Czego możesz się nauczyć o podejściu do biznesu od 23‑latka?

Ci ludzie mogą cię trochę przerażać. Z jednej strony znają obce języki, jeżdżą po świecie, a internet nie ma przed nimi tajemnic. Z drugiej – mają wysokie mniemanie o sobie i wymagania, a własna satysfakcja jest dla nich często ważniejsza niż lojalność.

Kto to taki? Pokolenie Z, czyli osoby urodzone po 1990 r.

Być może na razie jeszcze nie musisz z nimi konkurować, ale to szybko się zmieni, bo właśnie zaczynają wchodzić na rynek pracy i zakładać firmy. Nie dysponują takim doświadczeniem jak ty, ale mają inne atuty.

Czego możesz się od nich nauczyć o biznesie? Zaprosiłem do rozmowy człowieka, który pomoże znaleźć odpowiedź na to pytanie. Ma dopiero 23 lata, a zarabia… prawdopodobnie więcej niż większość wykładowców na jego uczelni. Jest przedsiębiorcą, nauczycielem, inwestorem i mówcą publicznym, a nazywa się Mikołaj Chaława.

Linki do osób i firm wymienionych w tym
odcinku podcastu

Prezent dla słuchaczy

Jak przekonać do siebie klientów
30 technik zdobywania klientów. Zapisz się do Klubu MWF i pobierz PDF Chcę to 

Podcast do czytania

Marek Jankowski: Co ostatnio czytałeś?

Mikołaj Chaława: Ostatnio czytałem książkę Jacka Wiśniewskiego o tytule Rusz dupę. Jest to książka taka trochę biznesowo-motywacyjna.

A możesz powiedzieć coś więcej? Co to za książka? Nigdy nie słyszałem tego tytułu, nie musisz go powtarzać koniecznie wiele razy, już usłyszałem, zapamiętałem [śmiech]. Natomiast czym ta książka cię urzekła?

Urzekła mnie mnóstwem takich praktycznych porad, które są do wykorzystania na teraz, bo kiedy czytam jakąś książkę biznesową, to staram się natychmiast wdrożyć w życie porady, które zawiera. No i rzeczywiście, ta książka ma ich mnóstwo.

A jakaś taka porada, która wcześniej nie przyszła ci do głowy albo której nie spotkałeś nigdzie indziej, a właśnie w tej książce ją znalazłeś?

To powiem o zmianie swojej fizjologii. Książka zawiera cały rozdział poświęcony mowie ciała i jak najszybciej można zmienić swoją fizjologię i postawę, żeby po prostu poczuć się lepiej. To działa świetnie na takiego lenia i brak motywacji, które zdarzają się na pewno nam wszystkim. No i rzeczywiście skorzystałem z porad zawartych w tej książce. Na razie działają super.

A możesz powiedzieć, opisać komuś, kto nie czytał książki i nie jest w stanie zobaczyć, teraz jak ty tę postawę przybierasz, na czym to polega, jak trzeba się powiedzmy, wyprostować, co zrobić?

Pomysł jest taki, żeby zrobić to w ten sposób, że kucamy, powtarzamy sobie pewną sekwencję zdań, która w danej sytuacji może nam pomóc. Jacek w książce proponuje konkretną frazę i wtedy robimy wyskoki do sufitu z rękami podniesionymi jak najwyżej do góry. Robimy takich wyskoków dziesięć, po czym powtarzamy sobie tą sekwencję zdań, stojąc z szeroko rozłożonymi rękami jak generał czy gotujący się do boju wojownik. No i generalnie cała ta sekwencja ruchów ma nam pomóc w tym, żeby wyzwolić więcej energii i motywacji do działania.

No to ciekawe. Rzeczywiście teoria pod tytułem „zrób coś, a wtedy twój mózg zareaguje na to, co robi twoje ciało i dostosuje się do tego” nie jest nowa. Natomiast o takim konkretnym sposobie nie słyszałem, jeżeli mówisz, to działa, no to bomba.

Działa fantastycznie.

Chciałem się z tobą dzisiaj spotkać, jako z przedstawicielem pokolenia Z. Pokolenie Z, czyli ludzie urodzeni po roku dziewięćdziesiątym, a ty jesteś z rocznika?

Dziewięćdziesiąt cztery.

Czyli prawdopodobnie się wpisujesz w to pokolenie, przynajmniej jeżeli chodzi o datę urodzenia, ale żeby się upewnić, to mam tutaj kilka cech ludzi z pokolenia Z i chciałem sprawdzić, czy ty odpowiadasz tym cechom. Zgadzasz się na taki szybki test?

Pewnie – sprawdźmy!

OK. Ludzie z pokolenia Z są non-stop w internecie. Powiedz, kiedy ostatnio nie miałeś dostępu do sieci?

Wiesz co, czasem przerywa mi w domu zasięg, prowadzę dużo zajęć indywidualnych przez Skypa…

Czekaj, czekaj, czekaj. To może zapytam inaczej. Kiedy ostatnio z własnej woli wyłączyłeś telefon?

Ale jak wyłączyłem telefon? Tak zupełnie?

Tak zupełnie, po prostu odciąć się od internetu.

Nie odpowiem ci na to pytanie, bo po prostu nie pamiętam.

A zdarzyło ci się kiedykolwiek?

Nie przypominam sobie, żebym celowo wyłączył, chyba że w samolocie, jak gdzieś leciałem. Ale generalnie, żeby się tak na dłużej odciąć specjalnie od internetu – to mi się nie zdarza.

Druga cecha pokolenia Z: są to ludzie mobilni, znający języki. Wiem, że znasz biegle angielski, hiszpański i podobno odwiedziłeś 17 krajów. Zgadza się?

Zgadza się.

Kolejna trzecia cecha: są to ludzie, którym nie zależy na stabilizacji. Wiem, że ty rzuciłeś najpierw studia prawnicze, później filologię angielską, mimo że z angielskiego byłeś podobno najlepszy na roku czy w grupie, zgadza się?

Tak – na roku.

Rzuciłeś jedne i drugie studia, które są postrzegane, jako bardzo przyszłościowe i zapewniające stabilną pracę w dalszym ciągu rozwoju kariery zawodowej, po to, żeby rozwijać własny biznes, zgadza się?

