którą robiłam miała adnotację: „we współpracy z”. Ludzie mieli jasną informację, że to się pojawiło, bo ta firma zwyczajnie ze mną współpracuje i pomagała przygotowywać barterowo czy komercyjnie.

Warto, aby ludzie od początku wiedzieli, że produkty firmy pojawiają się, bo z daną firmą współpracuje

Kamil Bolek z LifeTube pokazywał statystyki, które mówiły o tym, że jeżeli influencer jest odbierany pozytywnie i powie o tym, że współpraca jest płatna i poleca ten produkt, to ludzie odbiorą to pozytywnie. Jeżeli jednak influencer balansuje z sympatią odbiorców na granicy, to jeśli powie to samo, to oni go skrytykują za to. Nie ma jednej skutecznej drogi, jak komunikować współpracę. Moim zdaniem powinno się komunikować za każdym razem. W Polsce mieliśmy czas, że marki szybko wykumały, że influencerzy mają wpływy, sprzedają. Ludzie nie myśleli, żeby to oznaczać. Po prostu dostawali prezenty i to publikowali. W momencie, kiedy jest dużo produktów sponsorowanych na koncie influencera, to ludzie zaczynają się zastanawiać czy influencer to poleca, bo naprawdę lubi to biuro podróży, czy dlatego, że się powymieniali fakturami.

Czuję dużą odpowiedzialność. Do mnie zgłaszają się ludzie, którzy pytają jaki kupić traktor. Myślę, że ja nie mogę polecić jednego traktora. Mówi, że ma 300 tysięcy i zastanawia się który wybrać. Odpowiadam, żebyśmy zastanowili się iloma traktorami jeździłam w swoim gospodarstwie. ZERO! Nie mogę polecić. Mogę przedstawić informację czy skontaktować z daną osobą. Czuję odpowiedzialność za ludzi, na których być może wpływam ze swoimi komunikatami. Mówię, że są to informacje, które są merytoryczne. To też jest ważne, aby nie pchać tego jak na słup ogłoszeniowy. Ważne jest, aby pokazać to w sposób ciekawy. Mówię to markom, z którymi współpracuję: „Odbiorcy come first. Moja działalność jest dla nich. Jeśli zgadzacie się na to, wasz produkt czy usługa będzie pokazana w sposób ciekawy. Nie będzie mówienia o tym, że jesteście super. Gdzieś będzie to miało sens. Jeśli się na to zgadzacie to super. Daję informacje, że jesteście”. To ubieranie tekstów w treść, aby było spójne z obszarem działalności.

Zdarzają się blogi czy vlogi, które mówią o jednym temacie i nagle trach, pojawia się produkt, który jest z kosmosu. Na vlogu o podróżach pojawia się sprzęt do budowy mieszkań. Ludzie myślą, że przychodzą po inne treści. Nie musimy się zamykać. Piszę o traktorach, więc nie mogę napisać nigdy o niczym innym. Wyczuwasz, że to nie jest do końca ten obszar. Informowanie o tym, że te współprace są. Nie wykraczanie tak daleko z tematyką, mimo że to kusi. Kasa się zgadza. To nasi odbiorcy czynią z nas influencerów, więc czasami lepiej jest sobie odpuścić współpracę, jeśli mielibyśmy się super nagiąć z tym tematem, niż utracić autentyczność i zaufanie ludzi. Chcemy z nimi budować relacje w przyszłości. Współpraca jest jedna na krótko, a relacje z naszymi odbiorcami są budowane długo i na długo zostają.

Im dalej w las, tym więcej drzew. Im więcej rozmawiamy, tym więcej pojawia się pułapek i trudności. Co jest najtrudniejszego w drodze do zostania influencerem? Jak myślisz?

Myślę, że będzie to część, o której dziś rozmawialiśmy. Pojawienie się w świadomości odbiorców. Zwłaszcza, że jesteśmy przeładowani informacjami. Mówię coś, co jest oczywiste. W kontekście budowania pozycji jako influencer jest strasznie trudno. Często słyszę, że wbiłam się w nisze z traktorami. Uśmiecham się do siebie. Gdyby ktoś mi powiedział, że zrobiłam to celowo i celowo zaczęłam tworzyć bloga o traktorach, którego zakładałam, że nikt nie będzie czytał. Nie było tak.