Dokładnie tak zrobiłem.

I czwarta cecha: ludzie z pokolenia Z chcą mieć dużo i szybko. Wiem, że ty w ostatnim roku szkolnym, bo zarabiasz głównie na edukacji, więc dla ciebie rok szkolny to jest taka właściwa miara, czyli od września 2016 do czerwca 2017, zarobiłeś na czysto ponad dwieście tysięcy złotych. Zgadza się?

Zgadza się.

No dobrze – to przeszedłeś ten test. Jesteś absolutnie, bezapelacyjnie przedstawicielem pokolenia Z, czyli kwalifikujesz się do tego odcinka. No bardzo się cieszę, bo nie mam nikogo w zapasie i byłyby kłopot [śmiech]. Pomyślałem sobie, że porozmawiam z tobą, żeby przekonać tych ludzi, którzy są nieco starsi i mają nieco mniejszą cyfrę z przodu peselu niż dziewiątka do tego, że ci ludzie z pokolenia Z to niekoniecznie jest ktoś, kogo należy się bać. Raczej jest to ktoś, od kogo można się trochę nauczyć i trochę zainspirować. Nie tak dawno gościła u mnie w podcaście Natalia Bogdan z firmy Jobhouse. Opowiadała między innymi o pracownikach i o tym, że dla pracodawców jest taka pewna bariera, że ci ludzie z pokolenia Z, którzy mają 9 z przodu peselu, to są ludzie trochę nieobliczalni, trochę niestabilni, nielojalni, więc nie za bardzo pracodawcy wiedzą, jak sobie z nimi radzić. Ty jesteś przedsiębiorcą, więc nie będę ciebie pytał jako potencjalnego kandydata do pracy, ale jestem ciekawy, co jesteś w stanie powiedzieć ludziom, którzy właśnie są trochę starsi i rozwijają swoje biznesy, o swoim podejściu do przedsiębiorczości. Masz w tej chwili 23 lata?

Zgadza się.

W jakim wieku zacząłeś w miarę regularnie zarabiać pieniądze?

Miałem wtedy 19 lat.

OK i co robiłeś?

Pierwsza moja praca była w McDonaldzie. To była zupełnie pierwsza praca. Praca w McDonaldzie była dla mnie jednym z najlepszych życiowych doświadczeń, z racji tego, że dowiedziałem się, czego nie chcę robić. Po prostu dało mi to mega dużego kopa do nauki, ponieważ już wtedy bardzo dużo uczyłem się angielskiego oraz hiszpańskiego, żeby się dokształcać, by móc uczyć innych ludzi. No i równocześnie z pracą w McDonaldzie zacząłem udzielać korepetycji z angielskiego oraz zająłem się też marketingiem sieciowym. Czyli ugryzłem kilka rzeczy i spróbowałem biznesu w różnych branżach. Generalnie tak to się zaczęło.

OK, czyli pierwsze pieniądze, które zacząłeś zarabiać to mniej więcej, jakie to były kwoty w skali miesiąca?

Pierwsze pieniądze to były kwoty około tysiąca, dwóch tysięcy złotych miesięcznie.

To bardzo przyzwoicie jak na początek. Na co te pieniądze wydawałeś?

Przede wszystkim starałem się oszczędzać, bo wiedziałem, że jeżeli nauczę się jak najszybciej oszczędzać pewien konkretny procent swoich dochodów, to będzie mi później o wiele łatwiej oszczędzić większą kwotę, kiedy moje dochody wzrosną.

Naucz się oszczędzania już od małych kwot

Czy to, że jesteś z Poznania, miało jakiś wpływ na twój wybór?

Jak najbardziej [śmiech].

A ta kasa, którą wydawałeś, to na co szła?

Szła przede wszystkim na różnego rodzaju szkolenia z zakresu rozwoju osobistego, na literaturę motywacyjną, literaturę biznesową, bo ja uwielbiam takie tematy. No i oczywiście trochę na podróże, bo trochę tych krajów już odwiedziłem i chciałem chociaż trochę sobie pojeździć.

Ile czasu zajmowała ci praca w tygodniu?

Jak zacząłem pracę w roku 2013, 2014 pracowałem około 6 dni w tygodniu po mniej więcej 8 godzin dziennie. Później liczbę godzin zwiększyłem razem z otwarciem firmy, natomiast zaczęło się od takich normalnych liczb.

6 dni w tygodniu po 8 godzin, dobrze słyszę?

Tak, tak mniej więcej to się zaczęło.

A chodziłeś wtedy do szkoły czy to były wakacje?

Mówimy o roku 2013, wtedy pisałem maturę, więc szkoły już nie było.

To było po maturze?

Tak – to było po maturze. Do McDonalda najpierw chodziłem dużo, a później, mniej więcej w 2014 roku, zacząłem rozkręcać lekcje plus mój mały biznes w marketingu sieciowym, który też mi zajmował trochę czasu, to myślę, że było to około 6 dni w tygodniu tak po 8 godzin, mniej więcej.

Tak się zastanawiam, co w tym czasie, kiedy ty pracowałeś, rozkręcałeś biznes, co w tym czasie robili twoi koledzy?

No z tego, co się wtedy zdążyłem zorientować, to przede wszystkim imprezowali. Ja podjąłem pewnego rodzaju decyzję, rzeczywiście odpuściłem imprezy, odpuściłem alkohol i skupiłem się na tym, żeby rozwinąć swój biznes. Wtedy myślałem, że będę robił wielką karierę w marketingu sieciowym, miałem wielkie nadzieje z tym związane, ale to ostatecznie nie wyszło, o czym pewnie jeszcze będę miał okazję tutaj powiedzieć. Natomiast otworzyły się dzięki temu zupełnie inny ścieżki i poszło to wszystko bardzo do przodu.

A miałeś takie poczucie utraty czegoś, że ci twoi koledzy tam imprezują, bawią się, a ty w tym czasie ciężko pracujesz? Nawet jeżeli ta praca sprawia frajdę, to jest to praca.

Bardzo dobre pytanie. Ja, na szczęście, wybawiłem się będąc w gimnazjum i liceum, bo był to okres bardzo fajnych imprez i świetnie wspominam ten czas, wiele przyjaźni zawartych i tak dalej. Natomiast, jak miałem te 19-20 lat, podjąłem decyzję, że OK – bawiłem się, ale zawsze marzyłem o tym, żeby mieć swój własny biznes, żeby być w swoim własnym szefem, no i po prostu stwierdziłem, że coś za coś i rzeczywiście zrezygnowałem z imprezowego stylu życia.

Mówisz, że zawsze chciałeś mieć własny biznes. Próbowałem się trochę więcej dowiedzieć o twoim biznesie, byłem na twojej stronie internetowej i szukałem cię też w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej, szukałem cię w KRS-ie i nie wiem, czy ty te firmy prowadzisz pod pseudonimem? Może Mikołaj Chaława to nie jest twoje prawdziwe nazwisko, bo nie znalazłem cię ani w CEiDG ani w KRS-ie, więc gdzie są te twoje firmy?

Jak najbardziej nie znalazłeś mnie, ponieważ prowadzę obydwie firmy w ramach Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości – w skrócie AIP. I to jest fundacja zrzeszająca ponad 2200 start-upów, z tego, co pamiętam, i moje start-upy prowadzę właśnie w ramach Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości.

To, jaka jest różnica między działaniem w takiej strukturze i prowadzeniem normalnej działalności gospodarczej?

Przede wszystkim rewelacyjna sprawa jest taka, że jeżeli przedsiębiorca nie ukończył 26. roku życia oraz ma ważną legitymację studencką, a tak się składa, że spełniam obydwa te warunki, to jest zwolniony z ZUS-u oraz płaci niższe podatki, ponieważ z Akademickimi Inkubatorami Przedsiębiorczości każdy prowadzący taki start-up rozlicza się indywidualnie. No i dzięki temu, że jestem studentem, to po prostu płacę niższy podatek dochodowy, niż płaciłbym normalnie, prowadząc swoją firmę w ramach działalności gospodarczej.

Komentarz MJ: w rzeczywistości podatek dochodowy nie jest niższy, ale nie ma składek ZUS – dziękuję Piotrowi Piaseckiemu za wyłapanie tego błędu.

A jakieś inne zalety poza niższymi kosztami jeszcze ci to daje, może jakiś dostęp do wiedzy, specjalnych grantów?

W inkubatorach są organizowane różne spotkania z przedsiębiorcami, różnego rodzaju szkolenia. Szczerze mówiąc, jak ja zacząłem prowadzić firmę w ramach Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości, to dużo z tych rzeczy, które tam oni oferowali, to ja już wiedziałem, więc za bardzo się w to nie angażowałem. Zdecydowanie przekonało mnie to, że za jeden start-up płacimy 300 zł miesięcznie, w dodatku mamy w tym pełną obsługę księgową, pomoc prawną, a jeżeli mamy poniżej dwudziestego szóstego roku życia oraz mamy status studenta – niższe podatki.

A jakim cudem ty masz status studenta, jeżeli jedne i drugie studia rzuciłeś?

No mam nadzieję, że nie słucha tego programu rektor UAM [śmiech].

Działa to na takiej zasadzie, że kiedy zrezygnowałem ze studiów na lingwistyce, to po prostu udałem się do dziekanatu i złożyłem podanie o urlop dziekański, ten urlop dziekański otrzymałem, następnie ten urlop przedłużyłem. No i na rok 2017/2018 mam plan, dzięki któremu nadal będę miał tę legitymację studencką. Także kombinuję.

Spryciarz! Ale to jest wszystko, można powiedzieć, lege artis, bo ciągle jednak tym studentem, wprawdzie urlopowanym, jesteś. Prowadzisz szkolenia dla młodych przedsiębiorców i opierasz te szkolenia, tak jak mówisz, nie na światłych cytatach z wielkich ludzi, tylko na własnych doświadczeniach, rzeczach, które sam przeżyłeś. Mówisz na tych szkoleniach o oszczędzaniu i inwestowaniu. Chciałem cię zapytać o te dwie rzeczy. Najpierw zapytam o oszczędzanie. Myślę, że z tego, co mówiłeś, można się zorientować, że rzeczywiście poznańska krew płynie w tobie wartko i nie za bardzo jesteś skłonny do wydawania pieniędzy, raczej właśnie do oszczędzania – co jest bardzo dobrą cechą. Znam paru ludzi, którzy naprawdę doszli w życiu do dużych pieniędzy i ich wspólna cecha jest taka, że oni nie przepadają za wydawaniem pieniędzy, co ludziom z boku może się wydawać trochę dziwne, ale ja też mam taką złotą myśl, że nikt nie został bogaty, tylko dlatego, że dużo wydawał, tylko dlatego, że nie wydawał. Powiedz, skąd ci się to wzięło? Bo oczywiście, to, że jesteś z Poznania, to są żarty. Jak ty się nauczyłeś tego oszczędzania, co spowodowało, że taki sposób życia właśnie przyjąłeś?

Przede wszystkim pierwsza rzecz, to nigdy nie byłem skłonny do wydawania większej ilości pieniędzy. Jak byłem w szkole i dostawałem pięć złotych na drożdżówkę, to jakoś tak się składało, że to pięć złotych częściej zostawało w kieszeni, niż zostało wydane. Częściowo jest to taka moja cecha, z którą albo się urodziłem, albo rodzice mi wpoili szacunek do pieniędzy. Natomiast takim punktem zwrotnym było dołączenie do marketingu sieciowego, co się wydarzyło pod koniec 2013 roku, ponieważ wtedy zacząłem czytać książki na temat pieniędzy, na temat biznesu.

Mając szacunek dla pieniędzy, łatwiej zgromadzisz oszczędności

Kariera w marketingu sieciowym mi nie wyszła, natomiast dowiedziałem się o tym, w jaki sposób żyją milionerzy i co mnie właśnie zaskoczyło, że oni wcale tak dużo nie wydają, tylko bardzo często jeżdżą sobie starszymi autkami i aż tak sobie nie dogadzają. To dało mi do myślenia i stwierdziłem, że będę po prostu regularnie oszczędzał. Jako że wtedy już zacząłem zarabiać, bo to był 2013 rok, stwierdziłem, że po prostu będę oszczędzał na początku mało, bo mało zarobiłem, natomiast wiedziałem, że jeżeli się nauczę tego od początku – później będzie mi łatwiej.