Jeżeli tworzymy coś tylko dlatego, że wydaje nam się, że będzie to nisza i będzie nam się łatwo w niej wybić, ale to nas nie kręci, to się nie utrzyma. Niewiele osób mi mówi, chociaż rzadko to słyszę, że dobrze sobie wymyśliłam te traktory, bo nikt o tym nie pisze. Spróbuj pisać o traktorach, jeśli cię nie interesują. Mnie one jakiś czas temu nie interesowały. Na początku jak usłyszałam, że będę pracować z firmą, która produkuje ciągniki rolnicze, to pomyślałam, że nie mam zielonego pojęcia o ciągnikach rolniczych. Gdzie popełniłam błąd w swoim życiu, że zajmuję się czymś, na czym się nie znam. Rok później już myślałam tylko o ciągnikach. Jeśli idziemy w niszę, bo będziemy w stanie się przebić, to myślę, że to jest krótkoterminowy plan. Jest to kuszące.

Trudno jest się przebić, ale motywację odgrywają tu kluczową rolę

Przebicie się jest bardzo trudne. Ważne są nasze motywacje. Musimy zadać sobie pytanie dlaczego chcemy zostać influencerem? Czy to wynika z tego, że czujemy się dobrze w naszym obszarze i chcemy się tym dzielić? Osoby, który są w moim otoczeniu, to jest motywacja nadrzędna. To jest bardzo fajne. Czy chcemy, bo pozazdrościliśmy influencerom, o których jest głośno i też tak chcemy? Chcemy zdobywać łatwą kasę poprzez napisanie posta czy puszczenie zdjęcia. To jak dream come true scenario. Czy mamy inne motywacje? Nudzi nam się. Myślimy, że mamy coś ciekawego do opowiedzenia. Tych motywacji jest cała rzesza. Na początku zadajemy sobie pytanie dlaczego chcemy zostać influencerem? To będzie determinowało naszą dalszą drogę. W momencie, kiedy będzie nam ciężko dotrzeć do tych ludzi, ale będziemy pamiętać o celu, to będzie nam łatwiej o tym pamiętać.

Życzę słuchaczom, aby było łatwo. Mnie było łatwiej, kiedy ludzie mnie olewali, bo wiedziałam, że chcę pisać o moich ciągniczkach. Wiedziałam, że nikogo to nie zainteresuje. Takie miałam wyjście. Ktoś pomyśli po co to otworzyłam. Proste – bo chciałam i mogłam. Miałam szablon z WordPressa za 50 dolarów i mogłam robić co chciałam. To mnie udodporniło. Nie wierzyłam w bycie influencerem. Jeśli ktoś ma takie założenie, to musi się liczyć z tym, że to nie będzie łatwa droga. Internet ma już bardzo dużo influencerów. Jeżeli ktoś stworzy swój patent, będzie miał jasno określone cele, stworzony plan i będzie słuchał podcastu Mała Wielka Firma o influencer marketingu, to będzie trochę łatwiej. Pamiętajmy, aby pytać ludzi, którzy się na tym znają. W Polsce influencer marketing się wykształca. Mamy coraz więcej ekspertów od influencer marketingu. Pytajmy i budujmy siatkę kontaktów. To nam pomoże. Influencer marketing jest ludzki. Pamiętajmy o tym. Nie powinien być wyrachowany.

Ładna myśl na koniec. Zostawisz wszystkich w poczuciu duchowości. Bądźmy ludzcy. Serdeczni wobec siebie. Mili. Autentyczni. Bezinteresowni. Świat wtedy będzie lepszy.

Myślę sobie o wszystkich ludziach, którzy walczą o to, aby być influencerami albo nimi są. Pomyślą sobie, że ten świat wcale tak nie wygląda. Ten odcinek jest poświęcony temu jak zostać influencerem. Rzeczywiście tych ciemniejszych stron, wyzwań jest bardzo dużo. Nie chciałabym skupiać na nich w tym odcinku. Bardziej mi chodzi o to, aby skupić się na motywacjach i pamiętać o tym, że influencer marketing jest ludzki, bo jest oparty na relacjach między nami a naszymi odbiorcami, którzy mówią czy jesteś influencerem. Jeżeli ktoś nie umie w relację, to być może też mu się uda. Będzie tak świetny w swojej branży, unikatowy, charyzmatyczny, że jakoś mu się uda. Myślę, że w zdecydowanej większości szczere relacje bardzo pomogły. Jeżeli coś chcemy od ludzi, to jeśli powiemy to wprost i dlaczego, to oni też będą chcieli z nami pracować. Peace and love influencer marketing.

Tego wszystkim serdecznie życzymy. Bardzo ci dziękuję za rozmowę.

Dziękuje ci bardzo. Pozdrawiam.

Na stronie zostały wykorzystane linki afiliacyjne. Jeżeli wejdziesz przez nie na stronę sprzedawcy i dokonasz zakupu, sprzedawca podzieli się ze mną częścią swojej marży (nie wpływa to na twoją cenę). Wymieniam wyłącznie te produkty i usługi, z których rzeczywiście korzystam i jestem z nich zadowolony.