A jak to robiłeś w praktyce? Bo to zawsze jest ta pokusa, że te pieniądze gdzieś się zbierają na kupce, więc można po nie sięgnąć. Czy stosowałeś jakieś takie zabiegi, żeby odciąć się od tych pieniędzy, nie widzieć ich, żeby cię nie kusiły?

Pierwsza bardzo prosta rzecz to zawsze wydawałem pieniądze w gotówce, prawie nigdy nie płaciłem i nie płacę kartą, zawsze staram się za wszystko płacić gotówką. Nawet kiedy kupowałem sobie nowy laptop, to poszedłem do sklepu z zielonymi, pan na mnie patrzył dosyć dziwnie, natomiast bardzo mnie bolało, kiedy tak tą stówkę za stówką dawałem temu panu i bardzo mi to dało do myślenia, ile wydaje na choćby taki komputer. Komputer mi oczywiście potrzebny do pracy. Natomiast generalnie zawsze staram się zapisywać wydatki, czyli jeżeli idę do sklepu, to mam w jednej ręce portfel, a w drugiej telefon i natychmiast, nawet jeżeli kupuję sobie choćby gumę do żucia za 3,50 zł, wpisuję to do swojego notatnika w telefonie. Dzięki temu pod koniec miesiąca wiem dokładnie, ile wydałem na telefon, na benzynę, na baton, na wszystkie takie rzeczy. Niby są to małe kwoty, natomiast w skali miesiąca nagle się okazuje, że tam jest sporo do poprawy.

Spisuj wszystkie, nawet najmniejsze wydatki — w skali miesiąca to ogromna kwota

I faktycznie zapisujesz to w notatniku czy masz do tego jakąś aplikację dedykowaną?

Mam aplikację dedykowaną, która nazywa się Notatnik. Mam taką rubryczkę „wydatki” i w niej zapisuję dosłownie wszystko co do złotówki, zaokrąglając do jednego złotego.

Czy miałeś kiedyś taką sytuację, że byłeś na przykład z kumplami albo z dziewczyną gdzieś w mieście i oni patrzyli na ciebie trochę jak na wariata, że ty jesteś aż tak skrupulatny?

Zdarzyło mi się parę razy, że osoby zapytały mnie, co ja robię, czemu mam telefon w jednej ręce, a portfel w drugiej, natomiast nigdy nie spotkałem się z negatywnym odbiorem, raczej były to jakieś śmichy-chichy, ale nigdy w negatywnym sensie. Jest to z pewnością moja cecha i moi przyjaciele wiedzą o tym, że oszczędzam.

Ja wiem, że to jest tak, że ludzie będą się śmiać z kogoś, kto w ten sposób się zachowuje, ale z drugiej strony jak mija parę lat i oni ciągle z trudem wiążą koniec z końcem, a osoba kontrolująca swoje wydatki może sobie pozwolić na jakieś fajne wakacje czy różne inne rzeczy, to wtedy ten śmiech gdzieś im schodzi z ust, bo widać, że to rzeczywiście pomaga osiągnąć efekty. Pytam, bo wiem, że to czasami wymaga też takiej twardej skóry, bo ludzie nie zawsze są w stanie zaakceptować taką postawę i powstrzymać się od tych śmichów-chichów, o których mówiłeś.

Nigdy nie miałem z tym jakiegoś większego problemu. Większy problem z takimi śmiechami był wtedy, gdy wychodziłem z imprezy na przykład o 23:00, bo następnego dnia o 6:00 musiałem wstać. Tu było ciężej, bo niektórzy znajomi nie byli w stanie tego zrozumieć i usłyszałem takie słowa jak „nudne”, a nie uważam, żeby chodzenie na imprezy było wyznacznikiem ciekawego życia. Natomiast niektórzy tak uważają i z takimi określeniami się spotkałem. Ale tych znajomych już nie ma, są natomiast ci, którzy nie widzieli w tym problemu. Więc jeżeli chodzi o oszczędzanie i zapisywanie wydatków, nikt się nigdy z tego nie śmiał.

Aby używać odtwarzaczy multimedialnych, musisz wyrazić zgodę na użycie plików cookies usług odtwarzaczy
Ok, zgadzam się

I te zaoszczędzone pieniądze, jak rozumiem, inwestujesz?

Tak, staram się inwestować dużą część tych pieniędzy. Oczywiście też oszczędzam i zwyczajnie trzymam sobie na lokatach czy rachunkach oszczędnościowych, natomiast dużą część inwestuję zarówno w siebie – czyli książki, szkolenia, wydarzenia motywacyjne – jak również oczywiście inwestycje, które mają mi docelowo przynieść dochody.

Staraj się inwestować możliwie dużą część posiadanych pieniędzy

To zacznijmy od tych inwestycji w siebie, bo można wydać na inwestycje w siebie naprawdę dowolną kwotę, są przeróżne szkolenia, konferencje, książki, kursy i tak dalej, i tak dalej. Jak ty selekcjonujesz to, co faktycznie da ci jakąś wartość?

Przede wszystkim opieram się na rekomendacjach osób, które znam, i osób, które szanuję. Mam kilka polajkowanych na Facebooku stron i jeżeli widzę, że jakaś książka się tam pojawia, której tytuł czy treść mnie zainteresuje, to po prostu kupuję taką książkę i zaczynam ją czytać. Jeżeli chodzi o szkolenia, to kieruję się tym, czego w danej chwili potrzebuję. Jeżeli nie czułem się najmocniejszy w sprzedaży, to po prostu pojechałem sobie na takie jednodniowe szkolenie z Mateuszem Grzesiakiem. Rzeczywiście wyciągnąłem z tamtego szkolenia całkiem sporo. Także staram się po prostu dopasowywać te książki i szkolenia do tego, czego w danym momencie potrzebuję czy będę potrzebował w najbliższych latach.

A inne formy inwestowania?

To są inwestycje różnego rodzaju.

Niedawno zacząłem współpracę z inwestorami z Lublina i wspólnie inwestujemy w nieruchomości, czyli oni mają cały know-how i rozmawiamy o potencjalnych inwestycjach. Oni się lepiej na tym znają niż ja, ale jeżeli zaprezentują mi dany projekt w odpowiedni sposób i mi się to spodoba, to wtedy ja wykładam swoje pieniądze, a oni inwestują. No i w tym momencie dzielimy się po prostu zyskami.

Są też metale szlachetne, których jestem wielkim fanem, ponieważ trzymają bardzo fajnie wartość pieniądza w czasie.

Inne rzeczy to są bardziej ryzykowne inwestycje internetowe w biznesy, na których oczywiście ryzyko utraty kapitału jest 100%, natomiast można całkiem fajne pieniądze dodatkowo sobie wyciągnąć.

To są jakieś start-upy czy coś innego?

Raczej różnego rodzaju programy internetowe, w których wpłacamy pieniądze na daną stronę internetową i możemy na niej w różny sposób tymi pieniędzmi obracać. No i wtedy te pieniądze, jeżeli dobrze nimi obrócimy, do nas wracają. Byłby to bardzo długi temat do opisania, jest to na pewno kwestia bardziej ryzykowna, ale jeżeli chodzi o początek, to zdecydowanie zaczynam od bardziej bezpiecznych metod inwestowania np. promocji bankowych, lepiej oprocentowanych lokat.

Teraz współpracuję z domem maklerskim, który oferuje bardzo fajną promocję na 4% w skali roku, więc w porównaniu do lokat, to te 4% jest naprawdę super. Także staram się szukać jak najwięcej bezpiecznych opcji, a jakąś małą kwotę wrzucam w te bardziej ryzykowne, które mogą przynieść bardzo fajne rezultaty, ale jest też ryzyko straty.

No właśnie to inwestowanie zawsze wiąże się z ryzykiem. Myślę sobie, że osoba, która przychodzi na przykład na twoje szkolenie i słucha o tych różnych formach inwestowania, oczywiście tak samo, jak ty, nie ma żadnych gwarancji, że te pieniądze do niej wrócą pomnożone. Więc jeżeli uczestnik takiego szkolenia, na którym mówisz między innymi o inwestowaniu, nie będzie miał stuprocentowej gwarancji, że te sposoby, które w twoim wypadku się powiodły, też w jego przypadku się powiodą, bo wiadomo, to ryzyko zawsze jest, to co jest taką największą wartością, którą tym ludziom na szkoleniach dajesz?

Przede wszystkim staram się przekonać do tego, żeby zacząć jak najszybciej pracę nad sobą, nad swoimi finansami osobistymi, ponieważ im wcześniej, tym lepiej, nigdy nie ma momentu, żeby było za późno. Jest takie, bodajże chińskie, przysłowie, które mówi, że najlepszy moment, żeby zasadzić drzewo, był 20 lat temu, a drugi najlepszy moment jest już teraz. Nie ważne, ile dana osoba ma lat: uczestnicy moich szkoleń bardzo często są między dwudziestym a dwudziestym piątym czy dwudziestym siódmym rokiem życia. Jeżeli te osoby teraz zaczną jak najszybciej oszczędzać, inwestować i kształcić się w tematyce finansów osobistych, to są w stanie w ciągu 10, 15, 20 lat wygenerować fantastyczne wyniki.

Im wcześniej zaczniesz pracę nad finansami osobistymi, tym lepiej dla ciebie

A co twoim zdaniem, jest takim najważniejszym warunkiem, żeby im się to udało?

Moim zdaniem, najważniejszym warunkiem, żeby im się udało, jest to, żeby wykorzystywać w praktyce te rzeczy, których się uczą. Kiedy ja jeżdżę na szkolenia czy kiedy czytam książki, staram się jak najszybciej wdrożyć wiedzę z tego szkolenia czy z książki, nawet jeżeliby to miała być jedna rzecz. Na przykład w 2016 roku przeczytałem 36 książek i z każdej z nich wdrożyłem jedną rzecz, to ja już jestem mądrzejszy o 36 nowych rzeczy. Niby jedna rzecz to tak mało, a tak dużo w skali roku. Ja zawsze staram się pokazać, że takie małe rzeczy, takie małe kroki są w skali właśnie 10, 15, 20 lat zagwarantować niesamowite wyniki.

Małe kroki dzisiaj mogą zagwarantować niesamowite wyniki za kilka lat

Powiedziałeś, że sporo jest na twoich szkoleniach ludzi po dwudziestym roku życia, a jeżeli przychodzą na to szkolenie ludzie starsi, jak oni ciebie słuchają z perspektywy osób, powiedzmy, o dziesięć czy piętnaście lat starszych od ciebie? Czy oni też są chłonni na tę wiedzę?

Szczerze mówiąc osoby, które były po trzydziestym roku życia na ostatnim moim szkoleniu dały mi najfajniejsze opinie i były bardzo zaangażowane zarówno w szkolenie, jak i po szkoleniu. Także wydaje mi się, że to nie jest tylko kwestia wieku, tylko otwartości na wiedzę. Natomiast nie ukrywam, że swoje szkolenia bardziej targetuję jednak do ludzi, którzy mają około 20-25 lat i tak też ustawiam reklamy na Facebooku i działania marketingowe. Ja mam 23 lata i z takimi ludźmi najłatwiej jest mi złapać ten kontakt, ponieważ ja w żaden sposób od nich nie odstaję, nie jestem od nich mądrzejszy, bardziej utalentowany, ja po prostu troszeczkę więcej przeczytałem, wypróbowałem, więcej błędów popełniłem i mogę się tą wiedzą podzielić.

A czy jesteś w stanie przekonać ich do takiego właśnie stylu życia? Bo wydaje mi się, że jeżeli ktoś ma taką mentalność jak ty i rzeczywiście nie ma problemu z tym, żeby oszczędzać, kontrolować wydatki i tak dalej, to on może faktycznie dużo skorzystać, ale przypuszczam, że są też tacy, którzy przychodzą na twoje szkolenie z nastawieniem: „Ja bym chciał mieć tyle pieniędzy co ty na przykład, no, ale stary, nie każ mi oszczędzać i dokonywać wyrzeczeń, pokaż mi, jak to zrobić łatwiej”.

Jasne. Dla mnie kluczową sprawą są jednak zarobki. Jeżeli chodzi o oszczędzanie, inwestowanie, to pomagają osiągnąć wolność finansową, spokój i bezpieczeństwo finansowe zdecydowanie szybciej. Natomiast uważam, że dążenie do maksymalizacji zarobków jednak jest tą sprawą, do której trzeba dążyć. Jeżeli jesteśmy w stanie na przykład zamiast dwóch tysięcy zarabiać cztery tysiące złotych, to innymi słowy, jest to ciekawsza metoda niż jak z dwóch tysięcy oszczędzić trzysta, zamiast dwustu.

Dąż do maksymalizacji zysków

Oszczędzanie i inwestowanie są moim zdaniem bardzo ważne, ale na początkowym etapie warto się skupić na dążeniu do maksymalizacji zarobków, na otworzeniu jakiegoś fajnego małego biznesu, który po prostu będzie prosperował. Ja to robiłem wszystko razem, dla mnie to oszczędzanie, inwestowanie były czymś naturalnym, ale jak tak patrzę na to wszystko, to jednak największe odejście dają te zwiększające się zarobki.

A myślisz, że każdy może je zwiększyć?

Tak, jak najbardziej. Oczywiście nie mówię, że każdy jest w stanie nagle po prostu w rok zostać milionerem, natomiast uważam, że każdy jest w stanie zwiększyć swoje zarobki na tyle, żeby po prostu poprawił się tej osobie styl życia, a myślę, że o to większości osób chodzi.

A jak może to zrobić? Załóżmy, że pracuję dzisiaj na kasie w Biedronce, no, i chciałbym zarabiać więcej, ale nawet nie wiem, jak zacząć.

Jasne. Ja pracowałem w McDonaldzie na pełen etat, moja pierwsza wypłata to było bodajże, o ile dobrze pamiętam, to był 2013 rok, 1200 złotych. Wyszedłem z tego, przeszedłem do innego biznesu. Przede wszystkim kluczową sprawą moim zdaniem jest to, żeby próbować nowych rzeczy, żeby się zakręcić w różnych biznesach, żeby poznać wielu nowych ludzi. Ja pracowałem, udzielałem lekcji, jednocześnie budowałem mały biznes w marketingu sieciowym, równocześnie zacząłem organizować imprezy. To wszystko razem pokazało mi jakby różne strony i zobaczyłem, w czym jest największy potencjał. Wtedy poszedłem w to w stu procentach, a przy okazji poznałem fantastycznych ludzi, którzy mi wiele rzeczy pokazali, z niektórymi dziś inwestuję, co mi pozwala generować dodatkowe przychody.

Super, że wróciłeś do tematu tych lekcji, korepetycji, dlatego że też patrzyłem na twoje opinie w internecie jako nauczyciela właśnie. Masz te opinie świetne! Powiedz, czy ty się jakoś w ramach tych szkoleń, które robiłeś, tego samorozwoju uczyłeś się tego, jak być lepszym nauczycielem?

Nie. W ramach tych szkoleń nie uczyłem się, jak być lepszym nauczycielem, natomiast dzięki temu, że tych uczniów miałem sporo, to zacząłem po prostu pewne rzeczy obserwować, zacząłem patrzeć na to, co lepiej działa, a co mniej. Moim niewątpliwym atutem jest to, że ja uwielbiam ludzi, bardzo lubię z nimi rozmawiać, uwielbiam przekazywać im jakąś wartość, więc ci ludzie też to czują i jednak zdecydowana większość uczniów po prostu mnie lubi jako człowieka. Bardzo łatwo było mi wyjść do tego, żeby ich lepiej nauczyć, po prostu zobaczyłem, co działa na konkretną osobę, co działa na większość osób, a co nie działa. No i dzięki temu, że jestem taką osobą pozytywną, otwartą, oczywiście nie wszyscy muszą mnie lubić, ale za to ja lubię ludzi, więc większość moich uczniów też lubi mnie, no i dzięki temu ta współpraca układa się bardzo fajnie.

Ludzie, którzy chcą założyć swoją firmę, często borykają się z różnego rodzaju wątpliwościami, pytaniami, mają różnego rodzaju opory. Zebrałem kilka takich typowych, nie chcę powiedzieć wymówek, bo to nie są wymówki, tylko właśnie prawdziwe wątpliwości. Ciekawy jestem, w jaki sposób ty byś pomógł takim osobom te wątpliwości przezwyciężyć. Pierwsza wątpliwość brzmi: „nie wiem, czy mój pomysł się sprawdzi”.

Świetna wątpliwość. Myślę, że warto przetestować i myślę, że w to świetnie się wpasuje temat AIP. Ponieważ tam możemy nasz pomysł biznesowy przetestować już za zero złotych, bo bodajże promocja wakacyjna jest taka, że jeżeli w wakacje założymy swój start-up, to przez pierwszy miesiąc płacimy za niego zero złotych, normalnie możemy wystawiać faktury i robić pierwsze transakcje, natomiast nie wiąże się to z żadnymi kosztami. A dajmy na to, że chcemy sprawdzić biznes przez 3 do 6 miesięcy, to możemy sobie policzyć, że jeżeli opłata to 300 złotych, to wydaje mi się, że większość osób stać na to, żeby sobie oszczędzić tyle pieniędzy, żeby przez kilka miesięcy ten swój biznes wypróbować.

A jeżeli ktoś już jest za stary, żeby się załapać do inkubatora przedsiębiorczości, ma już powyżej tych 26 lat, to co może zrobić, jeżeli nie ma pewności co do własnego pomysłu na biznes?

Pierwsza rzecz jest taka, że do inkubatorów może zapisać się każdy, nawet jeśli jest po 26. roku życia, z tym, że wtedy nie ma statusu studenta, więc siłą rzeczy nie może płacić niższych podatków. Wydaje mi się, że sami wymyślamy sobie takie blokady. Ja też miałem mnóstwo różnego rodzaju blokad i obawiałem się wielu rzeczy. Jednak dzięki temu, że cały czas czytałem książki, jeździłem na szkolenia, cały czas otaczałem się mega pozytywnymi ludźmi, którzy ciągnęli mnie do góry, to jakoś tak się to wszystko ułożyło, że te wymówki czy usprawiedliwienia, gdzieś tam zostały z tyłu.

Na drodze do sukcesu sami wymyślamy sobie blokady

Ja dalej próbowałem ze swoimi projektami biznesowymi, niektóre wyszły, a niektóre nie wyszły. No i wszystko skończyło się dobrze, także wydaje mi się, że gdzieś tam bardziej to siedzi w głowie i warto to po prostu przepracować ze sobą.

To co byś powiedział człowiekowi, który mówi tak: „Chciałbym założyć firmę, ale po prostu wiem za mało, wiem, że to jest bardzo skomplikowane, jakieś ZUS-y, jakieś podatki i inne historie, klienci, skargi, reklamacje, prawo, milion różnych wątków. Czuję, że to mnie przerasta, że nie dam sobie rady”.

Przede wszystkim poszedłbym do osób, które się na takich rzeczach znają i zapytałbym, jak to wygląda. Jak zastanawiałem się, w jakiej formie otworzyć swoją działalność, czy wybrać działalność gospodarczą, inkubatory czy może spółkę, to poszedłem do świetnego doradcy podatkowego i porozmawiałem z nim przez dwie godziny. Oczywiście musiałem za to zapłacić, natomiast ta osoba bardzo dużo mi powiedziała i trochę mi się rozjaśniło. Są książki na ten temat, są osoby wśród naszych znajomych, może rodziny, które już to robią i możesz do nich pójść. Moim zdaniem ta wiedza w 2017 roku jest tak bardzo dostępna i tak bardzo możliwa do zdobycia, że jeżeli naprawdę chcemy na to poświęcić czas, to nauczymy się tego i po prostu będziemy wiedzieć, co robić.

No, dobra, to następna wątpliwość: „Teraz nie jest dobry moment, bo są wakacje, bo na przykład jest kryzys, bo niedługo będę się przeprowadzał, bo za chwilę urodzi mi się dziecko i tysiąc innych powodów, owszem firma to jest coś dla mnie, ale jeszcze nie teraz.

W mojej opinii może to być dobre usprawiedliwienie, jeżeli rzeczywiście wyznaczymy sobie ten odpowiedni moment, bo jeżeli mówimy sobie, że teraz nie jest dobry moment, a kiedyś będzie, to moim zdaniem to kiedyś, nigdy nie nadejdzie.

Kiedy zastanawiałem się nad rozpoczęciem pracy w marketingu sieciowym to wtedy miałem również sesję na prawie. Pamiętam, że wtedy powiedziałem mojemu partnerowi, że nie jestem w stanie w tej chwili się zaangażować, ponieważ mam sesję. No i to nie była wymówka, to był rzeczywisty powód i dwa miesiące później, jak już było po sesji, a ja ze studiów zrezygnowałem, to po prostu zainteresowałem się tamtym biznesem i poszedłem do niego. To nie zawsze jest tak, że to jest tylko wymówka, jeżeli ktoś ma dany moment w życiu, że dziecko się rodzi, przeprowadzka, wakacje, cokolwiek, to trzeba wyznaczyć sobie datę, kiedy zacznę to robić. Pierwsza rzecz to musimy rozróżnić, czy to jest wymówka, czy faktycznie zacznę to robić choćby od pierwszego września w branży edukacyjnej przykładowo, czy może po prostu się boję i wolę to odkładać na nieokreśloną przyszłość.

A co jeżeli powstrzymuje mnie przed założeniem firmy to, że po prostu nie mam się kogo poradzić, nie mam żadnego znajomego, który prowadzi firmę, a jeżeli nawet prowadzi, to ta firma cienko przędzie, nie znam żadnego dobrego doradcy podatkowego, a o księgowych nasłuchałem się, że oni niewiele są w stanie pomóc, więc co mam zrobić?

Pierwsza rzecz jest taka, że kiedy rzeczywiście się rozwijasz i czytasz książki, jeździsz na szkolenia, poznajesz siłą rzeczy nowych ludzi. Przytoczę tutaj pewną historię z czerwca 2016 roku, to było szkolenie Mateusza Grzesiaka.

Pojechałem na to szkolenie, oprócz tego, że chciałem się nauczyć lepiej sprzedawać i mieć większą perswazję, postanowiłem, że na tym szkoleniu znajdę nowego klienta. Wyszło tak, że siedziałem w pierwszym rzędzie na tym szkoleniu, obok mnie siedział taki pan. Powiedziałem: „Cześć, jestem Mikołaj”, a on odpowiedział: „Jestem Marek” i zaczęliśmy rozmawiać.

On zapytał mnie, co robię, powiedziałem, że między innymi uczę angielskiego i hiszpańskiego, on odpowiedział, że super, bo potrzebuje lekcji angielskiego. Zaproponowałem mu takie zajęcia próbne, na których sobie porozmawiamy po angielsku i oceni, czy będą mu odpowiadać. Z Markiem się zaprzyjaźniliśmy i teraz uczę w jego firmie angielskiego dwie grupy plus jego indywidualnie. Na tę chwilę, ta firma jest moim najlepszym klientem.

Także takie sytuacje wychodzą, kiedy trzepoczemy skrzydłami. To jest taka strategia, której się nauczyłem z jednej z książek Kamila Cebulskiego. Trzepotanie skrzydłami oznacza, że trzeba próbować jak najwięcej, starać się zakręcić w różnych sferach, biznesach, przedsięwzięciach, bo wtedy może się okazać, że zupełnie przypadkowo stanie się coś ciekawego. Tak się stało, jeżeli chodzi o tamto szkolenie ze sprzedaży – jest lipiec 2017, a ja nadal pracuje z Markiem i jego firmą.

A druga rzecz jest taka, że kiedy w 2013, 2014 roku zakręciłem się w marketingu sieciowym, to poznałem mnóstwo osób, które oprócz tego, że robiły ten biznes, zajmowały się także swoimi małymi biznesami. Siłą rzeczy poznałem różnych ludzi zajmujących się wieloma innymi tematami, różnymi przedsięwzięciami i natychmiast miałem kontakty, wiedziałem do kogo zadzwonić, gdy miałem konkretny problem. Także wydaje mi się, że trzeba zacząć od tego, żeby zakręcić się w nowych środowiskach, wypróbować nowe rzeczy, a wtedy te kontakty po prostu się pojawią, jeżeli oczywiście jesteśmy otwarci.

Poznasz nowe osoby — jeśli tylko jesteś na to otwarty

No to jeszcze ostatnia wątpliwość czy wymówka z tej serii: „Chciałbym założyć firmę, ale nie umiem sprzedawać.

Są szkolenia na ten temat. Ja jestem bardzo praktyczną osobą, jeżeli czegoś nie wiem, nie umiem, zwyczajnie wchodzę do Google i to jest pierwsze miejsce, gdzie zaczynam szukać. Oczywiście raz znajdę lepsze rzeczy, raz gorsze, ale jeżeli popytam swoich znajomych, a mam ich bardzo wielu przez te różne przedsięwzięcia, na pewno znajdę kogoś wartościowego.

Na przykład do niedawna nie miałem pojęcia na temat tego, jak układać dobrą strategię w biznesie, ale tak się złożyło, że w 2016 roku, jako że staram się jak najwięcej czytać, oglądać materiałów edukacyjnych, to trafiłem na takiego pana, możliwe, że go znasz Marek, on się nazywa Bartek Popiel.

Taaak [śmiech].

Bartek tworzy różnego rodzaju kursy, pisze na temat aktywności, no zainteresowałem się jego szkoleniem „Liczy się strategia”. No i na tę chwilę przerabiam ten kurs. Myślę, że po zakończeniu tego kursu będę lepszy w układaniu całościowej strategii dla swojego biznesu. Czyli na wszystko są szkolenia, na wszystko są kursy i wszystkiego się można nauczyć. Kwestia jest taka, czy szukamy i czy rzeczywiście chcemy, czy to jednak jest wymówka. Z mojego doświadczenia, z rozmów z ludźmi wynika, że większość osób po prostu ma wymówki.

Dobra, można się nauczyć różnych rzeczy i wierzę, że można się nauczyć pewnych procedur, które należy wykonać w rozmowie handlowej, w kontakcie z klientem i tak dalej, ale są ludzie, których może tobie trudno zrozumieć, bo ty, jak powiedziałeś, jesteś właśnie otwartym człowiekiem i lubisz ludzi, ale są ludzie, którzy są zamknięci, którzy czują się onieśmieleni w kontakcie z ludźmi i dla których to jest największa trauma iść do kogoś, kogo nie znają, i próbować mu coś sprzedać.

Rozumiem. To może wtedy warto zatrudnić osobę, która się na tym zna, zatrudnić handlowca? Oczywiście tutaj wchodzi jeszcze temat pieniędzy i tego, czy nas stać na taką osobę, a tutaj wracamy do oszczędzania i do stylu życia, i tak dalej, i tak dalej. Także te wszystkie tematy się zazębiają. Natomiast ciężko mi dać jedną radę takiej osobie, ponieważ ja taki nie jestem, nie chcę próbować być alfą i omegą.

Ja jestem strasznie otwarty i jakbyś mi dał jakiś produkt do sprzedaży, to ja bym leciał i sprzedawał. To też dzięki temu, że właśnie dużo się nauczyłem na samym początku, jak próbowałem w różnych biznesach, tylu ludziom próbowałem sprzedać różne rzeczy, że teraz się tego zupełnie nie boję. Natomiast ciężko mi doradzić osobie, która jest nieśmiała, ponieważ ja po prostu nie wiem, jak to wygląda, ale wydaje mi się, że są osoby nieśmiałe, które odnoszą fantastyczne sukcesy w biznesie, więc na pewno jest to do pogodzenia.

OK, to na koniec taka podsumowująca rada dla kogoś, kto z tych wielu rzeczy, o których mówiłeś, chciałby wyciągnąć jakąś jedną, od której powinien zacząć. Jaki pierwszy krok może wykonać nasz słuchacz, żeby osiągąć w krótkim czasie lepsze, spektakularne być może efekty, gdyby chciał być właśnie taki jak ludzie z pokolenia Z – gdyby chciał mieć dużo i szybko.

Moim zdaniem, to jest po prostu wdrażanie jak najszybciej nowo poznanej wiedzy. Znam mnóstwo ludzi, którzy jeżdżą na szkolenia, którzy czytają książki, którzy się szkolą i tak dalej, a rok później są dokładnie w tym samym miejscu. W mojej opinii kwestia jest taka, że jeżeli mamy mnóstwo wiedzy, bardzo dużo się uczymy, ale nie wprowadzamy tego w życie, to jest tak, jakbyśmy jej nie mieli – po co nam to cała wiedza, po co nam to wszystkie informacje o świecie, po co nam to wszystko, czego nas uczą w szkołach, jeżeli za chwilę to zapominamy. Jeżeli uczymy się metodą zakuć-zdać-zapomnieć najpierw na studiach czy w szkole, to również później czytając tą literaturę, przychodząc na szkolenia, my zapamiętujemy, my się inspirujemy, po czym po miesiącu nie robimy nic nowego i to jest coś, co blokuje bardzo wiele osób.

Dlatego ja z każdej nowej książki, z każdego nowego szkolenia staram się wyciągnąć jedną rzecz. Jeżeli z każdej książki wyciągnę jedną rzecz, a przeczytam na przykład 36 książek w roku, to tak jak mówiłem, jestem o 36 rzeczy mądrzejszy i po prostu lepiej je wykonuję. Dlatego, drogi słuchaczu, jeżeli czytasz jakąś książkę i jest tam napisane, żeby wykonać jakieś ćwiczenie, żeby wypróbować coś nowego, sprawdź – co tobie to szkodzi? Ja staram się to robić, z każdej książki coś nowego wyciągam i to moim zdaniem gwarantuje mi niesamowite wyniki i naprawdę fajne podejście w biznesie.

No, to takiego właśnie podejścia i takich wyników ci życzę na jeszcze większą skalę! Wielkie dzięki za rozmowę.

Wielkie dzięki, Marku!

Na stronie zostały wykorzystane linki afiliacyjne. Jeżeli wejdziesz przez nie na stronę sprzedawcy i dokonasz zakupu, sprzedawca podzieli się ze mną częścią swojej marży (nie wpływa to na twoją cenę). Wymieniam wyłącznie te produkty i usługi, z których rzeczywiście korzystam i jestem z nich zadowolony.

Przeskocz do: